Kibice, którzy zdecydowali się zarwać noc z wtorku na środę (14 na 15 stycznia) i oglądać drugi mecz Magdaleny Fręch (26. WTA) w tegorocznym Australian Open, z pewnością nie potrzebowali kawy, aby się pobudzić. Spotkanie, które pierwotnie miało się rozpocząć o godz. 1 polskiego czasu, z powodu opadów deszczu opóźniło się o około 45 minut. Gdy już 27-letnia łodzianka oraz Anna Blinkowa (73. WTA) pojawiły się na korcie nr 13, zabrały wszystkich obserwatorów na tenisowy rollercoaster.
W mecz zdecydowanie lepiej weszła 26-latka z Moskwy. W pierwszym secie wszystkie sześć gemów padło jej łupem. Dosłownie rządziła i dzieliła na korcie. Ostatecznie pierwszą partię zamknęła w 22 minuty. Magdalena Fręch niczym feniks z popiołów odrodziła się w kolejnej odsłonie. Tym razem role się odwróciły. To łodzianka dominowała na korcie, nie pozwalając na wiele swojej rywalce. Ona także wygrała sześć gemów z rzędu i po kolejnych 27. minutach rywalizacji doprowadziła do remisu.
27-letnia Polka swoją świetną grę kontynuowała także w decydującym starciu. Do sześciu gemów wygranych z rzędu w drugim secie, dorzuciła kolejne dwa i pewnie zmierzała do 3. rundy Australian Open. Serwowała pewnie, przez długi czas nie pozwalając Annie Blinkowej choćby marzyć o przełamaniu. Dodatkowo w piątym gemie raz jeszcze zdobyła breaka. Podwójną przewagę utrzymała do samego końca, choć w decydującym rozdaniu musiała bronić się przed dwoma break pointami. Gdy wyszła cało z opresji, wykorzystała pierwszego meczbola. Tym samym zameldowała się w 3. rundzie turnieju.
Magdalena Fręch – Anna Blinkowa 0:6; 6:0; 6:2
O awans do 4. rundy i jednocześnie powtórzenie życiowego wyniku sprzed roku, Polka powalczy z wyżej notowaną Mirrą Andriejewą (15. WTA). 17-latka z Krasnojarska, po niesamowitym trzysetowym boju, pokonała pogromczynię Magdy Linette (40. WTA) – Japonkę Moyukę Uchijimę (63. WTA).