Spółdzielczy Dom Handlowy Central w Łodzi otworzono 29 sierpnia 1972 r. Był wówczas jednym z oddziałów Powszechnej Spółdzielni Spożywców. Bardzo szybko okazało się, że jego powstanie było strzałem w dziesiątkę – osiągał znacznie lepsze wyniki finansowe, niż zakładano i wyglądało na to, że odpowiedział na potrzeby nie tylko łodzian (a wówczas liczba mieszkańców Łodzi, inaczej niż dzisiaj, wzrastała i dążyła do przekroczenia 800 tys.), ale i mieszkańców reszty Polski.
Szkło pękało
O sukcesie Centralu zadecydowało kilka czynników, ale z punktu widzenia klienta najważniejsze było to, że mógł tam dostać dobra pożądane, a przy tym rzadko dostępne gdzie indziej (lub niedostępne w ogóle). Radzieckie telewizory i szampan, piwo z Czech, płytki ceramiczne z Rumunii. Nic dziwnego, że na początku funkcjonowania tłumy w Centralu były tak ogromne, że praktycznie co chwila trzeba było… wstawiać nowe szyby, bo te nie wytrzymywały naporu chętnych.
fot. SDH Central
Człowiek z Centralu
Central handlował towarami z wielu krajów, co w tamtych czasach nie było wcale czymś oczywistym. Strategię domu handlowego obmyślił jego pierwszy dyrektor, ekonomista Lech Sosnowski. Poza współpracą z zagranicznymi jednostkami Sosnowski zacieśnił też kontakty z rodzimymi producentami i regularnie informował ich, jakie towary cieszą się największym zainteresowaniem, a których produkcję można spokojnie ograniczyć, bo nie znajdują wielu amatorów.
Te wszystkie zabiegi sprawiły, że Central w pewnym momencie osiągał największy średni obrót w przeliczeniu na metr kwadratowy czy na jednego pracownika. W 1984 r. Sosnowski został dzięki tym sukcesom laureatem nagrody Miasta Łodzi. A pięć lat później startował w wyborach pod hasłem “Kupiec w Senacie”.
fot. K. Cężki
Współczesność
Dziś obok Centralu nie ma już parkingu dla autokarów z całej Polski (w tym miejscu funkcjonuje dziś kino), ruchome schody nie budzą już tej samej ekscytacji, co pół wieku wcześniej, a o zmarłym kilkanaście lat temu byłym dyrektorze (do Senatu się nie dostał) pamiętają nieliczni.
I choć Central nie jest już monopolistą w zakresie sprzedaży choćby telewizorów (sklepu z tymi próżno zresztą tam szukać), przetrwał zmiany ustrojowe i wciąż przyciąga klientów, tyle że już innym asortymentem. Przy jednym z wejść przechodniów decydujących się zajrzeć do Centralu wita drogeria, przy drugim – cukiernia. A dalej: delikatesy, elegancki salon z obuwiem i ubraniami, punkty usługowe czy stoisko z tanią prasą. Nadal jest też charakterystycznym punktem miasta, choć podobnych, bardziej nowoczesnych miejsc, przybyło Łodzi naprawdę wiele.