W Łodzi odbył się tzw. warsztaty z patoparkowania, na które zostali zaproszeni samorządowcy. Jaki był ich cel? Zwrócenie uwagi na problem parkowania samochodów na chodnikach.
– Każdy, kto odwiedzi Kraków i widział, jak wygląda miasto po wdrożeniu kilka lat temu uchwały krajobrazowej, wraca z powrotem do domu i krwawią mu oczy, ponieważ jakby widzi te reklamy. Zostałem na to w którymś momencie uwrażliwiony i nie mogę sobie z tym w jakiś sposób poradzić. Utopijnie wierzę, że chodniki służą do chodzenia – podkreśla Szymon Nieradka, organizator warsztatów Koordynator Miejskiej Agendy Parkingowej.
Rozwiązaniem tego problemu według części łódzkich radnych mają być parkingi podziemne.
– Mają być budowane parkingi wielopoziomowe, bo ich budowa stanęła po raz kolejny, W sytuacji, kiedy operatorowi to się nie będzie opłacało, miasto będzie dopłacało do kosztów i miasto będzie traciło po raz kolejny pieniądze. A miasto to nie tylko Hanna Zdanowska, ale my wszyscy – zaznacza Kosma Nykiel, niezrzeszony łódzki radny.
Podczas warsztatów poruszono problem wysokości mandatów za parkowanie w miejscach, które nie są do tego przeznaczone. Dla porównania, za zaparkowanie auta na pasie zieleni grozi mandat w wysokości 100 złotych. Natomiast za przejazd bez ważnego biletu w komunikacji miejskiej grozi kara w wysokości 509,60 zł.