Od browaru do parku
Jak stary jest park Helenów? Jeszcze w 1880 r. nie istniał, istniał za to założony nad rzeką Łódką przez Karola Anstadta (dziś jego imię nosi prowadząca do parku ulica) browar, który swoją działalność rozpoczął w roku 1867. Wokół niego powstały również dom rodziny Anstadtów i dom robotników. Z czasem przedsiębiorca skupował kolejne tereny wokół browaru. W 1874 r. zmarł, ale trójka synów kontynuowała dzieło ojca, a w 1881 r. uzyskała pozwolenie na stworzenie parku.
Ku chwale żon!
Zacznijmy od nazwy. Helenów wziął się oczywiście od imienia Heleny – które nosiła nie jedna, ale aż dwie żony trójki braci (dokładniej żony Ludwika i Zenona). Koncepcja i rozbuchanie parku, w jego pierwotnej wersji, budzi podziw do dzisiaj. Okoliczne bagna błyskawicznie zamieniały się w aleje obsadzone gruszami, a później także klonami. Tam, gdzie Matka Natura okazała się niewystarczająca, wkraczali fachowcy – stworzyli sztuczne zbiorniki wodne, a nawet wodospady.
W parku Helenów łodzianie mieli też okazję podziwiać lampy elektryczne – w tamtych czasach nowinkę techniczną. Ale to nie było wszystko, a celniej powiedzieć by można: czego w tym parku nie było! Muszla koncertowa, tor kolarski, wieża widokowa czy… zwierzyniec, w którym gęsto było od niedźwiedzi, saren, jeleni, a w późniejszym okresie także wydr, fok, antylop. Trafiła się też rzadka odmiana małpy z Madagaskaru.
Wypoczynek za opłatą
Słowem – w parku Helenów można się było poczuć jak w zoo, ale podobnie jak w zoo, za wejście trzeba było zapłacić. Kto jednak już zdecydował się wysupłać odpowiednią kwotę, na brak atrakcji nie narzekał. Poza wymienionymi wyżej trzeba wspomnieć również o restauracji (na tysiąc klientów!) czy regularnie organizowanych wydarzeniach. Pierwszy w Łodzi wzlot balonem? Oczywiście w (a właściwie “nad”) parku Helenów. Loteria fantowa? Park Helenów (do wygrania m.in. pianino, krowa, owca i koza). Wystawa drobiu? Też zajrzyjcie do parku Helenów!
Wbrew rozpowszechnionej opinii, w Helenowie bawiła się nie tylko łódzka śmietanka towarzyska. Faktycznie Anstadtom nie zależało na masowości, ale jako że zyski czerpali ze swoich biznesów, mogli różnicować ceny wejścia do parku. I różnicowali, uzależniając je od stopnia atrakcyjności danego widowiska. Dzięki temu np. w okresie zimowym również mniej zamożni mieszkańcy mogli sobie pozwolić choćby na skorzystanie z tamtejszej ślizgawki.
Rozmach i kontrowersje
Przy okazji XXXV-lecia Straży Ogniowej Ochotniczej w parku Helenów zorganizowano bodaj jedno z bardziej imponujących wydarzeń. Wybudowano tam wówczas japońską osadę z pagodą(!), kilkaset(!!) aktorek zostało ucharakteryzowanych na gejsze, a w wielkim finale strażacy ratowali niewiasty z podpalonej(!!!) w tym celu pagody.
Mniejszym sukcesem okazały się zorganizowane pokazy torreadorów. Dziennikarze narzekali na byki, które ich zdaniem były zbyt leniwe i bardziej, niż czerwonymi płachtami, zainteresowane były dostojnym skubaniem trawy. Mniej szczęścia do jedzenia mogły mieć helenowskie małpy. W 1928 r. “Głos Poranny” donosił, że są karmione nieregularnie, a parkowa publiczność znęca się nad nimi.
Małpy helenowskie powinny być stanowczo zakupione przez miasto, aby raz wreszcie skończyła się ich martyrologia – pisano.
Upadek
“Martyrologia małp” niebawem rzeczywiście się skończyła, podobnie jak nastąpił koniec pewnej epoki w działalności parku. Zniszczony po wybuchu I wojny światowej, w międzywojniu został uporządkowany, ale stracił większość ze swoich atrakcji. Rozebrano zwierzyniec, muszlę koncertową, przystań, ogrodzenie – można już było swobodnie przejść z ul. Źródłowej do Północnej.
Po II wojnie światowej park przeszedł na własność miasta i stopniowo coraz bardziej upadał. Na szczęście pod koniec XX w. podjęto próbę odnowy, dziś obiekt przyciąga nie rozbuchanymi wydarzeniami, ale spokojem i niewielkimi zbiornikami wodnymi, a panującą w nim atmosferę najcelniej chyba można scharakteryzować, porównując go do leniwego, niedzielnego popołudnia. I jest to jego ogromna zaleta, choć wodospadów i lotów balonami trochę żal.