Zdaniem wielu ekspertów 70. derby Łodzi nie były wielkim widowiskiem piłkarskim. Jednak emocji na boisku i na trybunach nie brakowało. Wyjazdowe zwycięstwo Widzewa Łódź, pcha go bliżej bezpiecznego środka tabeli, natomiast porażka ŁKSu wbija kolejny gwóźdź, niemal pieczętując spadek drużyny do niższej klasy rozgrywkowej.
Przed meczem obie drużyny zdawały sobie sprawę z tego, że tego meczu po prostu nie mogą przegrać. Na boisku lepszy okazał się Widzew i to nie tylko dlatego, że dwukrotnie pokonał bramkarza ŁKSu. W tym meczu Widzew w każdym pozytywnym aspekcie statystyk był lepszy od drugiej łódzkiej drużyny i gorszy prawie we wszystjich „negatywnych” statystykach.
Przede wszystkim zawodnicy łódzkiego Widzewa wybiegali ten mecz, a przynajmniej w odniesieniu do derbowych konkurentów. Widzewiacy łącznie przebiegli o 2 kilometry więcej niż ich koledzy z ŁKSu. Oddali też więcej strzałów, a przede wszystkim strzelali celniej.
Co więcej dłużej utrzymywali się przy piłce, wymieniali więcej podań i te podania były częściej celne, a dodatkowo zaliczyli więcej przechwytów. Oglądając mecz można było też odnieść wrażenie, że Widzew wygrał, bo jego zawodnicy chcieli bardzo wygrać, a w ŁKSie wygrać chciał osamotniony dynamicznych atakach K. Tejan.
Statystyki meczu derbowego
Opinie trenerów po meczu
Daniel Myśliwiec (trener Widzewa)
Pierwsza połowa była typowo derbowa, na takie nudne 0:0, które nie mogło zachwyciło żadnego kibica. W drugiej połowie byliśmy już sobą, graliśmy na swoich zasadach i zasłużenie wygraliśmy. W przerwie postawiliśmy na spokój i to było najlepsze co można było zrobić. W pierwszej połowie często mieliśmy na boisku wolnego człowieka, ale go nie wykorzystywaliśmy. Chcieliśmy zachować spokój i wciągnąć ŁKS do gry, głównie ze względu na ustawienie bocznych obrońców. Obniżyliśmy ich pozycję i stworzyliśmy sobie więcej miejsca do gry przez środek. Linia obrony ŁKS dobrze reagowała, więc musieliśmy utrzymać piłkę i nie pozbywać się jej zbyt szybko. Przyjechaliśmy tutaj, żeby grać w piłkę i wygrać.
Piotr Stokowiec (trener ŁKS)
To smutny i przykry dla nas wieczór. Zdajemy sobie sprawę, że zepsuliśmy naszym kibicom to piłkarskie święto. O ile w pierwszej połowie dotrzymywaliśmy kroku rywalowi, o tyle w drugiej połowie po stracie gola nie potrafiliśmy odpowiedzieć sportową złością. To jest dołujące, że przy wsparciu kibiców nie potrafiliśmy odpowiedzieć agresywnością, złością, determinacją, która przełożyłaby się na akcje. Nie mogliśmy wykrzesać z siebie energii do gry ofensywnej, do agresywności w ataku. Druga połowa była słaba w naszym wykonaniu i mimo zmian, wprowadzenia napastnika nasz obra gry się nie zmienił. Też czuję się za to odpowiedzialny. Wyniki, które notujemy nie sprzyjają nabieraniu pewności siebie. Potrzebujemy jakiegoś konkretu. Brakuje nam pewności siebie, umiejętności podjęcia decyzji i zdecydowania. Teraz musimy patrzeć na najbliższy mecz. Potrzebujemy zwycięstwa. Mówienie o dalekiej przyszłości po takim meczu byłoby niezrozumiałe.