Do pożaru doszło na początku lipca. W szpitalu zmarła niedawno ciężko poparzona kobieta – pracownica firmy zajmującej się składowiskiem, a 9 innych osób zostało rannych, w tym 1 ciężko. Przypuszczalnie ogień pojawił się w namiotowej hali, w której znajdowały się łatwopalne opakowania (m.in. po dezodorantach i lakierach). Sprawę pod nadzorem prokuratury bada policja oraz biegli z zakresu pożarnictwa. Dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Łasku, brygadier Sławomir Wągrowski ocenia, że ogień mógł pojawić się przypadkowo.
– Na dzisiaj możemy z dozą dużego prawdopodobieństwa wykluczyć podpalenie. Było to miejsce przeznaczone do recyklingu dezodorantów, pojemników z aerozolami, jakie tworzyły atmosferę wybuchową. Ustalamy źródło ognia, które spowodowało nagłe zapalenie się tej atmosfery, w wyniku czego doszło do intensywnego pożaru – mówi Wągrowski.
Pożar w Woli Łaskiej. Strażacy walczyli 12 godzin
Dokładne przyczyny tego tragicznego w skutkach pożaru ustali prokuratura. Słup dymu z palącego się składowiska widoczny był w promieniu 30 kilometrów. Przez 12 godzin z ogniem walczyło blisko 50 zastępów strażackich.