Proces podpalacza ze Zduńskiej Woli
Do pożaru mieszkania na poddaszu jednej z kamienic w Zduńskiej Woli, w którym śmierć poniosły trzy osoby, doszło w nocy 13 stycznia tego roku.
Policja szybko ustaliła, że było to podpalenie, a sprawcą jest 33-letni Robert S., który w toku śledztwa przyznał się do winy. W swoich zeznaniach podkreślał jednak, że nie miał zamiaru nikogo zabić.
Czytaj: Pożar kamienicy w Zduńskiej Woli
Na rozprawie (6 października) w Sądzie Okręgowym w Sieradzu, prokurator Tomasz Gągorowski przekonywał, że podpalając drzwi mieszkania, Robert S. miał zamiar zabić znajdujące się w nim osoby, wśród których była jego dawna konkubina i jej nowy partner. Wykazywał, że oskarżonym kierowała zazdrość i chęć dokonania zemsty za odrzucenie przez byłą partnerkę, której wcześniej już groził – także śmiercią.
– Oskarżony nie zapukał do drzwi, nie zawołał mieszkańców by otworzyli mu drzwi, czy nawet zagrozić im, że jeżeli tego nie zrobią, podpali drzwi. Oskarżony niczego takiego nie zrobił – mówił prokurator, który zażądał dla oskarżonego kary dożywocia.
Obrona wnosi o 25 lat więzienia
Adwokat oskarżonego mecenas Małgorzata Branicka wniosła z kolei o 25 lat więzienia starając się przekonać sąd, że Robert S. nie miał zamiaru nikogo zabić a powodowały nim tylko silne emocje.
– Oskarżony był pod wpływem silnego wzburzenia. Być może nie było ono uzasadnione okolicznościami, bo zazdrość nie usprawiedliwia takiego działania, ale na pewno działał pod wpływem silnych emocji – przekonywała mecenas Branicka.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść w przyszłym tygodniu.