Napięcie w Warszawie latem 1944 roku było ogromne. Mieszkańcy wiedzieli, że do ich miasta zbliża się armia sowiecka i wojna powoli zmierza ku końcowi. Ale Niemcy nadal mieli silną armię, która tak łatwo się zapewne nie podda. Dowództwu AK i władzom państwa podziemnego wydawało się, że Warszawę uda się wyzwolić własnymi siłami. Wówczas wojsko Stalina zostanie powitane przez władze lojalne wobec rządu londyńskiego. Zakładał to tzw. plan „Burza”.
Powstanie Warszawskie – długo odwlekana decyzja
Decyzja o podjęciu powstańczej walki z Niemcami w Warszawie została podjęta dopiero w II połowie lipca 1944 roku. Wcześniej kierownictwo AK nie zakładało działań zbrojnych w stolicy – dla uniknięcia zniszczeń i cierpień ludności cywilnej. W akcji „Burza” polskie oddziały miały koncentrować się poza stolicą i wkroczyć do niej po wycofaniu się Niemców lub w natarciu wraz z Armią Czerwoną. W ten sposób postąpiono podczas wyzwalania Wilna i Lwowa. Jak pokazały te dwie akcje, oddziały AK były niezdolne do samodzielnego zajmowania większych miast, jednak współpraca z sowiecką armią układała się w miarę dobrze… do czasu.
Tragedia rozpoczynała się po zakończeniu działań zbrojnych – oficerowie Armii Krajowej byli aresztowani, przez NKWD zaś oddziały rozbrajane lub włączane do armii Berlinga (walczącej u boku sowietów). Głównym pomysłodawcą wybuchu powstania był gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, który argumentował, że prowadzenie walki poza Warszawą było nierealne.
Ponadto zależało mu bardzo na zajęciu stolicy przed wkroczeniem sowietów. Chciano sprawić, aby ZSRR traktował AK i rząd w Londynie poważnie. Samodzielne pokonanie garnizonu niemieckiego w Warszawie wydawało się realne, tym bardziej, że 20 lipca doszło do zamachu na Hitlera, co pozwalało przypuszczać, że władze Trzeciej Rzeszy tracą kontrolę nad sytuacją wewnętrzną. Porównywano do tej w 1918 roku, gdy w Warszawie Niemcy dawali się rozbroić.
Dla uczestników wybuch powstania był upajający, jakby marzenie skrywane przez 5 gorzkich lat okupacji nagle się spełniło – wspomina Andrzej (Andrew) Borowiec ps. „Zych”, urodzony w Łodzi starszy strzelec Armii Krajowej. – Nie myśleliśmy o niebezpieczeństwie, ani konsekwencjach. I już po pierwszych kilku godzinach okazało się, że powstanie nie było tylko dziełem „zbuntowanych dzieci”, ale dążeniem większości ludności Warszawy, która rzuciła się budować barykady i nieść pomoc powstańcom – dodaje.
Wybuch Powstania Warszawskiego
W dniu wybuchu powstania Okręg Warszawa Armii Krajowej liczył ok. 40 tysięcy żołnierzy, a łącznie z siłami porządkowymi nawet 58 tysięcy. Do walki przystąpiło jednak ok. 25-30 tysięcy, ponieważ nie wszyscy zostali poinformowani o wybuchu powstania. Choć trzon stanowili żołnierze AK, to nie zabrakło również członków Polskiej Armii Ludowej, Narodowych Sił Zbrojnych, a nawet Żydowskiej Organizacji Bojowej.
Walkę powstańców utrudniały braki uzbrojenia i amunicji. 1 sierpnia 1944 roku do ich dyspozycji było tylko ok. 5000 sztuk broni (w tym 420 pistoletów maszynowych i 20 ciężkich karabinów maszynowych). Zapasy amunicji były przewidziane na kilkudniową walkę. Broń zdobywano jednak na przeciwniku, otrzymywano ją poza tym ze zrzutów alianckich. Żołnierzy wspierali także cywile, którzy dostarczali żywność czy pomagali przy budowie barykad. Przeciwnik miał „pod bronią” 50 tysięcy żołnierzy i dysponował miażdżącą przewagą uzbrojenia.
Po rozpoczęciu walk o 17.00 powstańcy przystąpili do ataku, nie opanowali jednak większości atakowanych obiektów m.in. dzielnicy z siedzibami władz administracyjnych – pałacu Bruhla i policyjnych – rejonu alei Szucha, dworca, Komendy Miasta, elektrowni, cytadeli, lotnisk i mostów przez Wisłę. Opanowali natomiast zwarty zespół dzielnic mieszkalnych w Śródmieściu. Do 4 sierpnia siły powstańcze kontynuowały ataki, zdobyły kilka ważnych punktów niemieckiego oporu, m.in. Pocztę Główną, elektrownię, Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych, pałac Blanka, Bank Polski na Bielańskiej.
Sowieckie potępienie
13 sierpnia Sowieci oficjalnie potępili dowództwo powstania, a dwa dni później nie wyraziły zgody na wahadłowy lot zaopatrzeniowy dla Warszawy bombowców amerykańskich połączony z lądowaniem na lotnisku pod Połtawą. O tym jak wyglądała „współpraca” ZSRR z powstańcami wspominał znany brytyjski historyk Norman Davies.
– Sowieci zarzucali Polakom, że nie współpracowali z Armią Czerwoną. A czy Armia Czerwona próbowała współpracować z Polakami? Nie. Powstańcy chcieli rozmawiać z Rokossowskim o współpracy. Wysyłano w eter zapytania: “Gdzie jesteście? Jak można pomóc?”, jednak Rokossowski w ogóle nie odpowiadał – mówił Davies.
I pokazał absurd całej sytuacji opowiadając historię kabla telefonicznego przechodzącego pod Wisłą na Pragę. – Powstańcy widzieli, że Niemcy cofając się zniszczyli stację telefoniczną, ale kabel pozostał, gdyż nie mogli go przeciąć. Aby powiedzieć Sowietom, gdzie ten kabel się znajduje, aby można było podłączyć telefon polowy i rozmawiać normalnie, powstańcy musieli porozumieć się z rządem polskim w Londynie, a ten z rządem brytyjskim, gdyż sam nie utrzymywał stosunków z ambasadą sowiecką.
Brytyjczycy musieli tę wiadomość przekazać ambasadzie sowieckiej, a ta musiała skontaktować się z Moskwą i stąd informacja została przesłana do Rokossowskiego. A jednak w historii zapisało się, że to Polacy nie chcieli współpracować z Armią Czerwoną, choć było odwrotnie.
To sami Polacy walczący także u boku Sowietów pragnęli pomóc powstańcom. W dniach 16-21 września oddziały 2 dywizji piechoty Wojska Polskiego (podległego Sowietom) sforsowały Wisłę i utworzyły niewielkie przyczółki na Żoliborzu, Powiślu, Czerniakowie. Żołnierze, którym udało się osiągnąć lewobrzeżną Warszawę, zmuszeni byli toczyć ciężkie walki w mieście, do czego nie byli przyzwyczajeni, ani dobrze przygotowani.
– Nasi z nawyku próbują na zajętych pozycjach okopywać się, a tu wszędzie asfalt i bruk – wspominał kpr. Tadeusz Targoński z 9 pułki piechoty. – Powstańcy śmieją się i dziwują, że nie umiemy walczyć w mieście jak oni. Chłopcy ze wschodu gubią się w zajętych domostwach i nie potrafią się sprawnie po nich poruszać. Początkowo miotają się to tu, to tam w panicznym podnieceniu, gdyż wróg wreszcie jest wszędzie, a tu trudno trafić tam, gdzie trzeba – mówił.
Kapitulacja i ogromne straty
Większość tych żołnierzy poległa lub została zamordowana. Planujący akcję dowódca 1 Armii WP gen. Zygmunt Berling źle ją przygotował i przeprowadził za co przypłacił stanowiskiem. 30 września został zdymisjonowany.
Przewaga Niemców była tak ogromna, że rozpoczęto rozmowy o kapitulacji. 3 października powstanie upadło. Układ kapitulacyjny zapewniał powstańcom prawa kombatanckie, zabraniał stosowania odpowiedzialności zbiorowej wobec ludności cywilnej, oddziały powstańcze opuściły Warszawę, ludność cywilną ewakuowano do obozu przejściowego w Pruszkowie, później rozesłano do różnych miejscowości na terenie okupacji niemieckiej, część młodzieży i powstańców wywieziono do obozów pracy i obozów koncentracyjnych.
Straty niemieckie wyniosły 10 tysięcy zabitych, 6 tysięcy zaginionych, 9 tysięcy rannych, prawie 300 czołgów i samochodów pancernych. Wśród powstańców było 16-17 tysięcy zabitych i zaginionych, 20 tysięcy rannych, a 16 tysięcy trafiło do niewoli. Wśród ofiar było też ok. 5 tysięcy żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego.
Niestety zginęło również ponad 150 tysięcy cywilów. Niemcy dokonywali rzezi mieszkańców, największa miała miejsce na Woli, gdzie wymordowali ok. 50 tysięcy osób. Dowodził nią SS-Gruppenfuhrer Heinz Reinefarth, nazwany później katem Woli. Rzezi dokonali w głównej mierze żołnierze z dywizji Dirlewangera, złożonej z wyciągniętych z więzień i obozów niemieckich kryminalistów. Sam Reinefarth nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie, wręcz przeciwnie był później nawet burmistrzem miasta Westerland na wyspie Sylt i szanowanym obywatelem RFN.
W trakcie Powstania Warszawskiego Niemcy zniszczyli 25 proc. zabudowy miasta. Dalsze 30 proc. wyburzono podczas planowanego niszczenia Warszawy w ciągu 3 miesięcy po zakończeniu walk. Największe straty poniosło Stare Miasto, w którym w 1945 roku tylko jedna kamienica nadawała się do zamieszkania. Szczególnie dotkliwe straty materialne odniosła polska kultura. Zniszczeniu uległy bowiem archiwa oraz zbiory warszawskich bibliotek.
Raport opublikowany w 2004 roku przez Urząd Miasta Stołecznego oszacował straty poniesione przez Warszawę na 45,3 mld dolarów. Uwzględniono budynki mieszkalne wraz z wyposażeniem, obiekty przemysłowe, zabytki i dzieła sztuki oraz infrastruktura miejska i lokale komunalne.
Niemcy przewidywali zniszczenie Warszawy niemal od samego początku wojny. Już jesienią 1939 roku okupant zakazał odbudowy budynków zniszczonych podczas kampanii wrześniowej. 5 lat później Heinrich Himmler wydał rozkaz zniszczenia naszej stolicy: – Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.
Wartoprzeczytać
17 stycznia 1945 roku do Warszawy wkroczyły wojska sowieckie oraz 1 Armia Wojska Polskiego.