Na Bałutach, w okolicy ul. Limanowskiego, pomazanych jest wiele budynków. Jak mówią okoliczni mieszkańcy, kibicowskie graffiti to sprawka młodocianych kiboli ŁKS-u Łódź. – Patrzę na to z pierwszego piętra i ręce opadają. Właściciele kamienicy już tego nawet nie zamalowują, bo to nie ma sensu – mówi jeden z mieszkańców. – Po meczach przychodzą i mażą na murach budynków. Zawsze w kilka osób, żeby miał kto stać na czatach. Nie raz widziałam przez okno, ale się nie odzywałam, bo jeszcze szybę wybiją – dodaje inna z łodzianek.
Problem wandalizmu w Łodzi nie dotyczy tylko Bałut. Jak mówi Joanna Prasnowska, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Łodzi, od początku roku funkcjonariusze otrzymali blisko 100 zgłoszeń dotyczących niszczenia elewacji budynków. – W kilku przypadkach udało się ująć sprawców tego czynu – dodaje.
Zdarza się, że wandale pokrywają swoje napisy na murach, dodatkowo warstwą silnikowego oleju przepracowanego. Ta praktyka ma na celu zabezpieczenie napisu przed zamalowaniem.
Podobne zdarzenie miało miejsce w marcu 2020 na Teofilowie. Podczas kontroli policyjnej samochodu graficiarze zostali rozpoznani przez… brudne ręce. Mieli ze sobą także, wspomniany wcześniej, olej silnikowy.
Nanoszenie napisów na elewację budynków jest wykroczeniem, za które grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności. Jeżeli dochodzi do uszkodzenia struktury elewacji danego budynku, wówczas jest to niszczenie mienia. Może być rozpatrywane dwojako, w zależności od strat. Jeżeli przekraczają 800 zł, to jest to przestępstwo, za które grozi kara więzienia nawet do 5 lat – mówi mł. asp. Maksymilian Jasiak z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.