Polscy szczypiorniści przegrali, ale zasłużyli na pochwały
Choć to Francuzi okazali się lepsi w meczu otwierającym polsko-szwedzkie mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych to jednak Polacy pokazali się w nim z bardzo dobrej strony. Żałować można chyba tylko niewykorzystanych okazji do tego, aby jeszcze wynik spotkania był satysfakcjonujący.
Pierwszą bramkę w meczu zdobyli Francuzi. Jednak w 7. minucie to “Biało-Czerwoni” objęli prowadzenie 4:2, po trafieniu Maciej Gębali. Polscy szczypiorniści zaliczyli jednak wówczas pierwszy poważny przestój w grze. Francuzi zdobyli cztery bramki z rzędu i prowadzili 6:4. W 17. minucie, po bramce z kontry, którą zdobył Arkadiusz Moryto, było 8:8. Niespełna pięć później “Trójkolorowi” wyszli na czterobramkowe prowadzenie (12:8). Przez ostatnie 7 minut pierwszej połowy polscy szczypiorniści pozwolili rzucić rywalom zaledwie jedną bramkę, a rezultat po pierwszych trzydziestu minutach ustalił rzutem z szóstego metra Szymon Sićko na niespełna pół minuty przed przerwą. Wynik 14:13 dla Francji dawał nadzieję na sprawienie niespodzianki.
Być może jednak ważniejsze od wyniku było zachowanie naszych graczy. Po syrenie oznajmiającej koniec pierwszej połowy, kiedy udało się wybronić ostatnią akcję rywali, Tomasz Gębala, cieszył się, jakby Polacy właśnie wygrali mecz, a później niezwykle energicznie zachęcał publiczność do wsparcia i jeszcze głośniejszego dopingu.
To było trzydzieści minut zaciętej rywalizacji! 🔥 Do przerwy minimalnie przegrywamy z Francją 1️⃣3️⃣:1️⃣4️⃣❗️
Za chwilkę druga część spotkania! 🔥 Walczymy do końca! 🇵🇱 Dalej, dalej Panowie ✊ pic.twitter.com/w1GiiidyuM
— Handball Polska (@handballpolska) January 11, 2023
Drugą odsłonę nieco lepiej rozpoczęli Francuzi, ale to nie załamało naszych zawodników. Polscy szczypiorniści długo próbowali doprowadzić do remisu. Udało się to w 42. minucie, kiedy Patryk Walczak przechwycił piłkę w obronie, pobiegł do kontry i, pokonując Vincenta Gerarda, doprowadził do remisu 17:17. To jednak rywale wciąż byli o krok lub nawet dwa z przodu (21:19), ale wówczas swoje nieprzeciętne umiejętności pokazał Piotr Jędraszczyk. Wychowanek łódzkiej Anilany, a obecnie zawodnik Piotrkowianina Piotrków Trybunalski, dwukrotnie pokonał francuskiego bramkarza i ponownie był remis, tym razem 21:21. Do końca meczu pozostawało niespełna 12 minut.
Wówczas jednak trafił się Polakom nieco słabszy okres gry. Przede wszystkim szwankowała gra w przewadze naszej reprezentacji. Najpierw polscy szczypiorniści grali sześciu na pięciu przy stanie 22:21 dla Francji i przegrali ten okres 0:1. Po chwili rywale dołożyli jeszcze jedno trafienie i prowadzili 24:21. W 55. minucie “dostaliśmy” kolejną szansę. Polacy zaczęli dobrze – od bramki Jędraszczyka, ale po następnych kilkudziesięciu sekundach faul w ataku popełnił Sićko i zamiast wyniku 24:23, zrobiło się 25:22. Okres gry w przewadze jedynie zremisowaliśmy, a do końca spotkania pozostawały już zaledwie cztery minuty.
Tak doświadczony zespół, jak ekipa mistrzów olimpijskich nie dała już sobie zabrać zwycięstwa, a duża w tym zasługa bramkarza Gerarda, który w kluczowym momencie zatrzymał najpierw rzut Moryty ze skrzydła, a później Sićki z ósmego metra. Strzelanie w meczu zakończył ten sam zawodnik, który ustalił wynik pierwszej połowy, a więc Szymon Sićko.
Minimalnie przegrywamy w pierwszym meczu Mistrzostw Świata 23 #sticktogether @handballpolska pic.twitter.com/BWMQkBDykc
— Mistrzostwa Świata 2023 Polska | Szwecja (@handball2023) January 11, 2023
Czytaj także: Świetny mecz ŁKS-u Commercecon! Fenerbahce poległo w Łodzi [ZDJĘCIA]
Dobre zawody rozegrał Piotr Jędraszczyk, który zdobył trzy bramki i w końcówce kierował grą “Biało-Czerwonych”.
Szkoda zmarnowanej szansy, bo punkty w meczu z Francją były na wyciągnięcie ręki. Polscy szczypiorniści mogą się jednak cieszyć z faktu, iż grali jak równy z równym ze znakomitym rywalem.
Martwi problem z dłonią rozgrywającego Michała Olejniczaka, który po spotkaniu musiał się udać do szpitala.
Kolejny mecz Polacy rozegrają w sobotę (14 stycznia) ze Słowenią.