Świetny start PGE Skry i… tyle
Dwa asy Mateusza Bieńka na początek, później jeszcze dwa bloki i było 4:0. Po czasie cztery punkty z rzędu zdobywają jednak goście. Od tego momentu rozpoczęła się gra punkt za punkt, a po kolejnym “serialu” punktowym, to warszawianie objęli wysokie prowadzenie (8:12). Duża w tym zasługa Igora Grobelnego, który w połowie seta miał już sześć punktów na swoim koncie.
Kiedy goście mieli już sześć “oczek” przewagi (12:18), trener PGE Skry, Joel Banks, poprosił o czas. Niewiele to pomogło. Swoje show kontynuował Grobelny. Przez fatalne przyjęcie (25 procent) prawie nie istniał bełchatowski środek. Do tego akcji nie kończyli przyjmujący – Dick Kooy i Filippo Lanza (obaj skończyli po 1 z 4 ataków). W tej sytuacji nie mogło dziwić, że zawodnicy Projektu wygrali pierwszego seta 25:17.
Ofiarna walka nie pomogła
Od początku drugiej partii bełchatowianie walczyli, aby się przełamać. Nie odpuszczali żadnej akcji, a w jednej Grzegorz Łomacz zdemolował bandy reklamowe. Punktu to nie dało, ale – co najważniejsze – rozgrywającemu PGE Skry też nic się nie stało. Pokazało to jednak wielką ambicję i zespołowość. Cały czas gospodarze tracili jednak 1-2 punkty (13:15). Trener Banks poprosił o czas.
Przerwa nie pomogła. Nie pomógł też mocny serwis Bieńka. Cały czas to goście mieli małą przewagę (17:19, 18:19). Na zagrywkę wszedł Alaksandar Atanasijević i choć asa nie zdobył, to skończył kontratak z prawego ataku. Po tym punkcie na remis (19:19) mocno zaiskrzyło pod siatką między Serbem a libero gości – Damianem Wojtaszkiem. Emocjom dali się ponieść również trenerzy, którzy znaleźli się przy siatce. Sędzia dla rozładowania emocji pokazał po żółtej kartce dla każdej drużyny, a warszawianie jeszcze wzięli czas.
Po powrocie do gry Atanasijević zaserwował w siatkę, a Wojtaszek zaczął świętować co najmniej tak, jakby zdobył mistrzostwo Świata. To nie spodobało się szczególnie statystykom PGE Skry i podkręciło jeszcze negatywne emocje.
W końcu na prowadzeniu znaleźli się bełchatowianie (21:20). Trwało to jednak tylko chwilę, a w następnej akcji asa posłał Kevin Tillie. Grę nerwów lepiej uspokoili goście i to oni mieli pierwszą piłkę setową (22:24). Pierwszego setballa gospodarze jeszcze obronili, drugiego już nie i to Projekt objął w meczu prowadzenie 2:0. Cały czas świetnie grał Grobelny, który miał 76 procent skuteczności w ataku i 17 zdobytych punktów.
PGE Skra rozbita w trzecim secie
Goście nie zamierzali zwalniać. Do Grobelnego dołączyli jeszcze Linus Weber i Kevin Tillie. Pod siatką czujny był rozgrywający Jan Firlej, który dołożył pojedynczy blok na Karolu Kłosie, atakującym z przechodzącej piłki. Nie wiadomo nawet kiedy przewaga goście wyniosła już sześć punktów (7:13).
Po kolejnych nieudanych akcjach było widać zdenerwowanie w bełchatowskich szeregach, a przewaga rywali niebezpiecznie jeszcze wzrosła (7:15). Aż dziwne, że dopiero wtedy trener Banks przypomniał sobie o Lukasie Vasinie. Czech, który ostatnie mecze rozpoczynał w pierwszej szóstce zastąpił Kooya.
Wejście Vasiny niczego nie zmieniło. Również tego, że znów zaczęło iskrzyć przy siatce. Jednak to warszawianie pewnie zmierzali po wygraną seta i całego meczu (8:18). Losy spotkania już się nie odwróciły. Mecz asem serwisowym zakończył Jakub Kowalczyk, który posłał asa. Warszawianie wygrali do 11 i cały pojedynek 3:0. MVP spotkania wybrano Igora Grobelnego, który zdobył 22 punkty.
To nie był nasz dzień. Przegrywamy z @projektwarszawa 0:3 (17:25, 23:25, 11:25). Dziękujemy za doping i wsparcie 🤝 pic.twitter.com/VH7Lle3GQC
— PGE Skra Bełchatów (@_SkraBelchatow_) October 29, 2022