W łódzkim Zakładzie Aktywności Zawodowej “Dobry Start” praca nadal wre, choć epidemia wymusiła pewne ograniczenia. – Zachowujemy dystans, pracownicy mają maseczki, rekawiczki – mówi kierownik zakładu Magdalena Kalinowska.

“Dobry Start” nadal przygotowuje więc swoich podopiecznych do wyjścia na otwarty rynek pracy, ale nie omijają go skutki epidemii. Członkowie ZAZ-u zajmują się renowacją mebli i stylizacją dodatków do wnętrz, a także sprzątaniem i w obu tych dziedzinach widoczny jest odpływ klientów. – Dotyczy to nawet sprzątania, ponieważ niektóre miejsca zamknęły się – dodaje Magdalena Kalinowska. Jednak Zakład Aktywności Zawodowej nie musi utrzymać się sam – jego działalność wspiera Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Inaczej jest w przypadku przedsiębiorstw ekonomii społecznej, które po określonym czasie taryfy ulgowej muszą utrzymać się na rynku same, a jednocześnie spełnić określone kryteria. – Przedsiębiorstwo społeczne jest po to, aby wspierać tych, którzy mają gorzej na rynku pracy. Może to dotyczyć przyczyn zdrowotnych, albo np. są to alkoholicy wychodzący z choroby. Zysk w biznesie społecznym jest przeznaczany na cele społeczne – tłumaczy Justyna Matusiak z Instytutu Spraw Obywatelskich. W regionie takich przedsiębiorstw działa 75 – to fundacje, stowarzyszenia, spółki not for profit i spółdzielnie socjalne. Zajmują się pracami porządkowymi, rękodziełem i w wielu przypadkach gastronomią. Ta po kolejnym zamknięciu, także w przedsiębiorstwach społecznych wchodzi w kryzys. W Bełchatowie, przez epidemię, na bezpłatne posiłki nie mogą liczyć np. osoby bezdomne i ubogie. Wiosną i w ubiegłym roku prawie 70 potrzebującym zapewniała je Fundacja Solidarni.

Pracownicy Fundacji czekają na razie na decyzje miasta, tymczasem spółdzielnia socjalna Łódzka Szansa próbuje na własną rękę wyjść z kryzysu. Do tej pory obsługiwali klientów na miejscu, organizowali też imprezy rodzinne i dowozili catering do szkół. Teraz szukają innych rozwiązań. – Łódzka Szansa jest na obrzeżach Łodzi, na osiedlu, gdzie mieszkają przede wszystkim starsi ludzie, którzy rzadko wychodzą z domu. Dlatego umieszczamy plakaty w budynkach, aby ludzie, albo ich sąsiedzi dali znać, że można przynieść im obiad mówi społeczna prezes spółdzielni Zdzisława Janowska. – Cena posiłku spadła do 10 zł. Donosimy obiady i jesteśmy do dyspozycji mieszkańców osiedla Nowe Rokicie – dodaje.

Spółdzielnia działa od 5 lat, ale teraz bardzo liczy na wsparcie lokalnych mieszkańców. Inaczej po prostu się nie utrzyma. Wiosną uratowała ją tarcza antykryzysowa i kredyty, ale te, choć częściowo, trzeba będzie spłacić.

Zdaniem Justyna Matusiak z Instytutu Spraw Obywatelskich podmioty przedsiębiorczości społecznej w czasie epidemii mogą uratować zlecenia od samorządu.

Posłuchaj:

Koronawirus – co musisz wiedzieć?