Rośnie liczba zwolnień z WF-u
Raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wskazał, że nadwagę i otyłość odnotowano u 32 proc. polskich dzieci w wieku 7-9 lat. Jest to 8. miejsce wśród badanych krajów w Europie.
W liceach uczennice martwią się o rozmazany makijaż, a w podstawówkach rodzice o przemęczenie dzieci.
– Z roku na rok tej młodzieży, która chętnie uczestniczy w lekcjach WF-u, jest coraz mniej. Interesują ich przede wszystkim telefony i gry. Młodzież z roku na rok jest coraz słabsza. Bo im się nie chce ćwiczyć, takie odnoszę wrażenie. Fakt, że nauki mają dużo. Niektórzy jednak chodzą na te zajęcia pomimo tego, że jest dużo nauki. Nieraz powiedzą, że dzisiaj nie przyjdę, bo mam jutro klasówkę. Natomiast szczerze mówiąc, przyczyną często jest też lenistwo – ocenia Aneta Jabłońska, nauczyciel WF-u w IX LO w Łodzi.
Doktor Paweł Lewek specjalista medycyny rodzinnej z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi podkreśla, że lekcje WF-u to minimum aktywności fizycznej dla młodzieży.
– Ruch, który jest dostępny w szkole to, można powiedzieć, takie konieczne minimum. Tak naprawdę dziecko prócz tego powinno mieć dodatkowe jeszcze zajęcia. Odmowa wystawienia zwolnienia zwykle łączy się z rozmową z rodzicem. W wielu przypadkach, szczególnie jeżeli mówimy o dziecku, które ma nadwagę, często tutaj argumentem rodziców jest to, że dziecko nie daje sobie rady albo w jakiś sposób rówieśnicy źle się odnoszą do niego – mówi Paweł Lewek.
Bywa tak, że decyzja o zwolnieniu z WF-u nie wychodzi od dziecka, tylko od rodzica.
– W dzisiejszych czasach mamy przewrażliwionych rodziców. Stwarzają taki parasol ochronny nad dziećmi. Mówią, że dziecko się spoci, że będzie chorowało, bo jest nie przyzwyczajone do takiego wysiłku. Ale przecież wychowanie fizyczne, ćwiczenie na dworze właśnie poprawiają tę kondycję dziecka – dodaje Bogumiła Cichacz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 70 w Łodzi.
Komentowane 1
Jadąc do pracy słuchałam reportażu o coraz mniejszej liczbie uczniów ćwiczących na lekcjach WF i nie ukrywam- mam mieszane uczucia. Obarczanie winą za całą sytuację nadopiekuńczych rodziców, zwalniających dzieci z zajęć, bo się zgrzeje i zaziębi, lub mówienie o lenistwie dzieci, ich przewrażliwieniu na opinie innych jest niesprawiedliwe. A co z niedostosowaniem szkół, brakiem porządnych sal gimnastycznych, przebieralni z prysznicami, beznadziejnie pomyślanym ułożeniem zajęć, które często wypadają w środku dnia? Co z brakiem naprawdę dobrze wykształconych nauczycieli, takich z prawdziwym powołaniem i pasją, którą będą umieli przekazać swoim podopiecznym? Dlaczego nie zmienia się podstawa programowa, która jest bardzo niedopasowana do oczekiwań dzisiejszej młodzieży? Może WF nie powinien być na ocenę? Może powinno być tylko zaliczenie za samo uczestniczenie w zajęciach, co ucięłoby wszystkie kwestie związane z tym, że ktoś jest gorszy, mniej sprawny? Jest na zajęciach, ćwiczy i to jest najważniejsze.
Przy okazji- jestem szczęśliwą matką dwojga dzieci, które nie unikały nigdy zajęć z WF, lubią ruch i angażują się w przeróżne aktywności. Nie mniej jednak nawet od nich wielokrotnie słyszałam, że jest nudno, ciągle robią to samo, pan/pani rzuci przysłowiową piłkę między klasę i mają grać w cokolwiek, lub też muszą wciąż zaliczać rzuty piłką lekarską, palantową, skakać, biegać na różne dystanse itd.
Dzisiejsze dzieciaki szybko się nudzą, takie już są, że potrzebują ciągłych bodźców i nowości. I – uwaga- nie jest to ich wina. To my ich takich wychowaliśmy.