Wartoprzeczytać
Widzew Łódź przed trudniejszym sezonem?
Często mówi się, że drugi sezon w ekstraklasie jest trudniejszy od pierwszego, choć w ostatnich latach wielu beniaminków miało problem, żeby się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej. W tym gronie był choćby ŁKS Łódź. Nie bez trudu, ale utrzymać udało się w poprzednim sezonie Widzewowi Łódź. Teraz przed podopiecznymi Janusza Niedźwiedzia drugi sezon – czy będzie on trudniejszy?
Na to pytanie odpowiedź poznamy oczywiście pod koniec maja 2024 roku. Patrząc jednak na ruchy transferowe, moim zdaniem, fani czerwono-biało-czerwonych mogą mieć spore obawy o przyszłość ich drużyny, ale promyczki nadziei na dobre wyniki są.
Czy Widzew Łódź ma wystarczająco dobrych napastników?
Przede wszystkim jednak na razie trudno wyrokować, czy największy problem widzewiaków – słaba skuteczność – został rozwiązany. Imad Rondić nie zagrał w żadnym sparingu i nie wiadomo, w jakiej jest formie. Poza tym 97 meczów i 14 goli Bośniaka w czasie 3,5 roku gry w czeskiej ekstraklasie na kolana nie powala. Z kolei odkrycie poprzedniej rundy jesiennej – Jordi Sanchez okresu przygotowawczego nie przepracował w pełni, bo musiał leczyć jeszcze kontuzję z poprzednich rozgrywek. Trzeba też pamiętać, że po dobrej jesieni, Hiszpan wiosną częściej rozczarowywał i nawet nie tyle swoją nieskutecznością, co wynikającą z tego frustracją.
Słuchaj transmisji z meczu Widzew Łódź – Puszcza Niepołomice
Patrząc na skład Widzewa i pozycję „napastnicy”, na tych dwóch nazwiskach lista nam się kończy. Podobnie jak w poprzednim sezonie, najlepszym strzelcem może zatem zostać Bartłomiej Pawłowski, który dobrą formę potwierdził w sparingach. I to właśnie od gry tego piłkarza może zależeć to, czy drugi sezon Widzewa w PKO Ekstraklasie będzie trudniejszy. Jeśli zdrowie będzie dopisywało, Pawłowski może “zakręcić” się około 10 strzelonych goli w sezonie. A na kogo jeszcze z przodu może liczyć trener Janusz Niedźwiedź?
Sparingi pokazały, że odkryciem może być Antoni Klimek. Ja bym jednak poczekał jak ten młodzieżowiec poradzi sobie na poziomie ekstraklasowym. Cały czas grać nie może kolejny ze sprowadzonych latem młodych skrzydłowych – Dawid Tkacz.
Alvarez i Silva odkryciami Widzewa i całej PKO Ekstraklasy?
Kolejnym z nowych graczy, którzy mają odpowiadać za ofensywę widzewską jest Fran Alvarez. Hiszpan w sparingach pokazał, że do jego techniki nie można mieć uwag. Do tego ma zmysł do gry kombinacyjnej, to jednak – podobnie jak u Rondicia – jego „liczby” z poprzedniego sezonu optymizmem nie napawają. Jeden gol i jedna asysta – to dorobek Alvareza w 26 meczach na drugim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. Może jednak w systemie trenera Niedźwiedzia Hiszpan odnajdzie się lepiej w grze ofensywnej – na pewno ma takie możliwości, a kierunek iberyjski w polskich warunkach potrafi „odpalić”, co oglądaliśmy już wiele razy.
A jeśli już jesteśmy na Półwyspie Iberyjskim, to drugim piłkarzem, który może być największym wzmocnieniem Widzewa jest Luis da Silva. Portugalczyk może grać na środku i bokach obrony. Jest lewonożny, a przygodę z piłką rozpoczynał w Benfice Lizbona. Na pewno dla taktyki trenera Niedźwiedzia to bardzo obiecujący gracz, który potrafi wyprowadzać piłkę z własnej połowy.
Jeśli widzewiacy, którzy pozostali w drużynie zrobią postępy, powinno być dobrze
Od siebie dodam, że paradoksalnie na początku największy wzmocnieniem może być… Andrejs Ciganiks. Łotysz pierwsze dwa-trzy mecze w Widzewie miał niezłe, ale później rozczarowywał. Reprezentant swojego kraju przychodził jednak zimą, a to często jest sporym problemem w aklimatyzacji. Teraz może być jednak „odkryciem” w zespole Widzewa. I co istotne, od postępu tych, którzy w Łodzi już byli może zależeć najwięcej.
Do tego grona zdecydowanie zalicza się Henricha Ravasa. Słowacki bramkarz był na pewno odkryciem rundy jesiennej. Wiosną, miałem wrażenie, że rywale częściej byli w stanie wykorzystywać jego słabsze strony – grę na przedpolu i rzucanie się do płasko lecących piłek.
Pracujemy 💪🏻
🔜 #WIDPUN ⚽️ pic.twitter.com/7NoQHBiDQX
— Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) July 21, 2023
Ważne dla łodzian będzie też, to czy pozostali obrońcy – Patryk Stępiński, Mateusz Żyro i Serafin Szota – będą potrafili poprawić swoją grę i proste błędy ograniczyć do minimum. Poza tym, muszą też trzymać nerwy na wodzy oraz unikać kontuzji. Na tę chwilę tych obrońców jest bowiem czterech – doliczając Silvę. Oczywiście zawsze odkryciem może zostać młody Hubert Lenart, ale trener Niedźwiedź musiałby zacząć bardziej zdecydowanie stawiać na młodzieżowców. Być może wypali pomysł z przesunięciem do tyłu Pawła Zielińskiego, a jak nie, to dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek ma jeszcze ponad miesiąc na znalezienie wartościowego obrońcy.
Skład Widzewa jest zatem dość stabilny, ale też niezbyt liczny. Jeśli nowi gracze „odpalą”, a „starzy” się poprawią może być dobrze i łodzianie „zakręcą” się w okolicach środka tabeli. Jeśli nie, będzie trzeba walczyć o utrzymanie, bo drużyn podobnych „na papierze” nie brakuje i tak naprawdę wydaje się, że od reszty stawki odstawać może tylko… Puszcza Niepołomice.
Puszcza Niepołomice – dobra defensywa i mocne stałe fragmenty gry
Beniaminek prowadzony przez Tomasza Tułacza już od ośmiu lat ma jednak swój pomysł na grę. To nie są żadne ofensywne fajerwerki, tylko szczelna obrona, gra z kontrataków i wykorzystywanie stałych fragmentów gry. To przyniosło świetny efekt w poprzednim sezonie. To może być też zagrożeniem dla średniaków w PKO Ekstraklasie. Czy tak jest, i czy Widzew to średniak, być może przekonamy się już dzisiaj (23 lipca).
Na pewno, patrząc na historię spotkań Widzewa z Puszczą, kibice nie powinni nastrajać się na grad goli. Dotychczasowe cztery mecze ligowe to dwie wygrane łodzian po 1:0, jeden bezbramkowy remis i jedno zwycięstwo Puszczy. A jakże, 1:0. Do tego mamy dwa sparingi – triumf widzewiaków… 1:0. No i najstarsze, i okraszone największą liczbą bramek spotkanie. Mecz towarzyski z 2014 roku i remis 1:1.
Powinniśmy więc oglądać atakujących widzewiaków, którzy muszą być jednak czujni we własnej szesnastce przy wszystkich stałych fragmentach gry. A najlepiej jakby nie wybijali piłki za linię końcową boiska przy własnej bramce i nie faulowali rywali na własnej połowie. O sprawienie niespodzianki i przypomnienie się fanom „czerwono-biało-czerwonych” postarają się jednak m.in. Piotr Mroziński i Marcel Pięczek.