W Brzezinach doszło do pomyłki przy liczeniu głosów w wyborach samorządowych i źle policzono głosy. Przyznali to sami członkowie komisji, w której doszło do nieprawidłowości.
Błąd spowodował, że do drugiej tury wyborów wszedł inny kandydat, niż powinien wedle liczby uzyskanych głosów. Ciężko powiedzieć, co zawiniło. – Było nas dwóch kandydatów o tym samym imieniu – Daniel i Daniel, to jest jedno z tłumaczeń komisji. Do tego dochodzi zmęczenie. Jak wiadomo ci ludzie w komisji pracowali tam od 6 rano, więc od czasu, kiedy mieli złożyć wyniki, trochę jednak już czasu minęło – mówi Daniel Szymczak, kandydat na urząd burmistrza miasta Brzezin, który złożył protest do sądu w tej sprawie.
Dalszy bieg sprawy zależy tylko od wyroku sądowego. – W takiej sytuacji i każdej sytuacji, kiedy jest jakiekolwiek nieporozumienie w kwestii wyborów, można złożyć protest wyborczy do sądu. Sąd po rozpatrzeniu protestu albo go oddali, albo zarządzi otworzenie depozytów i ponowne przeliczenie głosów, co może doprowadzić do powtórzenia głosowania – komentuje Anna Milewska, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Łodzi.
Posłuchaj relacji i dowiedz się więcej:
Jeżeli sąd okręgowy w Łodzi rozpatrzy pozytywnie protest wyborczy, ale nie stanie się to przed niedzielnymi wyborami, w Brzezinach, po czasie zostanie powtórzona druga tura wyborów, z udziałem innego kandydata.
Wątpliwości w Konstantynowie Łódzkim
Do fałszerstwa miało dojść w Konstantynowie Łódzkim – tak twierdzi jeden z kandydatów do rady miasta. Głosy Kamila Kargi z okręgu 14 były liczone kilkukrotnie i za każdym razem wygrywał on wybory, chociaż jego przewaga malała. Kiedy pozostał jeden głos różnicy, karty zostały przeliczone raz jeszcze i znaleziono głos nieważny, z dwoma zaznaczonymi kandydatami. Karta z takim błędem jednak nie została odnotowana w protokole wyborczym.
– Za każdym razem wygrywałem wybory. Dopiero na samym końcu, już po wyjściu mężów zaufania z lokalu, zostały znalezione głosy nieważne. To nie było w sytuacji, kiedy jeszcze wszyscy byli na sali, bo to była godzina 1 w nocy, kiedy już prawie wszyscy wyszli. Mąż zaufania, który to wszystko koordynował i zobaczył, że już na pewno wygrałem, po prostu opuścił lokal wyborczy – mówi Kamil Karga.
Kandydat dodaje, że również podczas późniejszego losowania doszło do wielu nieprawidłowości. – Nikt mnie nie poinformował o głosowaniu, a naszego pełnomocnika poinformowano za pomocą wiadomości SMS. I tak naprawdę to zostało dokonane w jakimś wazonie po kwiatach, a samo losowanie było bardzo dziwne. Po prostu zostały wrzucone do środka dwie koperty o różnych zagięciach. Obydwie były otwarte i nie zostały odpowiednio zamieszane. Następnie została jedna osoba oddelegowana, która wylosowała numer kandydata, który w teorii przegrał już wybory w terytorialnej komisji wyborczej – ocenia kandydat na radnego.
Kamil Karga złożył już protest wyborczy w tej sprawie – powinien zostać rozpatrzony przez sąd w czasie 30 dni.