Mariusz Janik: W pierwszej rudzie belizeńskiej ekstraklasy Verdes FC, w którym obecnie występujesz, rozegrał 7 meczów i wszystkie wygrał. Jesteście jedyną niepokonaną drużyną w stawce z imponującym bilansem 19:1. Idziecie jak burza.
Camilo Villarreal: Kibice są bardzo szczęśliwi, ponieważ wygraliśmy wszystkie dotychczasowe mecze. Jesteśmy lepsi od przeciwników, ale wciąż możemy się poprawić. Skupiam się głównie na swojej grze, ale naszym celem jako drużyny jest mistrzostwo Belize i gra w Pucharze CONCACAF.
Twoje przenosiny do Belize były dużym zaskoczeniem. I to nie tylko ze względu na egzotyczny kierunek. W Polsce grałeś w trzecioligowym LZS-ie Starowice Dolne, a trafiłeś do Verdes FC, które jeszcze przed startem rozgrywek stawiane było w gronie faworytów.
Miałem propozycje z Litwy, Argentyny i Turcji. Ostatecznie wybrałem Belize. Jest to piękny kraj. Dziękuję Bogu, że dostałem taką szansę. Widzę same pozytywy, nie doszukuję się złych rzeczy. Cieszę się, że tu jestem, to kolejny krok w mojej karierze, kolejny, by się rozwijać.
W trakcie swojej piłkarskiej kariery grałeś już w Argentynie i w Polsce. Dostrzegasz jakieś różnice między niższymi ligami, np. w naszym kraju, a ekstraklasą Belize?
Nie lubię porównań dotyczących krajów, w których grałem. Mogę powiedzieć, że w Argentynie jest więcej techniki. W Polsce większy nacisk kładziony jest na taktykę. W Belize gramy znacznie bardziej fizycznie. Nie mogę powiedzieć, że któryś z krajów jest lepszy. Lubię bardziej techniczny futbol, bo wtedy czuję się pewniej na boisku i gram lepiej. Ale poprawić można wszystko, zarówno fizyczność, jak i grę taktyczną. Najważniejsze, by iść do przodu.
Przyznam, że dostrzegam jedną dużą różnicę między Polską i Belize. Chodzi o stadiony. Widziałem zdjęcia w Internecie i przyznam, że obiektom nad Morzem Karaibskim daleko do tych w Europie.
(śmiech) Różnice między Ameryką Łacińską a Polską są duże. Nie dotyczy to tylko stadionów, ale także dróg czy lotnisk.
Wróćmy do waszej walki o krajowy tytuł. 25 lutego doczekałeś się pierwszego gola w nowych barwach. Na dostępnym w sieci filmiku widać, że to trafienie było dla ciebie szczególne. Z tej radości aż zdjąłeś koszulkę.
Ostatnio strzeliłem pierwszego gola, ale wcześniej zaliczyłem 3 asysty. Najważniejsze, że wygrywamy jako zespół. Jestem pomocnikiem, więc muszę pomagać drużynie. Nie patrzę na swoje statystyki. Najpierw drużyna, później dopiero indywidualne liczby.
źródło: The National Channel Studio (TNC10)
Wspomniany mecz przeciwko Benque D.C. United rozpocząłeś na ławce rezerwowych. To cię mogło dodatkowo zmobilizować.
Odkąd trafiłem do Belize, grałem we wszystkich meczach od początku. W ostatnim czasie miałem jednak problemy zdrowotne. Tutaj mamy upał, jest duża wilgotność. Zupełnie inaczej niż w Polsce, gdzie grałem ostatnie 3 lata. Przez kilka dni czułem się bardzo źle, brałem antybiotyk. Miałem ciężki tydzień, ale wróciłem silniejszy. Graliśmy z groźnym rywalem, drugą drużyną w tabeli. Wszedłem z ławki i strzeliłem gola. To był dla nas bardzo ważny mecz, pokonaliśmy ich na wyjeździe, stąd moja radość.
Gra w Belize to piłkarska przygoda. Jak myślisz, ile może potrwać?
Żyję chwilą, na tę chwilę znam swoją przyszłość do czerwca. Co będzie dalej? Tego nie wiem. Na razie cieszę się, że jestem w Belize.
Porozmawiajmy jeszcze o marzeniach.
Mój dziadek z Polski powiedział mi kiedyś, że największą wygraną byłoby zagranie w reprezentacji Polski. Wiem, że to może być trudne, ale to jest moje wielkie marzenie. Wierzę, że jest możliwe do spełnienia, bo przecież wszystko jest możliwe.
W nocy (polskiego czasu) z soboty na niedzielę (2 na 3 marca) Verdes FC – z Camilo Villarrealem w składzie – rozpoczął zmagania w rundzie rewanżowej belizeńskiej ekstraklasy Na początek “Zieloni” rozbili stołeczny Belmopan Bandits aż 6:0 – Camilo Villarreal zanotował kolejne 3 asysty. Spotkania obu drużyn są traktowane w Belize jako krajowe derby – określane mianem belizeńskiego El Clásico.