Wartoprzeczytać
Pewne rzeczy musisz w życiu zrobić – tajemnice stand-upu
Karol Kopiec – utalentowany artysta sceny stand-up, uczestnik i laureat wielu festiwali kabaretowych – odwiedził Łódź ze swoim autorskim kabaretowym programem zatytułowanym “Dwa”. O tym, czym jest stand-up i jak powstaje rozmawia Aleksandra Kotlińska.
Aleksandra Kotlińska: Czy cisza dla stand-upera w czasie występu to zabójstwo?
Karol Kopiec: Ja takich cisz miałem bardzo wiele i jeszcze żyje. Pokrótce: nie.
A.K.: To jak w takim razie poradzić sobie z taka ciszą?
K.K.: Zaakceptować, pogłaskać, nakarmić… Pomieszka, pomieszka i kiedyś sobie pójdzie.
A.K.: Stand-up to przede wszystkim interakcja z publicznością. Jak zrobić próbę kiedy tej publiczności nie ma?
K.K.: Wszystko zależy od tego, jaka jest Twoja intuicja. Czasami też czujesz, że to będzie śmieszne, a okazuje się, że nie. Tak też się zdarza. Ja odgrywam to sobie w wyobraźni. Zamykam oczy, zamykam uszy i mówię sobie w głowie nie ruszając w ogóle ustami.
A.K.: Jak ćwiczyć umiejętności stand-uperskie?
K.K.: Szkolenie stand-upera to po prostu praktyka, wychodzenie na scenę. Żeby być dobrym na scenie, trzeba dużo razy na nią wyjść.
A.K.: Ale chyba nie każdy ma tak, że od razu wszystko wie i potrafi. Czy jest to po prostu naturalne?
K.K.: Po części jest to naturalne, a po części wypracowane. Można też oglądać osoby, które są na scenie już od dawna. Jedyną rzeczą jaką rekomenduję, to po prostu wychodzenie na scenę.
A.K.: Pamiętasz swój pierwszy raz?
K.K.: Tak. To było 10 października 2008 roku. Pewne rzeczy po prostu musisz w życiu zrobi. Nie wiesz czemu. To jest przerażające. Ja się słaniałem na nogach. Kilka rzeczy miałem przygotowanych na kartce, ale nigdy nie wiedziałem, czy te rzeczy okażą się śmieszne. Podobno wyglądałem jakbym był po narkotykach. A byłem tylko po kawie. Mało co pamiętam z samego występu. Tylko tyle, że spociłem się w dwie minuty tak, jak przez całe życie.
A.K.: Czy w Twoim przypadku na scenie jest więcej improwizowania czy przygotowania?
K.K.: Opieram swoje występy na improwizacji, ale mam szkielet – około 25 tematów. Jest struktura i każdy żart jest jakoś rozpisany, ale wokół niego wiele może się wydarzyć. Energia w czasie występu jest bardzo ruchoma.
A.K.: Czym się różni występ stand-upera od występu kabaretowego?
K.K.: W kabarecie mamy scenkę rozpisaną słowo po słowie. Rzadko kiedy mamy w nim do czynienia z improwizacją, bo też nie o to chodzi. Stand-up jest oparty na relacji z widownią. Na bezpośredniej interakcji. To jest chyba bliższe widzom.
A.K.: “Muchy obserwują jak Biskupin płonie”… Możemy się spodziewać czegoś jeszcze o muchach?
K.K.: Mam coś jeszcze zrobić z muchami. Teraz chciałem zrobić trzy wkurzone muchy na poczcie. Zawsze chcę dodawać kolejną muchę. To powinno rosnąć.
A.K.: Czy są jakieś tematy tabu, o których nie wolno żartować?
K.K.: Cokolwiek istnieje w tym świecie, przemija. Wszystko jest więc tematem żartu. Nawet Biblia. Starałem się znaleźć punkt, który będzie ciekawy dla mnie komika.
A.K.: A jaki to punkt?
K.K.: Nie mogę powiedzieć teraz.
A.K.: Nie operujesz przekleństwami na scenie?
K.K.: Są występy gdzie dużo jest przekleństw. Decyduje o tym także specyfika miejsca.
A.K.: Czego życzyć Ci przed występem?
K.K.: Chyba po prostu otwartej widowni.
A.K.: W takiej razie życzę i otwartej widowni i dużo śmiechu.
K.K.: Dziękuje.
Z Karolem Kopcem rozmawiała Aleksandra Kotlińska.
Nazwa | Plik | Autor |