Łódź – ośrodek naszego przemysłu i drugie co do wielkości po Warszawie miasto w Polsce, otrzyma stację przekaźnikową o mocy 1,5 kw, która będzie w głównej mierze korzystać z programów stacji warszawskiej. Budowa tej stacji posuwa się dosyć szybko. Wydział Techniczny Polskiego Radja zdołał już wykończyć całkowicie zabudowania, mieszczące się przy zbiegu ulic Wołowej i Inżynierskiej. Zabudowania i plac stanowią własność Polskiego Radja. Prace przy budowie wież antenowych o wysokości 30 mtr. każda, które montuje firma Cegielski, również dobiegają końca. Aparatura nadawcza, dostarczona przez Towarzystwo Marconi, będzie wyposażona w specjalne urządzenie do stałości fali z dokładnością 1:100 000. Stacja łódzka, jako stacja przekaźnikowa, nie będzie mieć stałego studja, jednak programy przewidują transmisje z sal koncertowych, odczytowych i t.p. Uruchomienie stacji nastąpi z końcem stycznia przyszłego roku na fali między 212 – 250 mtr. Zachowałem oryginalną pisownię z tamtych czasów, gdzie radio – to było Radjo, a studio – studjo.
W cytowanym artykule mowa była jeszcze o drugiej stacji w Warszawie (obok już istniejącej od pięciu lat) i prowizorycznej stacji we Lwowie. Twórcą i budowniczym łódzkiej stacji był inżynier Władysław Heller, Dyrektor Techniczny Polskiego Radia. Całą aparaturę amplifikatorni i małego speakerskiego” studia zamówiono w londyńskiej firmie Marconi Wireless Telegraph Co”. Wraz z dyrektorem Hellerem pracował zespół inżynierów. Odnotujmy ich nazwiska dla historii. Byli to panowie: L.Ormontowicz, Rabęcki, J. Ziółkowski. Poza tym firma Marconi Wireless …” wydelegowała do Łodzi swojego przedstawiciela, inżyniera Petersena, który miał osobiście nadzorować instalację aparatury.
Przybył do miasta 12 stycznia 1930 roku. W skład personelu technicznego montującego aparaturę a zatrudnionego już do stałej obsługi stacji wchodzili pp.: M. Gawroński – kierownik techniczny, inż. S. Bołdok i mechanicy pp. Klimontowicz, Kawczyński i Nicerski. Prasa łódzka śledziła z zainteresowaniem to, co działo się przy ul. Inżynierskiej 14, ale budowniczowie stacji informacji udzielali skąpo i niechętnie. Na początku stycznia 1930 roku w Łodzi było 6-8 tys. aparatów radiowych, w większości słabych odbiorników kryształkowych. Trudno było ilość odbiorników określić dokładnie, bo aż 50% odbiorców to byli tak zwani radiopajęczarze słuchacze nie zarejestrowani i nie płacący abonamentu radiowego.
I oto w nocy z 1 na 2 lutego 1930 roku odezwała się w eterze nikomu nieznana dotychczas stacja. Niewielkiej mocy, bo zaledwie 1,65 kW, ale za to o świetnie wymodulowanej fali 233,8 metra. Zdumieni słuchacze abonamentowi i nie mniej zdumieni radiopajęczarze usłyszeli najpierw retransmisję koncertu z Budapesztu, a później muzykę z płyt.
Głos dochodził wyraźnie i czysto, choć czasami zanikał. Próbny program z Łodzi usłyszał nawet pewien radiosłuchacz z Wilna, o czym zawiadomił jedną z gazet. 4 lutego 1930 roku dziennikarz Głosu Porannego” pisał w artykule Zakonspirowana radiostacja w Łodzi. Podobno śpiewa i gada, ale nie wiadomo co i kiedy” : … Dlaczego stacja łódzka nie powiadomiła publiczności, że już się czynią pierwsze próby? Dlaczego nie podzielić się radosnym momentem z krociami wielbicieli radia? U nas buduje się stację, ale jakby potajemnie. Nikt nie czuje się w obowiązku zawiadomić mieszkańców, że mogą już prowizorycznie z niej korzystać.
Jak wiadomo trzeba było długich lat i mnóstwa apelów pod adresem Polskiego Radia nim ta Dostojna Instytucja zdecydowała się wreszcie wybudować stację w Łodzi. Jak widać stacja już jest gotowa. Ale nikt z dyrekcji nie uważa za stosowne zawiadomić o tym publiczności.” Sarkazm dziennikarza Głosu” to refleks co najmniej pięcioletnich sporów między opinią publiczną i władzami Łodzi, a dyrekcją Polskiego Radia S.A. właśnie o budowę stacji radiowej w Łodzi. Zarząd Radia uważał, że Łódź leży zbyt blisko potężnej stacji w Raszynie. Powoływano się też na niewielką ilość radioodbiorników w mieście.
Gdzieś na dnie kołatało się jednak w Warszawie przekonanie, że Łódź jako miasto wielkiego przemysłu, będzie miała niewiele do zaproponowania ogólnopolskiemu programowi Polskiego Radia, emitującemu w tamtym czasie głównie audycje kulturalne, w tym liczne koncerty muzyczne. Łódź, w przeciwieństwie do Lwowa czy Wilna, nie miała uniwersytetu, w domyśle nie miała swojego środowiska naukowego, a ludzie nauki byli w Polskim Radiu częstymi gośćmi czy współpracownikami.
W przeciwieństwie do rozgłośni w Katowicach, ewentualna rozgłośnia w Łodzi nie musiała by pełnić roli emisariusza polskiego słowa dla Polaków na Śląsku Opolskim. Podobną rolę dla Polaków na wschodzie pełniły zresztą rozgłośnie we Lwowie i Wilnie, a później rozgłośnia w Baranowiczach. A jednak w końcu dzięki naciskom z różnych stron powstała stacja przekaźnikowa. Warszawska centrala P.R. w wywiadach dla łódzkiej prasy podkreślała stanowczo, że stacja łódzka będzie jedynie przekaźnikiem dla audycji transmitowanych z Warszawy.
Na osłodę zadeklarowano jednak, że Łódź nadawać będzie swoje biuletyny gospodarcze i muzykę taneczną. Być może w przyszłości, gdy powstanie studio z prawdziwego zdarzenia, emitowane będą odczyty i koncerty. Próby nowej radiostacji podobne tej z 1 lutego odbywały się jeszcze kilkakrotnie, ale słuchacze już wiedzieli, kto nadaje i dlaczego.
I wreszcie 15 lutego 1930 roku, w sobotę odbyło się oficjalne, uroczyste otwarcie łódzkiej radiostacji przekaźnikowej.
Centralę warszawską reprezentowali Dyrektor Techniczny Polskiego Radia inżynier Władysław Heller, główny projektant i budowniczy stacji łódzkiej, wraz ze swoim zastępcą inżynierem Konstantym Znanieckim, oraz Kierownik Literacki Polskiego Radia Maksymilian Weronicz. Zespół dziennikarski nowej stacji reprezentował redaktor Jan Piotrkowski, kierownik działu prasowego. Sprzed Grand Hotelu przy Piotrkowskiej kawalkada samochodów z gośćmi i dziennikarzami udała się na teren radiostacji przy ul. Inżynierskiej 14.
Były to wtedy peryferie miasta. Na jednym ze zdjęć z tamtego czasu widać krowę pasącą się przy okalającym radiostację wysokim płocie z drutu kolczastego, a dalej w tle potężne stare drzewa. Parterowy budynek radiostacji mieścił w podwyższonej o pół piętra sali amplifikatornię – czyli zespół urządzeń nadawczo-wzmacniających, dalej prowizoryczne studio i pokoje biurowe.
Łódzka stacja pracowała od godziny 17.00 do 0.30. Nadawała audycje warszawskie i retransmisje niektórych programów zagranicznych docierające do radiostacji drogą kablową.
Korzystano przy tym z przewodów napowietrznych, co nie gwarantowało dobrego odbioru. Podziemny kabel telefoniczny między Warszawą i Łodzią o dużej przepustowości miał połączyć oba miasta w niedalekiej przyszłości. Teoretyczny zasięg łódzkiej stacji przekaźnikowej wynosił 40 kilometrów.
Podczas uroczystości otwarcia inżynier Heller w imieniu Zarządu Polskiego Radia wyjaśnił, że uruchomienie łódzkiej radiostacji nie zmieni zasadniczo centralnego programu radiowego. Dodał jednak dyplomatycznie, że: Zarząd Polskiego Radia stara się jednak program swój stopniowo ulepszać.”
Podobno wyraźnie wzruszony wojewoda łódzki Władysław Jaszczołt powiedział owego dnia : Po raz pierwszy stając przed mikrofonem doznaję dziwnego wrażenia na samą myśl, że w tej jednej chwili nawiązała się cudowna łączność pomiędzy mną, a całym terenem powierzonego mi województwa.”
Tego jednak nie wiadomo z całą pewnością, bo nie powstały żadne zapisy dźwiękowe owego wydarzenia, a dziennikarskie relacje mogą być niedokładne.
W czasie okupacji w latach 1939 – 1945 dokumenty Polskiego Radia, zarówno te w centrali w Warszawie jak i te w Rozgłośni Łódzkiej, zostały przez Niemców metodycznie zniszczone.
W Warszawie resztki archiwów spłonęły podczas Powstania, w Łodzi zostały przeznaczone na przemiał. Trudno więc odtworzyć dokładnie skład personalny pierwszego zespołu łódzkiej stacji przekaźnikowej P.R. Na zbiorowej fotografii, przekazanej mi niegdyś przez panią Helenę Kawczyńską, a wykonanej prawdopodobnie w roku 1930 lub 1931 przed gmachem, a raczej skromnym domkiem z dumnym napisem na dachu POLSKIE RADIO” stoi dwadzieścia jeden osób. Większość to kobiety. Mężczyzn tylko sześciu.
W środku dyrektor stacji przekaźnikowej, a później pierwszy dyrektor Rozgłośni Łódzkiej Tadeusz Jarzębowski, obok niego redaktor Jan Piotrowski dziennikarz szczególnie dla łódzkiego Radia zasłużony, postać nietuzinkowa. Jan Piotrowski ( podaję za: Andrzej Kempa Sylwetki Łódzkich Dziennikarzy i Publicystów” wyd. Oficyna Bibliofilów Łódź 1991) poeta, publicysta, redaktor, dziennikarz radiowy. Urodził się w Stopnicy w woj. kieleckim 28 kwietnia 1889 r.. Syn nauczyciela. Uczęszczał do warszawskiego gimnazjum Chrzanowskiego i tam brał udział w strajku szkolnym w 1905 roku. Maturę zdał w Petersburgu. W 1911 roku rozpoczął pracę dziennikarską w Wiadomościach Robotniczych”. Współpracował również z Gazetą Łódzką” a w latach 1912 – 1913 był współwydawcą tygodnika humorystyczno – satyrycznego Śmiech”. W 1913 roku wyjechał do Francji i rozpoczął studia na paryskiej `Ecole des Heutes `Etudes Sociales et Politigues. W latach 1923 – 29 był sprawozdawcą teatralnym czasopisma Journal de Varsovie”, redaktorem naczelnym tygodnika Ilustracja” ( do 1926 r.) i tygodnika 7 dni” ( do 1929 r.). W latach 1930 – 1934 pracował najpierw w stacji przekaźnikowej a później Łódzkiej Rozgłośni Polskiego Radia. Od roku 1934 nie rozstał się z radiem, ponieważ został naczelnym redaktorem tygodnika Radio”, ukazującego się później jako Antena”. Po wojnie pracował znowu jako dziennikarz radiowy w Łódzkiej Rozgłośni. Zmarł w Łodzi 13 grudnia 1947 roku.
Otwarcie w Łodzi zaledwie stacji przekaźnikowej, a nie rozgłośni nadającej własny program lokalny, nie zaspokoiło ambicji wielu środowisk drugiego co do wielkości miasta w Polsce.Ledwie półtora miesiąca po uruchomieniu łódzkiej stacji radiowej Kurier Łódzki” w numerze 82 z 30. III. 1930 roku, w artykule Łódź nadaje własne… płyty gramofonowe.” Pisał: (…) Łódź ma dostateczną ilość środków, jeśli chodzi o materiał ludzki, do wypełnienia własnego, lokalnego programu. (…) Łódź transmituje z Warszawy wszelkie rolnicze odczyty, uczy kupca łódzkiego jak ma hodować bydło i nawozić pole, natomiast poczuwa sobie za punkt honoru wykazać lokalny charakter w dziedzinie… płyt gramofonowych. (…) Łódź interesuje szereg zagadnień o charakterze robotniczym, przemysłowym, handlowym itp., których radiostacja warszawska nie porusza, bowiem są to zagadnienia dla niej nie interesujące. Wołania o przyznanie stacji łódzkiej własnego głosu radiowego powoli odnosiły skutek. Naciskała zresztą nie tylko miejscowa prasa ale także łódzki wojewoda, środowiska kultury i nauki, zarząd miasta. Nie bez wpływu było miejscowe, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli – lobby przemysłowe. W początkach kwietnia przedstawiciel Polskiego Radia nawiązał kontakt z Izbą Przemysłowo Handlową. Wspólnie ustalono, że od 6 kwietnia w programie radiowym będzie się ukazywał nadawany z Łodzi komunikat gospodarczy.
Także od 6 kwietnia (niedziela) program retransmitowany przez łódzką stację przekaźnikową rozszerzono z dotychczasowych 7,5 godziny do 12 godzin. Zaczynał się on teraz o godz. 12. 30 i trwał do 0.30.Ponadto łódzka stacja, zamiast przekazywania warszawskich programów centralnych, miała teraz nadawać program skomponowany we własnym zakresie z najciekawszych programów wszystkich istniejących w kraju rozgłośni Polskiego Radia z możliwie najszerszym uwzględnieniem potrzeb łódzkich słuchaczy. Zespołowi łódzkiemu pozostawiono więc decyzję co do wyboru ale ciągle daleko było jeszcze do własnych programów lokalnych.
Ale cytowany już przeze mnie wcześniej dziennikarz Kuriera Łódzkiego” który tak oburzał się na nadawanie przez łódzką stację własnych płyt gramofonowych nie zrozumiał szatańskiego planu miejscowych radiowców, a szczególnie redaktora Jana Piotrowskiego.
Piotrowski bowiem wpadł na pomysł radiowy prosty i genialny programowo – stworzył pierwszy łódzki radiowy program interaktywny, pierwszy koncert życzeń.Audycje tego rodzaju do dziś cieszą się największym powodzeniem. Schemat ich jest prosty – słuchacze dzwonią, a dziennikarz w studiu puszcza zamówione utwory muzyczne. Wtedy nie dzwonili, bo telefony nie były tak powszechne, lecz pisali kartki pocztowe czy listy. Redaktor poszczególne listy prezentował krótko na antenie i puszczał płyty zamówione przez słuchaczy łódzkich w czasie, gdy warszawski program centralny prezentował swoje koncerty z płyt. To wszystko działo się trochę nielegalnie, po partyzancku i właściwie bez zezwolenia centralnych władz Polskiego Radia, ale się działo. Najpierw przychodziły dziesiątki listów i kartek, później setki a później tysiące.
Jan Piotrowski stal się w ten sposób redaktorem pierwszej łódzkiej tak zwanej skrzynki radiowej”.Owe skrzynki to była zresztą specyfika Polskiego Radia u jego początków i przez wiele lat później. Były różne skrzynki” – rolnicza, żołnierska, uczniowska, myśliwska, literacka i tak dalej i tak dalej. Sama nazwa pochodziła oczywiście od skrzynki pocztowej, a idea polegała na tym, że słuchacze zainteresowani określonym tematem pisali do danej skrzynki tematycznej listy i słuchali z satysfakcją, gdy redaktor prowadzący skrzynkę właśnie ich list prezentował na antenie. Redaktor Piotrowski tworząc samowolnie pierwszą łódzką skrzynkę” pamiętał jeszcze o jednej sprawie, o której w centrali warszawskiej pamiętano tylko tak sobie, albo nie pamiętano wcale.
Na 8 tysięcy odbiorników radiowych w Łodzi większość to były słabe odbiorniki kryształkowe.Mniejszość stanowiły odbiorniki lampowe, które bez zakłóceń mogły odbierać stacje polskie i zagraniczne. Na kryształkach” stacje zagraniczne nie były słyszalne, a odbiór innych stacji polskich był dosyć kiepski. Stacje łódzka znajdowała się najbliżej i jej odbiór był najwyraźniejszy. Poza wszystkim – tysiące listów od zachwyconych słuchaczy to był także niezły, a może nawet bardzo dobry argument za utworzeniem w przyszłości rozgłośni radiowej z prawdziwego zdarzenia. Ludzie listy piszą, a to znaczy, że ci, do których piszą, są potrzebni. Redaktor Jan Piotrowski dobrze wiedział, co robi.
W tych staraniach pomagało mu dzielnie dwóch innych radiowych dziennikarzy łódzkich – Henryk Tokarczyk i Benedykt Stefański.Dwaj ostatni prowadzili też później kolejno koncert życzeń z płyt, a redaktor Piotrkowski poświecił się felietonistyce i prowadzeniu radiowej skrzynki pocztowej. Nie wykluczone też, że inspirowali swoich kolegów dziennikarzy z łódzkich gazet, którzy o radiu pisali często, domagając się samodzielności nowo powstałej stacji.
W Kurierze Łódzkim” z piątku 25 kwietnia 1930 roku ukazał się artykuł pod wymownym tytułem Dajcie Łodzi swobodę na fali. Łódzki program dla łódzkich radiosłuchaczy”: (…) Skoro jednak Łódź posiadła swą stację radiową, pożądane byłoby ze wszech miar, by stacja łódzka była rdzennie łódzka, bez zbyt jaskrawych zabarwień i niewolniczych wpływów Warszawy czy Poznania. Niechaj Łódź i jej najdalsza prowincja, słysząc zapowiedź speakera: Hallo tu Łódź”, nie doznaje rozczarowań i zniechęceń, słuchając Poznania z Łodzi. (…). ” W podobnym tonie pisał Głos Poranny”. Ten ostatni zaczął także od 5 maja 1930 roku wydawać stały tygodniowy dodatek Głos Radiowy”. Jednak artykuły dodatku w niewielkim stopniu dotyczyły programu łódzkiej stacji, bo też go niewiele było. Skupiały się na sprawach radiowej aparatury i doniesień ze świata radia.
Od początków istnienia Polskiego Radia wiele miejsca w programie zajmowała muzyka.Zarówno muzyka mechaniczna z płyt jak i bezpośrednie transmisje muzyki poważnej z sal koncertowych, czy wreszcie transmisje muzyki tanecznej i jazzowej bezpośrednio z lokali rozrywkowych. Transmisje miały szczególny urok bezpośredniego uczestnictwa w wydarzeniu. Do słuchaczy dochodziły reakcje koncertowej publiczności, czasami nawet rozmowy dancingowych gości, bo występy znanych orkiestr tanecznych transmitowane były wieczorem bezpośrednio z dancingów.
Stacja łódzka szybko wpisała się w ciąg muzycznych audycji Polskiego Radia. 1 czerwca 1930 roku odbył się w Filharmonii Łódzkiej wielki zjazd towarzystw śpiewaczych i konkurs chórów z Województwa Łódzkiego.Przyjechało 28 zespołów grupujących 1500 śpiewaków. W jury zasiadły znakomitości w dziedzinie muzyki chóralnej, profesorowie Maszyński z Warszawy, Nowowiejski z Poznania i Walek – Walewski z Krakowa. Łódzka stacja przekaźnikowa zwana już coraz częściej, choć trochę na wyrost – rozgłośnią – dostąpiła zaszczytu transmisji konkursu na cały kraj. W Filharmonii zainstalowane zostały dwa mikrofony – jeden do bezpośredniej transmisji, drugi dla komentującego koncerty chórów speakera. Gmach Filharmonii i stacji radiowej przy ul. Inżynierskiej 14 połączono specjalnym przewodem telefonicznym do obsługi transmisji. Wzmacniacze umieszczone na czas koncertu w gmachu Filharmonii. Koncerty chóralne odbyły się bez przeszkód, a łódzkie Radio od godziny 15.30 w pierwszą czerwcową niedzielę słychać było po raz pierwszy w całym kraju. Bezpośrednie połączenie między stacją a Filharmonią dyrekcja łódzkiego radia postanowiła zostawić na stałe.
Znakomitym pomysłem programowym było zorganizowanie przez łódzką stację w drugiej połowie października rajdu motocyklowego.Motocykle wiozły odbiorniki lampowe, przy pomocy których co pół godziny uczestnicy rajdu odbierali nadawaną z rozgłośni marszrutę dla poszczególnych grup motocyklistów. Trasę rajdu śledzili także radiosłuchacze. Na zakończenie mogli posłuchać na gorąco wrażeń uczestników imprezy. Coraz częściej z prowizorycznego łódzkiego studia emitowane były krótkie programy. W setną rocznicę Powstania Listopadowego nadano dwa odczyty, a podczas grudniowych dni przeciwgruźliczych łódzcy lekarze wygłosili cały cykl odczytów. Gruźlica była w Łodzi wielkim problemem społecznym, a radio mogło tu spełnić kapitalną rolę edukacyjną. Warto odnotować nazwiska pierwszych prelegentów – współpracowników łódzkiego radia. Dr Jan Żurkowski O bakteriach gruźlicy”, dr Anna Margolis Szczepienia przeciwgruźlicze”, dr Tadeusz Mogilnicki Gruźlica wieku dziecięcego”, dr Dawidowicz Gruźlica narządów wewnętrznych”, dr Walter O gruźlicy chirurgicznej”. Na słuchacza, który nadeśle najlepsze streszczenie cyklu wykładów, czekała nagroda rzeczowa.
5 lutego 1931 roku odbyła się konferencja prasowa z okazji pierwszej rocznicy uruchomienia łódzkiej stacji przekaźnikowej, zwanej coraz częściej przez lokalną prasę Rozgłośnią.Stawili się dziennikarze ze wszystkich łódzkich gazet na czele z Prezesem Syndykatu Dziennikarzy redaktorem Czesławem Gumkowskim. W imieniu Polskiego Radia w Warszawie wystąpił pan Frenkiel. Padły pytania o dalsze losy radia w Łodzi. Także o programy lokalne, o samodzielność programową łódzkiej stacji. W imieniu łódzkich radiowców podziękował prasie red. Henryk Tokarczyk, a było za co, bo prasa jak mogła przez ten rok nowa stację wspomagała. Jak wielkie natomiast było zainteresowanie lokalną stacją wśród łodzian świadczy liczba odbiorników.
Abonentów Polskiego Radia w lutym 1930 roku było dokładnie 5910 (nie licząc radiopajęczarzy szacowanych na około 2 tys.). W lutym 1931 roku liczba abonentów sięgnęła 20 tysięcy.Był to skok największy w kraju, a zważywszy, że opłata abonamentowa wynosiła 3 złote miesięcznie, miłość łodzian do radia uznać można za gorącą. Kolejny argument wobec warszawskiej centrali za uruchomieniem łódzkiej rozgłośni z własnym programem lokalnym, miejscowa prasa wykorzystała skrupulatnie. I tak łódzkie radio skończyło okres raczkowania. Pierwszy rok istnienia.
Autor: Jarosław Warzecha