Dramatyczny finał wizyty w salonie dla psów? Właścicielka Zuzi obwinia groomerkę za śmierć jej czworonoga [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]
Jedna z mieszkanek Aleksandrowa Łódzkiego zwróciła się o pomoc do Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Jej zdaniem właścicielka jednego z salonów pielęgnacyjnych, przez niewłaściwe wykonanie zabiegu, doprowadziła do śmierci jej psa. Okoliczności śmierci czworonoga nie są jednak oczywiste.
Dramatyczny finał wizyty w salonie dla psów?
Pani Małgorzata z Aleksandrowa Łódzkiego oskarża jeden z salonów pielęgnacyjnych dla psów o śmierć Zuzi – szpica miniaturowego, który był z kobietą od 12 lat. – Niestety, trafiła w ręce pani, która zrobiła jej krzywdę – mówi właścicielka Zuzi. – Jej cierpienie było przerażające. Umierała i nie można było jej pomóc – dodaje.
Zrozpaczona kobieta zgłosiła się do Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Zwróciła się do nas właścicielka psa, który nie przeżył wizyty w salonie pielęgnacyjnym. Zwierzę z urazami, otwartymi ranami, ropą trafiło do lekarza weterynarii. Niestety, pieska nie udało się uratować – mówi Amanda Chudek, prezes stowarzyszenia.
Jak dodaje, zwierzę prawdopodobnie zostało okaleczone przy użyciu niezdezynfekowanego sprzętu. – Doprowadziło to do zakażeń, poparzenia, a następnie do otwarcia ran i ropnicy, która doprowadziła do śmierci zwierzaka.
Co wydarzyło się w salonie pielęgnacyjnym?
Zdaniem groomerki, która zajmowała się Zuzią, z jej strony nie doszło do żadnych zaniedbań. Kobieta podkreśla, że nie zrobiła psu krzywdy. – Jestem groomerem od 12 lat. Pani ma cztery psy i umawiałyśmy się na wizytę innego czworonoga. Zrobiło mi się szkoda pieska, dlatego postanowiłam pomóc – wyjaśnia groomerka.
Jak dodaje, Zuzia nie była u fryzjera 4 lata, choć powinna być wyczesywana przynajmniej raz na 3 miesiące. – Ciężko nam było ogarnąć zwierzaka – mówi kobieta.
Pies był poparzony?
Właścicielka Zuzi z kolei podkreśla, że po wizycie w salonie zauważyła, że jej pies ma wyrwane włosy na grzbiecie. – Zapytałam panią w salonie co się stało i usłyszałam, że Zuzia mogła mieć w tym miejscu dreda – opowiada właścicielka 12-letniej suczki.
Inną wersję wydarzeń przedstawia groomerka. – Po paru dniach pani przyszła i powiedziała, że poparzyłam jej psa suszarką. Odparłam, że to niemożliwe, bo suszarki nie grzeją gorącym, tylko zimnym powietrzem. Usłyszałam, że weterynarz tak powiedział. W rozmowie ze mną nie użył jednak takiego stwierdzenia – mówi pracownica salonu pielęgnacyjnego.
Dodaje, że gdyby miała raz jeszcze podjąć się zadania pielęgnacji Zuzi, nie zdecydowałaby się na taki krok.
Okoliczności śmierci psa nie są jasne
Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego doszło do śmierci czworonoga. Jego stan pogarszał się stopniowo – w ciągu kilku dni. Nowe światło na tę sprawę mógłby rzucić lekarz weterynarii, który opiekował się Zuzią. Odmówił jednak komentarza.
Wszystko wskazuje na to, że sprawa swój finał znajdzie w sądzie.
ZDJĘCIA, NAGRANIA WIDEO, WIĘCEJ INFORMACJI Z ALEKSANDROWA ŁÓDZKIEGO |