Już co trzecia pielęgniarka jest w wieku emertytalnym, a za kilka lat, jak mówią prognozy, ponad 60 proc. osób pracujących w tym zawodzie przekroczy sześćdziesiąty rok życia. Zdaniem Alicji Miszkiewicz z OZZPiP być może te podwyżki przyszły za późno. Młodzi ludzie nie chcą już tak ciężko pracować.
– My musimy się mierzyć ze śmiercią, z umieraniem, z problemami, z rozwodami, z kalectwem pacjentów, z wadami dzieci. Patrzę na moje koleżanki, po tylu latach to są stare, zmęczone, otyłe kobiety, które nie spały w nocy przez lata, które mają zaburzony rytm biologiczny – podkreśliła Alicja Miszkiewicz.
Do pracy w szpitalach nie przyciągają nawet wysokie podwyżki, które pielęgniarki otrzymały w ostatnich latach.
– Podejście młodego pokolenia jest zupełnie inne niż tego starego. U nich jest tak, że jak nie pasuje, to odchodzę. Nie pasuje mi to miejsce, to idę gdzie indziej. Nie pozwolę sobie na wiele rzeczy. Stare pokolenie było bardziej oddane pacjentom, bardziej oddane pracodawcy. Nie było takiej migracji między szpitalami. Dzisiaj jedyny kierunek to płaca – zaznaczyła Miszkiewicz.
Zdaniem Alicji Miszkiewicz decydenci wciąż bagatelizują problem, który może doprowadzić do zamknięcia wielu placówek medycznych. Mamy do czynienia z luką pokoleniową.
– Jestem ogromna podziwu dla moich koleżanek, ponieważ to jest bardzo ciężki zawód. Nieprzespane noce, bez świąt, bez imprez rodzinnych i bardzo źle oceniany zawód często przez rodziny, przez pacjentów i samych pracodawców, którzy rzadko kiedy doceniają nasz zawód – dodała Alicja Miszkiewicz.
Jeszcze trudniejsza jest sytuacja pielęgniarek, które pracują poza systemem ochrony zdrowia np. w Domach Pomocy Społecznej. Tam nadal zarabiają mało a praca jest często ponad siły.