Dziś obecność transportu zbiorowego w dużym mieście nikogo nie dziwi, w tamtych czasach oczywistością wcale nie była, choć trzeba powiedzieć, że do grona miast posiadających tramwaje dołączyliśmy kilka lat po Wrocławiu i w podobnym czasie, co Wałbrzych (dziś tramwajów nieposiadający).
Łódź zaczęła dość skromnie, od dwóch linii tramwajowych – i to dość krótkich, obsługujących śródmieście. Powstały z inicjatywy łódzkich fabrykantów, którzy uzyskali od miasta odpowiednią koncesję. Już w lutym następnego roku uruchomiono kolejne dwie linie, a na początku 1901 r. tramwajem można było pojechać nawet do Zgierza i Pabianic.
Ciekawostką jest fakt, że w tamtym okresie Łódź nie miała jeszcze elektrowni miejskiej. Skąd zatem brano prąd do obsługi pojazdów? Ze specjalnie zbudowanej stacji przy ul. Nowo-Wysokiej (Tramwajowej).
Tramwaje nie na każdą kieszeń
Jako inicjatywa stworzona przy pomocy prywatnego kapitału, tramwaje musiały na siebie zarabiać. Bilety były na tyle drogie, że nie mogli sobie na nie pozwolić np. robotnicy. Natomiast już w 1902 r. Kolej Elektryczna Łódzka ogłosiła, że wydatki poniesione na budowę sieci zwróciły się. Dało to asumpt do dalszego rozwoju. W 1908 r. tramwajem można było dojechać do Rudy Pabianickiej, zaś w 1910 do Aleksandrowa i Konstantynowa.
Umiastowienie
W 1923 r. część udziałów w spółce, w myśl zapisów w udzielonej wcześniej koncesji, przejęło miasto. To dało kolejny impuls do rozwoju. Wybudowano torowisko na ul. Rzgowskiej, drugą remizę tramwajową, odcinki jednotorowe przerabiano na dwutorowe i zagęszczano sieć.
Okres II wojny światowej przyniósł łódzkim tramwajom… nowinki techniczne. To wtedy pojawiły się tramwajowe pętle i uliczne biletomaty. Potaniały też bilety, stając się dostępne dla mas. Okupacja miała też, rzecz jasna, swoje ciemne strony. Osobne przedsiębiorstwo tramwajowe powołano do życia w dzielnicy żydowskiej. Na wagonach zaczęły pojawiać się napisy “Nur für Deutsche” – Polacy jeździli albo w doczepie, albo na tyle pojedynczych wagonów.
W przyszłość
Po wojnie miejskie i podmiejskie tramwaje połączono i upaństwowiono. A w 1948 r. łodzianie mogli przejechać się pierwszą linią autobusową (w 1941 r. dwie linie powołali do życia Niemcy, ale nie mogli nimi jeździć Polacy). Przed zarządzającymi miejską komunikacją stanęły kolejne wyzwania: obsłużenie nowych osiedli czy przebudowa centrum. W latach 80., o czym niewielu dziś pamięta, realna była także budowa… łódzkiego metra!
Ambitne plany nie zostały zrealizowane, zatrzymał się też wzrostowy trend liczby mieszkańców Łodzi – z ówczesnych niemal 850 tys. dziś pozostało 200 tys. mniej.