Nie tak wyobrażali sobie rozpoczęcie nowego roku kibice PGE Skry Bełchatów. Choć siatkarze ich w tym sezonie nie rozpieszczają, to powrotu z Gdańska nawet bez punktów niewielu fanów mogło się spodziewać.
Bieniek i Atnasijević na plus?
Bezradny dzisiaj (7 stycznia) był przede wszystkim Dick Kooy, który zdobył tylko dwa punkty, i przyjmował z 33-procentową skutecznością. Niewiele lepiej zaprezentował się Lukas Vasina (5 pkt., 38 proc. pozytywnego przyjęcia), który zastąpił Holendra już w trakcie drugiego seta. Listę słabo grających siatkarzy można by jednak wydłużyć. W tej wyliczance można ominąć może dwa nazwiska – Mateusz Bieniek (14 pkt.) i Aleksandar Atanasijević (16).
Siatkówka to jednak sport drużynowy, a PGE Skra jako kolektyw wyglądała źle. Pierwszego seta goście przegrali do 18, a drugiego do 16. Kiedy jednak w trzecim secie bełchatowianie wygrali 25:19, wydawało się, że po raz kolejny w tym sezonie rozegrają tie-breaka. Tak się jednak nie stało. Gdańszczanie szybko się pozbierali, a w szczególności ich liderzy Bartłomiej Bołądź (23 punkty) i niechciany w Bełchatowie przyjmujący – Mikołaj Sawicki (19). Przede wszystkim dzięki nim Trefl wygrał do 15 i całe spotkanie 3:1.
PGE Skra oddala się od play-offów
Sytuacja PGE Skry w tabeli PlusLigi jest coraz gorsza. Zespół zajmuje 10. miejsce, choć ma tyle samo punktów có ósmy Indykpol AZS Olsztyn. Do piątego Trefla bełchatowianie tracą już jednak cztery punkty, choć rozegrali jedno spotkanie więcej.