Katarzyna Hołyńska: „Jak zaczęłam pracować głosem, to nawet myślałam, że bardzo chciałabym pracować w radiu”
W rozmowie z Marcinem Mendelbaumem Katarzyna Hołyńska mówi o tym, jak trafiła do Łodzi, że oprócz aktorstwa także planuje zająć się muzyką i czy czytanie powieści na głos to trudne zadanie.
Dzień dobry pani Katarzyno
– Dzień dobry
Mogę powiedzieć, że koleżanka z pracy. Nowy głos Radia Łódź. Słuchacze mogą już usłyszeć Twój głos na antenie
– Ja też już słyszałam. Powiem szczerze, że na początku byłam dość zaskoczona, że mój głos tak brzmi. Wcześniej w radiu się nie słyszałam, także miła niespodzianka. Debiut.
Oficjalnie powiem Katarzyna Hołyńska, aktorka związana z Lubuskim Teatrem, ale wcześniej także z teatrami w Łodzi. Absolwentka łódzkiej szkoły filmowej. Wszystko się zgadza?
– Zgadza się, ale z Limanowej.
To jak trafiłaś do Łodzi?
– To było tak, że na początku chciałam być muzykiem. Kończyłam państwową szkołę muzyczną pierwszego i drugiego stopnia w Nowym Sączu, gdzie grałam na flecie poprzecznym. Na początku chciałam pójść za ciosem i zdawałam na Akademię Muzyczną, na którą się nie dostałam. Bardzo byłam wtedy wkurzona. Mówiąc szczerze, trochę obraziłam się na ten instrument. Wtedy, chyba rodzice powiedzieli, że skoro nie muzyka to może aktorstwo. I pojawiła się w głowie ta myśl, że może to nie jest zły pomysł i zaczęłam się przygotowywać do egzaminów wstępnych w szkole teatralnej. A ponieważ ten proces jest dość trudny, to zaczęłam studiować w policealnym studium aktorskim w Krakowie, gdzie rzetelnie przygotowywałam się do egzaminów i potem poszłam za ciosem. Każdy młody człowiek, który chce się dostać do szkół aktorskich zdaje wszędzie, czyli do Wrocławia, do Krakowa, do Warszawy i do Łodzi, do wszystkich szkół teatralnych w Polsce. I tak też było ze mną.
I ostatecznie wybrałaś Łódź i uczelnię przy ulicy Targowej?
– Nie ja. To oni mnie wybrali. Wcześniej, zanim dostałam się do łódzkiej filmówki, miałam taki powiedzmy epizod studiowania przez rok w Akademii Teatralnej w Warszawie. Ale ostatecznie przyznam szczerze, że to chyba nie było moje miejsce i ostatecznie wylądowałam w łódzkiej filmówce, z czego bardzo się cieszę. Dopiero tutaj poczułam tak naprawdę, że to jest moje miejsce, że to jest moja szkoła, że to są moi ludzie i nie żałuję tego wyboru. Bardzo jestem zresztą wdzięczna wykładowcom i mojemu opiekunowi roku panu Bogusławowi Semotiukowi, który przyjął mnie do tej zaszczytnej dwudziestki studentów łódzkiej filmówki.
Z tego, co powiedziałaś, przed naszą radiową rozmową, przyjazd do Łodzi na egzamin był stresujący.
– Tak. Trzeba wiedzieć, że w okresie egzaminów wstępnych na studia, wszystkie egzaminy w szkołach teatralnych pokrywają się terminowo. Studenci robią wielkie podróże po całym kraju, najczęściej pociągami, żeby zdążyć na egzaminy. Często bywa tak, że ktoś na przykład ma egzamin w Krakowie o godz. 10, a już wieczorem musi być w Łodzi. W moim przypadku też tak było. Pamiętam, jechałam wtedy pięć godzin pociągiem z Krakowa. Wylądowałam na dworcu Łódź Kaliska i zastałam pierwszy raz w życiu Łódź, której wcześniej nie widziałam. Rozkopaną, bo akurat budowali tunel trasy WZ. Byłam mocno zaskoczona krajobrazem.
Ale udało się dotrzeć na egzamin?
– Jechałam taksówką z dworca na Targową. Korki były ogromne. Udało się dojechać w ostatniej chwili, ale udało się.
Najpierw była szkoła aktorska, później były Teatr Studyjny w Łodzi, kolejnym Teatr imienia Stefana Jaracza. Teraz jest Lubuski Teatr. Dlaczego Zielona Góra?
– Było tak, że mój obecny dyrektor, pan Robert Czechowski, dyrektor Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze, przyjechał na mój dyplom do Łodzi. Grałam spektakl „To się u nas nie może wydarzyć” w reżyserii Marcina Wierzchowskiego. To był dla mnie ważny dyplom. Dla mnie ważne było też to, że postać którą grałam, była postacią komediową – Roksanę Figiel. Scenariusz napisał reżyser ale także my, bo wyrósł na bazie naszych improwizacji aktorskich, które robiliśmy z Marcinem przez praktycznie pół roku. I na bazie tych improwizacji powstał scenariusz. Postacie były nam bardzo bliskie. Bardzo cieszyłam się z tego, że w końcu dane mi było zagrać postać komediową. W czasie studiów jakoś tak jest, że gra się głównie postacie dramatyczne, więc byłam i Lady Makbet, i byłam Blanche z „Tramwaju zwanego pożądaniem”. Generalnie te role wymagały ode mnie emocji, było dużo płaczu, krzyku. To były mocne i charyzmatyczne postacie, a tutaj zagrałam dziewczynę, która jest szalona. Ma problem z alkoholem, jest postacią bardzo komediową. To było dla mnie mocne wyzwanie i bardzo cieszyłam się, że dyrektor przyjechał akurat na ten spektakl. Mogłam użyć swojego temperamentu góralskiego. A po tym spektaklu dyrektor Robert Czechowski zaproponował mi etat u siebie w teatrze. A jak wiadomo, to był czas po pandemii, więc każdy młody aktor kończący szkołę marzył o tym, żeby dostać etat w teatrze. To dawało nam szansę, stabilizację finansową w czasie ewentualnego ponownego „zamknięcia kraju”. Że będziemy mieli co włożyć do gara. Długo się zastanawiałam, czy podołam, tym bardziej, że zdecydowałam się świadomie zostać w Łodzi. Chciałam tutaj mieszkać, bo pokochałam to miasto. Miałam tu mnóstwo znajomych, przyjaciół. Bałam się trochę tego, że jednak ta odległość pomiędzy Zieloną Górą a Łodzią będzie dla mnie za duża, że ciężko będzie mi pogodzić te prace. Na początku pracowałam tam jako aktorka gościnna. Pamiętam, że weszłam w spektakl na zastępstwo. To był spektakl muzyczny „Słodkie lata 20. 30” w reżyserii Jana Szurmieja. Był to dla mnie taki test, bo nigdy wcześniej w szkole nie miałam możliwości spotkać się z czymś takim jak zastępstwo. Uczenie się roli z nagrania choreografii było bardzo stresujące. Ale udało się, sprawdziłam się i bardzo polubiłam to miejsce, ten zespół. Stwierdziłam, że chyba chce tam zostać. Pracuję i to będzie mój drugi sezon na etacie.
Ale cały czas mieszkasz w Łodzi?
– Tak, więc ciągle jeżdżę, ciągle podróżuję.
Teraz pytanie, od którego powinniśmy zacząć. Kiedy zdecydowałaś, że zostaniesz także lektorką? Radio Łódź jest pierwsze?
– Nigdy wcześniej nie miałam szansy sprawdzić się jako lektorka w radiu. Myśl, że mogłabym pracować głosem i że faktycznie w jakimś tam stopniu mój głos się nadaje do takiej pracy, pojawiła się na czwartym roku studiów, kiedy mieliśmy zajęcia z pracy z mikrofonem. Prowadził je Krzysztof Czeczot. Krzysztof zaprosił nas też do swojego studia Osorno w Warszawie. Tam nagraliśmy swoje demo lektorskie. Bardzo spodobały mi się te zajęcia, bo tak naprawdę wtedy pierwszy raz usłyszałam swój głos przez mikrofon. To było dla mnie ogromne zaskoczenie, bo Krzysztof powiedział mi, że mam niski głos, a byłam przekonana, że jestem sopranem. Przecież ja zawsze w chórze śpiewałam, w szkole. To było potężne zaskoczenie dla mnie. Niesamowita frajda i od tego momentu zaczęła się ta moja droga lektorska. Zaczęłam wysyłać demo do różnych studiów nagraniowych i tak naprawdę walczyć o pracę jak każdy młody człowiek po szkole aktorskiej. Obecnie nagrywam w większości audiobooki, reklamy do radia, do telewizji, ale nigdy nie miałam możliwości tak naprawdę poczuć klimatu radia, więc jestem z tej współpracy szalenie szczęśliwa. Muszę powiedzieć, że jak zaczęłam pracować głosem, to tak sobie nawet myślałam, że bardzo chciałabym pracować w radiu. To jest jakieś magiczne.
Proszę bardzo, marzenia się spełniają, to teraz jeszcze audycje na żywo
– Tak, tak spełniają się. Byłoby super, aczkolwiek wydaje mi się, że audycja na żywo to jest już wyższa szkoła jazdy.
Nie zdradzimy chyba wielkiej tajemnicy, jeśli powiemy, że oprócz tego, że jesteś naszym głosem i przypominasz naszym słuchaczom, że słuchają Radia Łódź, to także będą mogli cię posłuchać w specjalnie przygotowanej lekturze. To jest „Łowca” Mateusza Śliwińskiego. Za kilkanaście, kilkadziesiąt dni będzie można posłuchać powieści w Twoim wykonaniu. Jak się czyta powieść, to trzeba się do tego jakoś specjalnie przygotowywać?
– Kiedy dostaję tekst to na pewno ważne jest to, żeby zapoznać się z treścią, żeby wiedzieć o czym jest książka, jacy tam są bohaterowie. Zawsze staram przygotowywać sobie rys psychologiczny postaci. I przede wszystkim muszę też znać treść po to, żeby mniej więcej wiedzieć, w jakim klimacie musi być czytana, bo inaczej się czyta komedie, inaczej kryminał. Inaczej się czyta powiedzmy literaturę piękną czy utwory pisane wierszem, które są chyba najtrudniejsze tak naprawdę. Trzeba się zawsze zaznajomić z treścią, a potem to już leci.
I parę ładnych dni będzie trwało, zanim nagrasz te wszystkie odcinki.
– Przede wszystkim wymaga to potężnego skupienia, które czasami po kilku godzinach nagrań ciężko jest utrzymać. Robimy sobie przerwy żeby trochę odetchnąć, żeby głowa trochę odpoczęła, żeby łyknąć trochę świeżego powietrza. Wydaje mi się, że to skupienie jest ważne, żeby utrzymać tempo, żeby nie było słychać zmęczenia w trakcie nagrywania, bo jednak później ludzie słuchają tego w całości. Jeśli mam sesję jednego dnia i potem przychodzę na kolejną sesję następnego dnia, ważne jest żeby mniej więcej tempo czytania było to samo, żeby nie różniło się od tego, co czytałam poprzedniego dnia. To są takie techniczne sprawy, ale warto na nie zwracać uwagę. Dla mnie każda powieść, którą czytam to jest lekcja. W każdej kolejnej książce czegoś nowego się o sobie dowiaduję. Nad czym jeszcze muszę popracować albo co już lepiej mi wychodzi, więc troszeczkę mogę przymknąć na to oko, bo to już sobie wypracowałam.
A do tego musisz jeszcze zapamiętać jak grać te wszystkie postaci.
– Tak, a przede wszystkim to się może mieszać w momencie, w którym czyta się kilka książek naraz, co mi zdarza się ostatnio. Z czego się cieszę oczywiście. Na przykład jednego dnia czytam w studiu nagrań komedię kryminalną, a następnego dnia jestem umówiona na sesję, gdzie czytam kryminał albo jakąś powieść, jakiś romans. Ostatnio romanse często mi się zdarza nagrywać. I te postaci naprawdę się mieszają, więc mocno muszę się przez pierwsze kilka minut nastroić do tego. Aha, dobra, czytam teraz to.
Żeby z romansu nie wyszła komedia?
– Dokładnie. Albo na odwrót.
Nie wiem, co byłoby gorsze
– Też się nad tym zastanawiam.
Praca lektora to dla Ciebie taki teatr wyobraźni?
– Tak, tak. W ogóle wydaje mi się, że to fajne określenie – teatr wyobraźni. Wydaje mi się, że to jest adekwatne określenie do audiobooków. Zresztą jest takie studio w Warszawie, w którym nad kabiną realizatora wisi taki napis – „nie czytam, gram monodram”. Jak na początku to zobaczyłam, to mnie to trochę rozbawiło, ale tak sobie pomyślałam, że jest to prawda. To jest bardzo mocno aktorskie zadanie. Ktoś może powiedzieć, że to tylko czytanie książki ale wydaje mi się, że żeby umiejętnie przekazać treść, trzeba zróżnicować te postaci. Żeby pobudzić wyobraźnię trzeba mieć takie podejście, żeby wykreować te postacie, podkolorować.
Na swoim koncie masz już kilka nagród. Konkurs wokalny „Pamiętajmy o Osieckiej”. Nagroda specjalna dyrektora Teatru Muzycznego w Łodzi w konkursie piosenki aktorskiej imienia Jonasza Kofty, nagroda Lubuskiego Teatru dla najpopularniejszej aktorki. A jakie masz plany na przyszłość?
– Muzyczne plany, które mam nadzieję zrealizuje już niebawem. Obecnie pracuję nad swoim singlem, który powstaje przy współpracy z łódzkim producentem muzycznym Chrisem Korczakiem. Bardzo się cieszę się z tej współpracy, ponieważ jest to człowiek, z którym chciałam pracować już od dawna. Kris jest producentem muzycznym. Jest też didżejem, który mogę użyć tego stwierdzenia, jest takim powiedzmy master od dark disco. Tworzy muzykę elektroniczną i specjalizuje się właśnie w dark disco. Ja z kolei jestem fanką muzyki elektronicznej, kocham ją, to jest to jest taka dziedzina muzyki, która zawsze wywołuje u mnie specyficzny rodzaj emocji i ja po prostu kocham chodzić na imprezy, gdzie jest techno, gdzie jest grana elektronika i czuje się na parkiecie jak w jakimś transie.
Gdzieś przeczytałem o Tobie, że śpiewasz i tańczysz.
– Postanowiłam nawiązać z Chrisem współpracę i w końcu wyjść z cienia. Wyjąć te wszystkie swoje pomysły z szuflady i wyjść ze swojej bezpiecznej strefy komfortu, zrobić coś dla siebie. I spełnić po prostu swoje kolejne marzenie o wydaniu tego singla. Mam nadzieję, że ta współpraca zaowocuje bardzo fajną płytą, którą usłyszą państwo, niebawem mamy nadzieję, że na antenie Radia Łódź też.