Coma w Radiu Łódź. Zespół rozpoczyna jubileuszową trasę koncertową [GALERIA ZDJĘĆ, WIDEO]
Koncertem w studiu muzycznym im. H. Debicha zespół Coma rozpoczął trasę Blisko, zorganizowaną z okazji 20. lecia działalności grupy.
Trasa jest wyjątkowa, ponieważ zespół zdecydował, że zagra koncerty w takich salach, które wielkością pozwolą być blisko publiczności. Wszystko po to, aby podziękować fanom za ostatnie 20 lat.
Grupa rozpoczęła trasę występem w Radiu Łódź, ponieważ właśnie tutaj muzycy najpierw debiutowali w eterze, później zaś nagrywali pierwszą płytę. W Studiu Koncertowym im. Henryka Debicha w Radiu Łódź Coma zagrała pierwszy ważny koncert. To tutaj zespół nagrywał “Pierwsze Wyjście z Mroku”. – Wtedy był odwrót muzyki rockowej na polskiej scenie. Rynkiem rządziły wielkie koncerny. Zespół, który odnosił sukcesy na lokalnym rynku, mógł tylko pomarzyć o wydaniu płyty wspomina Adam Kołaciński, były szef Redakcji Muzyki Radia Łódź. – Coma potrafiła zapełnić starą Dekompresję, do której przychodziło ok. 1,5 tysiąca osób; a nikt nie był zainteresowany, żeby wydać im płytę. Tworzyli szał w Łodzi. Kiedy trafili na Listę Przebojów Radia Łódź, przez 20 tygodni zajmowali pierwsze miejsce, mimo iż to nie były piosenki radiowe, ponieważ trwały nawet po osiem minut dodaje Kołaciński, wówczas prezenter listy, który pomógł Comie w wydaniu debiutanckiego albumu, zapraszając na jeden z koncertów szefów wytwórni płytowych.
– Gdyby nie on, to pierwszej płyty byśmy nie wydali potwierdzają muzycy Comy: Piotr Rogucki i Rafał Matuszak. – Adam był pierwszą osobą z radia, która w nas uwierzyła i stwierdziła, że nasza muzyka niesie za sobą coś tam.
– Były takie grupy, które w Łodzi zyskiwały status lokalnej gwiazdy. Coma jest takim właśnie sztandarowym przykładem dodaje Adam Kołaciński.
Członkowie zespołu wspominają, że nazwa zespołu powstała dosłownie w progach Radia Łódź. – Rzucaliśmy monetą, czy dalej będziemy się nazywać Voodoo Art, czy Coma.
Na sobotnim koncercie zjawiły się tłumy fanów. Nie zabrakło także osób, które były na pamiętnym koncercie przed 20. laty
Nazwa | Plik | Autor |
Coma – 20 lat później | audio (m4a) audio (oga) |
Tak grupa pisze o swoich początkach:
“Pierwsza próba zespołu miała miejsce w okolicach 12 listopada 1998 roku w piwnicy w domu Dominika Witczaka, ten moment uznaliśmy za początek kapeli. Na próbie powstały dwa utwory “Pasażer” i “Pokój bez widoków”. Melodia, potem tekst, taką przyjęliśmy strategię. Grało się dobrze Rogucki zdał egzamin jako nowy wokalista, przyszedł czas pomyśleć o profesjonalnej sali prób, mama Dominika nalegała już stanowczo. W warunkach zdemolowanej rozpadem przemysłu włókienniczego Łodzi oznaczało to próby w nieczynnej fabryce. Udało się na terenie “Wifamy”. To zakłady, w których produkowano oprócz krosien także obrotnice do czołgów i szable dla wojska, a od tego momentu rocka, reggae, punka, metal i wszystkie inne odmiany muzyki.
To był złoty okres dla dzieciaków w mieście, setki kapel za małe pieniądze wynajmowały sale w dawnych fabrykach. Wieczorami na dziedzińcach dudniło od zmiksowanych chaotycznie dźwięków. Nikt nie znał słów takich jak P.R., target, folołersi, promocja, strategia marketingowa, fonersy, medialny zasięg czy show case, grało się z miłości i ogromnej potrzeby by świat, w którym dziewczyny chodziły w rozciągniętych dziurawych swetrach (nieszczęsne wpływy Nirwany), w którym mortadela smażona w cieście naleśnikowym udawała kotleta schabowego, wydawał się trochę mniej ponury.
Pierwszy koncert, zimą nad klubem “La Strada” Na Żeromskiego 52 (nie ma już tego miejsca). Koncert to za duże słowo, 3 kawałki w przerwie między setami zespołu “Second Hand” tam na gitarze zasuwał Kobez, który dołączy do Comy za kilka lat. Następne granie to już poważny temat, 30 minut na juwenaliach politechniki łódzkiej. Po nas “Kuśka Brothers”, tak to dziwna nazwa, potem już tylko “T. Love”. Emocje, trema i sukces, w sensie rodzinie się podobało – “może kolejne kawałki zrobicie trochę spokojniejsze i naprawdę jeszcze kilka koncertów zagraci”.
Pierwsza “trasa”, około 10. koncertów w jednym klubie, raz, dwa razy w miesiącu w legendarnym Iron Horse, wynagrodzenie – kufel piwa na głowę. Kiedy oprócz rodziny jako słuchacze zaczęli pojawiać się obcy wiedzieliśmy, że coś się dzieje, kiedy w garderobie przed kolejnym koncertem pojawiła się krata piwa wiedzieliśmy, że to sukces, kiedy po ostatnim koncercie podszedł do nas właściciel i powiedział idzie tak dobrze, że za rok już u mnie nie zagracie, wiedzieliśmy, że nie zagramy. Pojawiło się to co najważniejsze, fani, tacy prawdziwi z ciała i kości. Nie podchodzili tylko po fotkę na insta, (nie było instagrama) chcieli z nami być.
Minęło 20 lat, my nadal chcemy być z Wami. Zagramy 20 koncertów w mniejszych salach, aby być BLISKO. 20 lat to dobra okazja do spotkania bez Instagrama”.
Coma powstała w 1998 roku. – Pierwsza próba odbyła się jesienią na łódzkiej Retkinii – wspomina Rafał Matuszak, gitarzysta. – To był taki ruch społeczny w Łodzi. Nigdy nie mieliśmy problemu z tym, żeby ludzi zebrać, którzy przychodzili pomagali, np. rozłożyć scenę. Niektórzy fani są z nami do dzisiaj – dodaje Piotr Rogucki, wokalista.