Ł jak Łódź i… łódź
W stolicy województwa łódzkiego zrealizowano część zdjęć do „Dziewczyny z igłą” w reżyserii Magnusa von Horna. Film walczy o Oscara w kategorii międzynarodowej. Poza duńskim kandydatem na liście nominowanych znalazły się także: „Emilia Perez” (Francja), „Nasienie świętej figi” (Niemcy), „I’m Still Here” (Brazylia) oraz „Flow” (Łotwa). Dla ostatniego z wymienionych to historyczna nominacja. Dodatkowo niejedyna. Animacja ma szansę na złotą statuetkę także w kategorii najlepszy pełnometrażowy film animowany. Poza obrazem Gintsa Zilbalodisa w finałowej „piątce” znalazły się również: „Dziki robot”, „W głowie się nie mieści 2”, „Wallace i Gromit: Zemsta Pingwina”, a także „Pamiętnik ślimaka”. „Flow” także ma związki z łodzią – takim właśnie środkiem transportu, przez zalany świat, porusza się czarny kot i jego czterech kompanów. Trzymamy kciuki za obie „łodziowe” produkcje.

M jak Madison Mikey
25-letnia aktorka weszła na hollywoodzkie salony za sprawą Quentina Tarantino, jednak to Sean Baker sprawił, że o młodej Amerykance usłyszał cały świat. Tytułowa rola w filmie „Anora” przyniosła jej Nagrodę BAFTA oraz nominacje do Złotego Globu i Oscara. O Mikey Madison śmiało można napisać, że to prawdziwe objawienie w świecie kina. Czy aktorka urodzona w 1999 roku otrzyma nagrodę w swoim rodzinnym mieście? Jej najgroźniejszą rywalką w kategorii pierwszoplanowej wydaje się Demi Moore („Substancja”), wszak Akademia lubi spektakularne powroty. W grze są także: Fernanda Torres („I’m Still Here”), Karla Sofia Gascon („Emilia Perez”) oraz Cynthia Erivo („Wicked”). Co ciekawe, w tym gronie tylko ostatnia z wymienionych była w przeszłości nominowana do Oscara. W 2019 roku za tytułową rolę – w filmie „Harriet”. Wówczas musiała uznać wyższość Rene Zellweger („Judy”).

N jak „Nosferatu”
Najnowszy film Roberta Eggersa otrzymał 4 nominacje do Oscara (kostiumy, charakteryzacja i fryzury, zdjęcia, scenografia). Współcześnie zreinterpretowane arcydzieło Friedricha Wilhelma Murnaua zachwyca od strony wizualnej. W kontekście wygranej mówi się głównie o zdjęciach (o nich później), niemniej scenografia także zasługuje na uznanie. Duet Craig Lathrop i Beatrice Brentnerova postarał się, by gotyk dosłownie wylewał się z ekranu. Czy jednak oscarowi debiutanci opuszczą Dolby Theatre ze złotymi statuetkami? Byłoby im zdecydowanie łatwiej, gdyby nie powstały filmy „Wicked”, który zgarnął już Nagrodę BAFTA i „Diuna: Część druga”. Za scenografię do prequela „Czarnoksiężnika z Oz” Victora Fleminga z 1939 roku odpowiadają Lee Sandales i Nathan Crowley. Pierwszy z duetu po raz trzeci staje w szranki po Nagrodę Akademii, drugi już po raz szósty. Jeśli chodzi o sequel „Diuny”, to zarówno Patrice Vermette, jak i Shane Vieau mają już na swoich półkach złote statuetki. Pierwszy został doceniony za pracę przy pierwszej części adaptacji powieści Franka Herberta (z 2021 roku), drugi za „Kształt wody”. Dla obu Kanadyjczyków nominacje to nie pierwszyzna. Łącznie – z tą obecną – mają ich aż 7. Pozostałe nominowane: Judy Becker i Patricia Cuccia („The Brutalist) oraz Cynthia Sleiter i Suzie Davies („Konklawe”) zaledwie dwie. Oczywiście, wcześniejszy dorobek nie musi oznaczać tegorocznego sukcesu. Niewykluczone, że tym razem Akademia doceni oscarowych żółtodziobów.

O jak O’Brien Conan
Pisząc oscarowy alfabet, nie można pominąć prowadzącego galę. Tym bardziej że w tym roku ta rola przypadnie debiutantowi. Amerykanin pochodzenia irlandzkiego swoje pierwsze telewizyjne kroki stawiał – w latach 1987-1991 – jako scenarzysta kultowego programu „Saturday Night Live”. W kolejnych – 1991-1993 – pracował przy nie mniej legendarnym serialu animowanym „Simpsonowie”. Był współproducentem i scenarzystą czterech odcinków. Z czasem został gospodarzem programów typu talk-show, a w ostatnich latach można go słuchać autorskim w podcaście. Conan O’Brien ma na swoim koncie 5 nagród Emmy (nominowany był 31 razy). Pierwotnie prowadzenie 97. ceremonii rozdania Oscarów zaoferowano jednak Jimmy’emu Kimmelowi. Amerykański komik nie chciał robić tego po raz piąty. Widać nie zależy mu na pogoni za rekordzistami. Absolutnym pozostaje Bob Hope, który prowadził Oscary 19 razy (14 indywidualnie). Za plecami ma Billy’ego Crystala (9), a podium zamyka Johnny Carson (5).
P jak polskie akcenty
Na samym początku cyklu „Oscarowa krańcówka” zatrzymaliśmy się na przystanku „łódzkie akcenty”. Przy literze „P” warto wspomnieć także o tych polskich. W tym roku możemy trzymać kciuki nie tylko za „Dziewczynę z igłą” czy „Wojnę porcelanową”, do której animacje realizowało warszawskie studio. Także we wspomnianym – w pierwszej części alfabetu – „Konklawe” jedną z ról zagrał Jacek Koman. Nominacji nie otrzymał, ale jego bohater jest istotnym elementem filmowej układanki. Jedną z producentek filmu „The Brutalist” jest natomiast Klaudia Śmieja-Roztworowska. Z kolei Robert Eggers, czyli reżyser „Nosferatu” opowiadał w wywiadach, że inspirowały go przy pracy… polskie horrory. Wymieniał nazwiska m.in. Andrzeja Żuławskiego czy Janusza Majewskiego. Jest jeszcze Jesse Eisenberg, czyli Amerykanin, który starał się o polskie obywatelstwo (niewykluczone, że już nawet je posiada). Jego „Prawdziwy ból”, który współprodukowała łodzianka Ewa Puszczyńska, ma szansę na dwa Oscary, w tym w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny. Aktor w przeszłości był już nominowany do Oscara, ale w kategorii pierwszoplanowej („The Social Network”). W 2011 roku przegrał z Colinem Firthem („Jak zostać królem”). Jak będzie tym razem? Za rywali ma oscarowych żółtodziobów: Coralie Fargeat („Substancja”), Seana Bakera („Anora”), duet Mona Fastvold i Brady Corbet („The Brutalist) oraz tercet Tim Fehlbaum, Moritz Binder i Alex David („September 5”). Jesse Eisenberg powtórzy wynik z gali rozdania Nagród BAFTA?
R jak rekord
„Emilia Perez” otrzymała 13 nominacji i ma szansę na 12 statuetek (2 nominacje w kategorii najlepsza piosenka). Dzieło Jacquesa Audiarda tym samym przeszło do historii jako film nieanglojęzyczny z największą liczbą nominacji. Wcześniej ten tytuł dzieliły „Przyczajony tygrys, ukryty smok” i „Roma”. Obie produkcje otrzymały po 10 nominacji. Jeśli antymusical twórcy „Proroka” faktycznie sięgnąłby po tuzin Oscarów, wyprzedziłby trójkę z klubu „11”. To jak dotąd rekord w liczbie zdobytych Nagród Akademii. W recenzji pisaliśmy już, że meksykańska rozśpiewana telenowela rodem z Paryża nie powinna zagrozić filmom: „Ben Hur”, „Titanic” i „Władca Pierścieni: Powrót Króla”, niemniej wszystko się może zdarzyć. Przebój Anity Lipnickiej nucić pod nosem powinna także Diane Warren. Czy w tym roku zamieni swoją szesnastą okazję na pierwszą statuetkę? Niewykluczone, że i tym razem amerykańska gwiazda będzie musiała obejść się smakiem – faworyzowane są przeboje „El Mal” i „Mi Camino” z „Emilii Perez”.

S jak „Substancja”
Wspomniane już zostało, że Demi Moore, która gra w filmie Coralie Fargeat pierwsze skrzypce, ma szansę na premierowego Oscara w karierze. O złotą statuetkę powalczą także: Pierre Olivier Persin, Stéphanie Guillon, Frédérique Arguello, Marilyne Scarselli, czyli osoby odpowiedzialne za charakteryzację i fryzury. Trzeba przyznać, że robotę wykonali perfekcyjnie. Koncertowo oszpecili nie tylko byłą żonę Bruce’a Willisa, ale także jej ekranową partnerkę Margaret Qualley. „Substancja” ma już za charakteryzację Nagrodę BAFTA. W tej kategorii w grze o Oscara są także: wspomniane już wcześniej filmy: „Wicked”, „Emilia Perez”, „Nosferatu” oraz „A Different Man”. Dla ostatniego z wymienionych to jedyna nominacja. Body horror w Los Angeles będzie bić się łącznie o nagrody w pięciu kategoriach (film, aktorka, reżyser, scenariusz oryginalny, charakteryzacja i fryzury)

Ś jak ścieżka (dźwiękowa)
W kategorii najlepsza muzyka oryginalna, w gronie nominowanych znalazło się aż trzech zdobywców Oscara. Warto dodać, że tylko dwóch otrzymało złote statuetki za kompozycje. Zacznijmy od Volkera Bertelmanna („Konklawe”). Dwa lata temu Niemiec odbierał złotą statuetkę za soundtrack do wojennego „Na Zachodzie bez zmian”. Powetował straty po przegranej w 2017 roku. Kolejnym z nominowanych laureatów jest Stephen Schwartz. Ze statuetki cieszył się dawno, bo w 1996 roku. Odbierał ją za pracę przy animacji „Pocachontas”. Wówczas jednak kategoria muzyka oryginalna była podzielona na dwie podkategorie – komedia i musical oraz dramat. 76-letni Amerykanin triumfował w tej pierwszej. Teraz wspólnie z Johnem Powellem przygotował muzykę do „Wicked”. Jego partner smaku Oscara nie zna. Nominowany był raz – w 2011 roku muzyka oryginalna – „Jak wytresować smoka”). Przegrał jednak z duetem Trent Reznor i Atticus Ross (“The Social Network”). Trzecim ze zdobywców Oscara jest Kris Bowers, autor muzyki do animacji „Dziki robot”. Na Oscarach debiutuje jako kompozytor, ale to właśnie on w ubiegłym roku otrzymał złotą statuetkę za najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny („Ostatni warsztat”). Autorzy muzyki do dwóch pozostałych filmów, czyli Camille Dallmais i Clement Ducol („Emilia Perez”) oraz Daniel Blumberg („The Brutalist”) są oscarowymi nowicjuszami. Faworytem jest londyńczyk pracujący przy dziele Brady’ego Corbeta. Dziennikarze „The Hollywood Reporter” nazwali dzieło Brytjczyka „potężną ścieżką dźwiękową”. W Radiu Łódź również nie brakuje entuzjastów talentu 35-latka. Wśród nich jest m.in. Marcin Tercjak z redakcji muzycznej.
A jeśli chodzi o dźwięk, to tutaj zdecydowanym faworytem jest „Diuna: Część druga”. Kwartet dźwiękowców pracujący przy tej produkcji ma na swoim koncie łącznie… 6 Oscarów (4 za montaż dźwięku) i aż 25 nominacji. Dla porównania kwintet autorów dźwięku do „Emilii Perez” to pierwsze nominacje. Stawkę w kategorii dźwięk uzupełniają obrazy: „Kompletnie nieznany”, „Dziki robot” oraz „Wicked”.
T jak ten najlepszy(ch)
Dziesięć w języku angielskim to „ten”. A właśnie tyle filmów powalczy o Oscara w kategorii najlepszy film. Co ciekawe, każdy z wyróżnionych nominacją obrazów został doceniony w więcej niż jednej kategorii. Pisaliśmy już, że „Emilia Perez” rozbiła bank. O trzy nominacje mniej mają „The Brutalist” i „Wicked”. Na najniższym stopniu podium z ośmioma nominacjami znajdują się „Konklawe” i „Kompletnie nieznany”. W sześciu kategoriach nominowana jest „Anora”, w pięciu „Diuna: Część druga” oraz „Substancja”, w trzech „I’m Still Here”. Stawkę z dwoma nominacjami zamyka „Nickel Boys”. Którzy z producentów usłyszą w Dolby Theatre słynne – „and the Oscar goes to”? W naszym subiektywnym rankingu stawiamy na dzieło Brady’ego Corbeta, ale kto wie, może Akademia pokieruje się decyzją jury z Cannes i „Anora” zgarnie nie tylko Złotą Palmę? Byłaby to pierwsza taka sytuacja od 2019 roku („Parasite”). Nie chcemy tylko nie powtórki z 2017 roku, kiedy Jordan Horowitz, jeden z producentów „La La Land”, odbierając Oscara za najlepszy film, ze sceny Dolby Theatre przekazał:
Przepraszam, to pomyłka. „Moonlight” wygraliście kategorię najlepszy film. To nie żart. Podejdźcie tutaj.
Autorami największej wpadki w historii Oscarów byli Faye Dunaway i Warren Beatty. Filmowi „Bonnie i Clyde” wręczali najważniejsze statuetki wieczoru. Otrzymali jednak złą kopertę i przeczytali, że najlepszym filmem jest „La La Land”. Okazało się jednak, że Akademia była innego zdania. Wracając do tegorocznej „dziesiątki”, nie od dziś wiadomo, że nie zawsze wygrywa najlepszy film. Magia Oscarów.
U jak ujęcia filmowe
Według definicji zaczerpniętej z publikacji Jerzego Płażewskiego „Język filmu”, ujęcie to najmniejsza dynamiczna jednostka budulca filmowego zawarta między dwoma najbliższymi cięciami montażowymi. Zatrzymajmy się przy montażu właśnie. Które cięcia montażowe podobały nam się najbardziej? Te, za które odpowiadał David Jancso („The Brutalist”). Nadają fantastyczny rytm całej opowieści. Ostatnio o Wegrze zrobiło się głośno, jednak nie za sprawą montażu. To właśnie budapesztańczyk przekazał do publicznej wiadomości, że przy tworzeniu „The Brutalist” posiłkowano się sztuczną inteligencją, by poprawić akcent Adriena Brody’ego. Rozpętała się medialna burza, po której zaczęły pojawiać się kolejne doniesienia o użyciu AI. Potwierdzono, że na taki krok zdecydowali się twórcy także innych nominowanych m.in. „Emilii Perez”, „Marii Callas”, czy „Kompletnie nieznanego”. Skoro Kapituła nagradza efekty specjalne, niewykluczone, że za jakiś czas pojawi się nowa kategoria – najlepsze użycie AI. A co do montażu, nominowany jest także Sean Baker („Anora”). 53-latek z New Jersey to człowiek-orkiestra. W tym roku ma szansę aż na 4 Oscary (także film, scenariusz, reżyseria) – nie ma sobie równych. Chrapkę na montażową wygraną ma także z pewnością laureat Nagrody BAFTA – Nick Emerson („Konklawe”). Listę uzupełniają Juliette Welfling („Substancja”) i Myron Kerstein („Wicked). Co ciekawe, tylko ostatnia dwójka w przeszłości była nominowana do nagród Akademii.

W jak „Wybraniec”
Polityka jest nieodłącznym elementem Oscarów. W ubiegłym roku laureaci w swoich przemówieniach potępiali konflikty zbrojne, toczące się na Ukrainie i Bliskim Wschodzie. Wśród wygranych w kategorii pełnometrażowy film dokumentalny był Mścisław Czernow, który powiedział ze sceny, że prawdopodobnie jest pierwszym reżyserem, który mówi, że nie chciałby nakręcić tego filmu. Z kolei prowadzący galę Jimmy Kimmel odpowiadał Donaldowi Trumpowi na jego wpis z social mediów, w którym napisał, że Oscary są nudnym i poprawnym politycznym programem, a komik jest najgorszym gospodarzem w historii. – Czy nie minął twój pobyt w więzieniu? – pytał Kimmel. Czy podobne przytyki pojawią się na tegorocznej gali? Akademia przecież nominowała dwóch aktorów z najnowszego filmu Ali Abbasiego. Tym razem pochodzący z Iranu reżyser opowiedział historię młodego Donalda Trumpa (w tej roli świetny Sebastian Stan). Na ekranie pokazał jego relację z Royem Cohnem (znakomity Jeremy Strong), mentorem biznesmena-polityka. Jak nie trudno się domyślić, nowo wybrany prezydent USA skrytykował swoją filmową biografię. Wspólnie ze swoimi prawnikami wysłał list, aby zaprzestać jego dystrybucji. Sztab Republikanina natomiast uznał produkcję za „czystą fikcję” i próbę ingerencji w wybory prezydenckie. Ostatecznie „Wybraniec” nie przeszkodził 78-latkowi wrócić do Białego Domu. Czy jego wypowiedzi na temat wojny na Ukrainie i próby dogadywania się z Putinem mogą mieć wpływ na werdykty Akademików? Trudno stwierdzić. Trzeba jednak pamiętać, że wśród nominowanych – w kategorii pełnometrażowy film dokumentalny – jest m.in. „Wojna porcelanowa”. W kontekście ostatnich wydarzeń obecność tej produkcji nabiera jeszcze bardziej symbolicznego znaczenia.
Z jak zdjęcia
Lol Crawley („The Brutalist”), Greg Fraser (“Diuna: Część Druga”), Paul Guilhaume (“Emilia Perez”), Edward Lachman (“Maria Callas”) i Jarin Blaschke (“Nosferatu”). Co łączy tę piątkę? Wszyscy są mężczyznami i każdy ma szansę na Oscara za zdjęcia. Co dzieli? Tylko jeden z nich ma już na swoim koncie złotą statuetkę. Greg Fraser triumfował przy okazji pierwszej „Diuny” Denisa Villeneuve’a. Kto jest faworytem? Naszym zdaniem Lol Crawley. Bez jego zdjęć „The Brutalist” nie miałby takiej siły rażenia. Kadry znakomicie korespondują z muzyką Daniela Blumberga, tworząc osobną opowieść. Choć doceniamy wysiłek Jarina Blaschke, trzymamy kciuki za 50-letniego operatora z angielskiego Shrewsbury – niedawno otrzymał Nagrodę BAFTA. Jednocześnie żałujemy, że Kapituła nie doceniła zdjęć Michała Dymka z filmu „Dziewczyna z igłą”. A tam żałujemy, uważamy to za skandal!

Ż jak żatnom
Zakończyliśmy skandalem, więc, żeby załagodzić sytuację, mamy jeszcze żart na koniec. Żart – jak na literę „Ż” przystało. Pewnie zastanawiacie się, czym jest tajemniczy „żatnom”. Otóż jest to słowo montaż, tyle że czytane od tyłu. Co oznacza? Nic, w końcu miał być to żart, a o samym montażu pisaliśmy wcześniej. Przyjmijmy zatem, że zakończymy nasz oscarowy alfabet na zdjęciach. Ta „zetka” nie pozostawia złudzeń. Zaiste.
I to by było na tyle. Prześwietliliśmy Oscary 2025 od A do Z. Teraz pozostaje już tylko czekać na rozstrzygnięcia. Przypominamy, relacja tekstowa NA ŻYWO na naszej stronie internetowej już w nocy z niedzieli na poniedziałek (2 na 3 marca). Początek o godz. 1. Link znajdziecie TUTAJ.
Wszystkie teksty z cyklu „Oscarowa krańcówka” dostępne są TUTAJ
Zapraszamy na filmową podróż na falach eteru i Internetu. To nie będzie film drogi, a przygoda, dzięki której będziecie doskonale przygotowani do oscarowej gali i przede wszystkim dobrze poinformowani o tym, co się dzieje w światowej kinematografii. Pod opieką Agaty Gwizdały, która prowadzi audycję „Agata i film” oraz filmoznawcy Mariusza Janika, internetowego Ninja, dowiecie się wszystkiego o twórcach nominowanych filmów, a także będziecie mieli szansę wygrać podwójny voucher do Kina Charlie wraz z przejazdem taxi. Poczujecie się jak gwiazdy!
Oscary to najważniejsza nagroda filmowa świata, a zatem nie przegapcie ciekawostek, informacji, rekomendacji, recenzji i wskazówek. Oscarowa krańcówka – zapinajcie pasy i jedziemy przez HollyŁódź do Hollywood. Przystanki w środku tygodnia i w soboty o godz. 16 w audycji „Agata i film”. A niedziela? W niedzielę idźcie do kina!