Profesor Michał Rusinek odwiedził Wojewódzką Bibliotekę Publiczną im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi. Nasza reporterka Joanna Karp zapytała go o muzyczne inspiracje słowem Wisławy Szymborskiej.
Michał Rusinek: Pozwolę sobie złożyć najlepsze życzenia wszystkim radiowcom i radiowczyniom w tym dniu szczególnym. A po drugie odpowiem. Szymborska miała do piosenek na podstawie swoich wierszy stosunek ambiwalentny. Z jednej strony powtarzała, że wiersz jest taką zamkniętą całością, która już niczego nie potrzebuje. Ani nie potrzebuje ilustracji, ani ilustracji muzycznej. Z drugiej strony 1965 roku, kiedy Łucja Prus wygrała festiwal w Opolu do wiersza „Nic dwa razy”. Szymborska przyznała, że taki rodzaj popularności jest bardzo cenny, bo wiersz dociera szerzej niż zwykle, by docierał i dociera do takich odbiorców, i odbiorczyń, może niekoniecznie czytają codziennie poezję. Kiedyś się tak nie mówiło, ale jest to takie działanie promujące poezję.
Joanna Karp: Wisława Szymborska lubiła te muzyczne interpretacje?
MR: Ceniła je i wiedziała, że mają taką funkcję promocyjną. Kiedyś, przyznam, że zmusiłem ją do tego, żeby odsłuchała płytę, może nie ze wszystkimi, ale wieloma piosenkami do
słów Szymborskiej. I ona dzielnie wysłuchała tego wszystkiego i najbardziej jej się spodobał taki utwór, bo trudno to nazwać piosenką Hanny Banaszak „Nienawiść”. To jest jej wiersz „Nienawiść”, który jest właściwie melodeklamowany przez Hannę Banaszak. Ten sposób podobał się Szymborskiej najbardziej, bo ona uważała, że wiersze należy czytać ze zrozumieniem, po cichu, tak jakby się myślało.
JK: Czy trudniej jest powiedzieć niż pokazać?
MR: Oczywiście, żyjemy w czasach cywilizacji obrazkowej, gdzie obraz mówi więcej niż słowo, ale ja broniłbym słowa z różnych względów, także zawodowych. Mam wrażenie, że słowa też mają taką umiejętność i taką funkcję budowania obrazów, zwłaszcza metafora. I przekonuje swoich studentów, żeby nie robili prezentacji multimedialnych, tylko żeby nauczyli się tak mówić, żeby w umysłach ich odbiorców rysowały się takie obrazy, jakie oni chcą.
JK: Wracając do Wisławy Szymborskiej, zapytam o pana ulubiony wiersz.
MR: Ja na to pytanie nie odpowiem, wymigam się z tej odpowiedzi, ale wyjaśnię dlaczego. Mam wrażenie, że Wisława Szymborska pisała, jak to Goethe kiedyś mówił w swojej poezji, poezję okolicznościową. To nie jest określenie deprecjonujące i ironiczne, ale rozumiem to tak, że czasami zdarzają się w życiu różne okoliczności. Mam takie wrażenie, że na każdą z tych okoliczności, albo na prawie każdą, Szymborska napisała wiersz. Więc jak mnie się rodziły dzieci, a dwa razy mi się to zdarzało, to moim ulubionym wierszem był wiersz o narodzinach dziecka. Na urodziny dziecka świat nigdy nie jest gotowy. Kiedy zdarzają nam się smutne sytuacje, bo i tak bywa, to też są wiersze. I o śmierci, i o rozwodzie, i o sytuacjach dramatycznych. I wtedy, kiedy mnie się przydarzają takie sytuacje, wtedy taki wiersz na takie sytuacje jest w tym momencie moim ulubionym.