TOP7 filmów na Dzień Dziecka. Animacje nie dla najmłodszych
1. „Flow” (2024)

W przedoscarowej recenzji, opublikowanej na stronie internetowej Radia Łódź, pisaliśmy, że to „łotewska animacja, która zatrzęsła światem kina”. Zdania nie zmieniamy i wcale nie dlatego że ta produkcja „zarobiła” historycznego złotego rycerzyka dla swojego kraju. Obok przygód bezimiennego czarnego kota i jego kompanów, uwięzionych w postapokaliptycznym świecie, po prostu nie można przejść obojętnie. Film zawiera w sobie wiele symboli i metafor, a jednocześnie jego największą siłą są prostota i naturalność. Choć „Flow” to animacja, w której nie ma żadnych dialogów, przygody bohaterów wyrażają więcej niż tysiąc słów. Całość uzupełniają malownicze kadry oraz nieoczywisty soundtrack. I jeszcze jedno, kojarzycie piosenkę „Ty druha we mnie masz” z animacji „Toy Story”? Do „Flow” również pasuje jak ulał.
2. „Pies i robot” (2023)

Amerykańska Akademia tego tytułu nie doceniła. Produkcja Pablo Bergera musiał usiała uznać wyższość japońskiego filmu „Chłopiec i czapla”. Nawiasem mówiąc, stoczyliśmy krótki bój o to, czy dzieło Studia Ghibli powinno znaleźć się w tym zestawieniu. Zwyciężył kompromis – wspominamy, ale nie wyróżniamy. Jesteśmy zdania, że „Pies i robot” bardziej zasłużył na miejsce w naszym TOP7 na Dzień Dziecka. Przede wszystkim dlatego, że zachwyca opowiadaną historią, a jednocześnie wizualnie utrzymana jest w stylu z lat 80. XX wieku. Nic dziwnego, akcja filmu osadzona jest właśnie w tym czasie. Nowojorski pies zmaga się z samotnością, więc kupuje sobie robota. Maszyna staje się jego przyjacielem. Niestety, pojawiają się nieoczekiwane problemy. Animacja „Pies i robot” podobnie jak „Flow” pozbawiona jest dialogów. W tym przypadku także nie są one potrzebne, ponieważ pierwsze skrzypce na ekranie odgrywają emocje. Te buzują w widzach przez cały seans. Całość zaś zamyka słodko-gorzki finał, którego nie powstydziłyby się najwybitniejsze dramaty. Małe, wielkie kino.
3. „Grobowiec świetlików” (1988)

Studio Ghibli także znalazło miejsce w naszym TOP7 na Dzień Dziecka. Isao Takahata stworzył wybitną animację, której akcja osadzona została w czasach II wojny światowej w Japonii. Jej bohaterowie – rodzeństwo Seita i Setsuko – walczy o przetrwanie w bombardowanym mieście Kobe. Są zdeterminowani, przestraszeni i głodni. Próbują odnaleźć się w brutalnej rzeczywistości. „Grobowiec świetlików” to kolejny z filmów ukazujący piekło wojny oczami dzieci. Kolejny, ale jednocześnie wyjątkowy, bo to animacja. W trakcie seansu trudno ukryć wzruszenie, więc i w tym przypadku warto zaopatrzyć się w chusteczki. Animatorzy ze Studia Ghibli nie byliby sobą, gdyby nie wpletli w tę opowieść licznych metafor, a także symboli korespondujących z kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie brakuje również odniesień do relacji człowieka z naturą. I jeszcze jedno – „Grobowiec świetlików” to film antywojenny. Jeden z najlepszych w historii.
4. “Coco” (2017)

Nikt z takim uśmiechem i feerią kolorów nie opowiada o śmierci jak kultura Meksyku i nikt też z takim wdziękiem, tak zgrabnie i lekko nie połączy tematów poważnych z , jakże żywą i witalną, potrzebą podążania za swoimi marzeniami, jak Amerykanie. “Coco” to szalony film, który powstawał w studiu Pixar aż 6 lat, ale warto było czekać na tę układankę, bo zachwycił wszystkich, także Akademię Filmową, która przyznała mu aż dwa Oscary. Oto Miguel, mały Elvis Presley, kocha śpiew i występowanie na scenie, ale w jego rodzinie muzyka jest tematem tabu – trzeba być pragmatycznym i wyrabiać buty. Siła marzeń prowadzi do występku, a formą kary będzie piękna, szalona i bardzo zabawna odyseja w zaświatach. Miguel powróci odmieniony, pozna tajemnice rodzinne i doprowadzi widzów do łez wzruszenia (znów potrzebne chusteczki) i… refleksji nad pamięcią o zmarłych i byciu uczciwym wobec siebie samego.
5. „Mary i Max” (2009)

Rysiek Riedel z zespołu Dżem śpiewał w jednym ze swoich przebojów, że „samotność to taka straszna trwoga”. Film Adama Elliota jest idealnym odzwierciedleniem słów piosenki „List do M”. Główna bohaterka plastelinowej animacji to ośmioletnia Mary Daisy Dinkle. Dziewczynka mieszka wraz z rodzicami w Australii. Nie ma przyjaciół, za to nie brakuje jej kompleksów. Szukając bratniej duszy, zagląda do książki telefonicznej. Trafia na nowojorczyka Maksa Jerry’ego Horowitza, któremu wysyła list i tabliczkę czekolady. Zaskoczony mężczyzna odpisuje nadawczyni i w ten sposób rodzi się wielka przyjaźń na odległość. „Mary i Max” to nietuzinkowa animacja o samotności, przyjaźni, ale i poszukiwaniu szczęścia. Siadając do tego seansu, warto mieć ze sobą chusteczki. Nawet najtwardsi widzowie mogą uronić łzę podczas sceny, której towarzyszy piosenka „Que Sera, Sera (Whatever Will Be, Will Be)”. Emocje gwarantowane.
6. “Walc z Baszirem” (2008)

W 1982 roku Izrael wkroczył do Libanu (realizując operację “Pokój dla Galilei”), a stacjonujące wojsko nie zareagowało, kiedy oddziały libańskiej milicji dokonały masakry na palestyńskich uchodźcach. Odbywający wówczas służbę wojskową Folman wymazał z pamięci te przeżycia, ale po latach w snach prześladuje go sfora 26 psów, co okazje się być traumą dochodzącą do głosu. Komiksowa animacja łączy w sposób wyjątkowy obraz rysowany i opowieść dokumentalną, co więcej staje się filmem psychologicznym i antywojennym, surrealistycznym i czasami groteskowym, nawiązując zarówno do portretu psyche żołnierza jak i odpowiedzialności zbiorowej narodów. “Walc z Baszirem” Ariego Folmana powinien być pozycją obowiązkową dla wszystkich chcących żyć “normalnie”, bo nie wiemy, co przynosi wojna, tak łatwo wymawiając jej nazwę, dopóki sami jej nie doświadczymy. To nie jest miły film, to film wstrząsający. Znów potrzebne będą chusteczki.
7. “Zabij to i wyjedź z tego miasta” (2019)

Arcydzieło w każdej warstwie, nad którym Mariusz Wilczyński pracował aż 14 lat. Film jest jego debiutem pełnometrażowym, ale jakże spektakularnym – zdobył 46 nagród, w tym pierwsze w historii Złote Lwy dla filmu animowanego na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Jego animacja jako jedyna do tej pory zdobyła Nagrodę ORZEŁ Polskiej Akademii Filmowej dla Najlepszego Filmu oraz nagrody na wszystkich trzech najważniejszych festiwalach animacji na świecie. „Zabij” to film wymagający i warty obejrzenia kilka razy, aby w pełni dostrzec przesłanie moralne, odczytać go wizualnie, zrozumieć aluzje i metafory oraz usłyszeć głosy najwybitniejszych postaci polskiej kultury, jak np. Ireny Kwiatkowskiej czy Andrzeja Wajdy. Bardzo łódzki, będący osobistą podróżą w przeszłość do świata dzieciństwa i bardzo głęboko zagnieżdżający się w duszach widzów. Uwaga, bez paczki chusteczek u boku, nie dacie rady obejrzeć tego filmu, a wasze wzruszenie spotęguje dodatkowo muzyka i głos Tadeusza Nalepy.