Do zdarzenia doszło w marcu 2024 roku przy ul. Pomorskiej w Łodzi. Według ustaleń prokuratury, sprawca prawdopodobnie podpalił mężczyznę i obserwował z bliska całą akcję gaśniczą, po czym spokojnie odjechał komunikacją miejską. Podczas zatrzymania miał prawie 2 promile alkoholu w organizmie.
- Czytaj więcej: Mężczyzna spłonął na przystanku tramwajowym przy Pomorskiej
Prokurator zarzuca oskarżonemu “czyn popełniony ze szczególnym okrucieństwem” i to, że “nie udzielił pomocy ofierze zdarzenia”.
Według ustaleń śledczych, kilka minut po północy oskarżony podszedł do siedzącego na ławce przy przystanku tramwajowym mężczyzny, po czym uderzył go w głowę i na chwilę się oddalił. Jak ustalono, w ciągu kolejnych 20 minut kilkukrotnie odchodził i powracał do pokrzywdzonego, szturchając go i popychając. Blisko 30-krotnie używał zapalniczki, początkowo próbując podpalić ubranie, a następnie włosy.
Zapisy monitoringu wskazują, że podpalony mężczyzna dawał oznaki życia. Gdy zaczęło się palić całe jego ciało, napastnik w dalszym ciągu z bliskiej odległości obserwował zdarzenie i nie podjął żadnych działań, które mogłyby uratować życie płonącemu. Przyglądał się także przebiegowi akcji gaśniczej prowadzonej przez straż pożarną. Z badań sądowo–psychiatrycznych wynika, że sprawca był poczytalny.
Oskarżony nie przyznaje się do winy, oświadczył, że nie będzie składał wyjaśnień, ale zgodził się odpowiadać na pytania sądu.