Sezon grzybowy 2023 – co zrobić, gdy spotkamy w lesie wilka?
Pani Maria z Sieradza jest przekonana, że natknęła się na wilki, w dodatku poza lasem. – Spacerowałam po polu w okolicy Sieradza i zauważyłam grupę zwierząt – trzy sztuki. Myślałam, że to sarna, ale później zobaczyłam, że są szare i dziwnie się poruszają. Zupełnie inaczej niż sarny. Jakby się skradały – opowiada kobieta.
W mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej informacji o wilkach. Potwierdza je także Katarzyna Kaźmierczak z Nadleśnictwa Poddębice. – Ludzie obserwują pojedyncze osobniki, jednak nie należy się tym przejmować. Należy zachować spokój, ponieważ jest to normalne zjawisko. Szczególnie jesienią wilki przemieszczają się, szukając większych kompleksów leśnych i pożywienia – dodaje.
Wilki pokonują dziennie nawet kilkadziesiąt kilometrów. Leśnicy przekonują, że w powiatach sieradzkim czy poddębickim są raczej przejściowo, nie jest to docelowe miejsce ich bytowania.
„Wilki nas nie zjedzą”
Jak przekonuje Beata Michalska z Sieradza, miłośniczka bushcraftu, czyli sztuki leśnego obozowania, wilki usłyszą nas wcześniej niż my je zobaczymy.
Wilk jest bardzo płochliwy, a nasz zapach działa na niego – jak na każdą inną zwierzynę – odstraszająco. Na pewno nie przyjdzie nas zjeść. Nie przejdzie nas też powąchać i nie będzie się czaić, ani nie zaatakuje. Nasz zapach kojarzy mu się z niebezpieczeństwem. W Polsce raczej nie występuje dzikie zwierzę, które mogłoby zaatakować turystę bez powodu. Zaatakuje, gdy poczuje się zagrożone. A zagrożeniem dla wilka może być pies, który często towarzyszy człowiekowi – tłumaczy.
W regionie wilki, w odróżnieniu od lisów, nie zapuszczają się blisko domostw. Beata Michalska dodaje, że jeśli ktoś się boi, może wziąć ze sobą na spacer silny gaz pieprzowy lub pistolet hukowy. Czasem wilki są mylone ze zdziczałymi psami, wtedy takie akcesoria mogą pomóc się przed nimi obronić.
Komentowane 2
Spotkałem dwa wilki podczas przejażdżki rowerowej 27 września na ścieżce w lesie (pomiędzy Kłoniczkami a Leniszkami, na granicy powiatu wieruszowskiego i wieluńskiego). Jeden z nich biegł przed moim rowerem w dość bliskiej odległości przez kilkanaście metrów nim czmychnął w bok, drugi prędzej zboczył mi z trasy 🙂 Ale pietra mi trochę napędziły.
Ooooo, szczeniaki Daniela 😎