Wartoprzeczytać
Siatkarski roller coaster w Warszawie
Początek niedzielnego (22 stycznia) spotkania zapowiadał, że to mogą być kolejne problemy siatkarzy PGE Skry Bełchatów. Warszawianie szybko objęli czteropunktowe prowadzenie (10:6). Choć goście zdobyli kolejne cztery “oczka”, to gospodarze po kilku minutach znów prowadzili (17:14).
Jednak i tym razem pogoń bełchatowian była błyskawiczna (18:18). W końcówce kontrolę nad grą przejęli podopieczni Joela Banksa, którzy wygrali 25:22.
Podobnie wyglądała druga partia, w której prowadzili warszawianie (8:5, 16:12), ale przyjezdni doprowadzili ponownie do remisu 18:18. Tym razem końcówkę lepiej wytrzymali jednak gospodarze, zwyciężając do 22.
Trzeciego seta od początku do końca kontrolowali już siatkarze PGE Skry Bełchatów, którzy wygrali 25:22. W czwartej partii znów lepiej rozpoczęli warszawianie. Bełchatowianie dogonili przeciwników, ale tylko na chwilę (17:17). W kolejnych akcjach gospodarze prezentowali się lepiej, wygrywając 25:21 i doprowadzając do tie-breaka.
Epicki tie-break przejdzie do historii
Decydujący, piąty set był typowym siatkarskim roller coasterem. Prowadzenie zmieniało się kilka razy. Emocje sięgnęły zenitu w teoretycznie ostatnich akcjach. Teoretycznie, bo w praktyce siatkarze postanowili rozegrać partię na pełnym dystansie. Przy piłce meczowej dla Projektu Wiktor Musiał posłał asa na 14:14, a później “przeciąganie liny” trwało. Prowadzenie znów się zmieniało. Ostatecznie gospodarzy wygrali 27:25, a rozgrywający PGE Skry – Grzegorz Łomacz – zastanawiał się po meczu, czy grał kiedykolwiek w tak długim tie-breaku.
Była walka i wielkie emocje, ale po szalonym tie-breaku lepsi gospodarze.
Hej @projektwarszawa, gratulacje🤝
Kibicom dziękujemy za gorący doping! pic.twitter.com/0rO2Tb8weI— PGE Skra Bełchatów (@_SkraBelchatow_) January 22, 2023
Po tej porażce bełchatowianie w tabeli PlusLigi są na 10. miejscu z dorobkiem 29 punktów. Do ósmej Stali Nysa, która ma jedno spotkanie rozegrane mniej, tracą już pięć “oczek”.