System Red Light podzielił kierowców
W poniedziałek (13 sierpnia) informowaliśmy, że system Red Light, zamontowany na rondzie Inwalidów w Łodzi, „upolował” 4 tys. kierowców, którzy przejechali na czerwonym świetle. Materiał wywołał dyskusję wśród internautów. Jednym z komentujących był Hubert Barański z Fundacji Fenomen, który uważa, że to nie polowanie na kierowców, a zwyczajne egzekwowanie przepisów prawa ruchu drogowego.Jeżeli ktoś ma problem, by zauważyć czerwone światło i wjeżdża na skrzyżowanie, łamiąc przepisy, to taki ktoś nie powinien mieć prawa jazdy – komentuje społecznik.Podobnego zdania jest Maciej Wisławski, kierowca rajdowy, rzecznik prasowy WORD w Łodzi. – Zanim uruchomimy silnik w samochodzie, powinniśmy uruchomić naszą wyobraźnię. Niestety, wielu kierowców lekceważy przepisy – dodaje.
„Prawo jazdy to broń w rękach kierowców”
Kierowcy, którzy przejeżdżają na czerwonym świetle, tłumaczą się pośpiechem, który jest spowodowany m.in. uliczne korki. – W Łodzi, jak w każdym innym mieście, są korki, ale to nie upoważnia kierowców do łamania przepisów. Jeśli dla samochodu wyświetlane jest czerwone światło, to znaczy, że pieszy czy rowerzysta w tzw. ruchu kolizyjnym ma zielone. A tam przecież mogą być nasze dzieci, rodzice, sąsiedzi. Gdy nieodpowiedzialny kierowca doprowadzi do wypadku, w którym zginie ktoś z naszych bliskich, będziemy go usprawiedliwiać? – pyta retorycznie Hubert Barański. Maciej Wisławski z kolei dodaje, że nie każdy powinien być kierowcą.Niektórzy mają tak zrytą psychikę, że powinni trzymać się z dala od samochodu. Prawo jazdy to niby tylko kawałek plastiku, ale w rękach nieodpowiedzialnych osób należy je traktować jako broń – podkreśla ekspert.System Red Light funkcjonuje w 44 miejscach w Polsce. Od początku roku w całym kraju odnotowano około 35 tys. wykroczeń.
Posłuchaj i dowiedz się więcej:
00:00
1X
Przykro mi, ale nic nie znalazłem.
Proszę wpisać inną frazę