Kamil Kijanka: Jakie obrazy masz przed oczami, gdy sięgasz pamięcią 15 lat wstecz?
Łukasz „Małpa” Małkiewicz: Widzę chyba przede wszystkim to jak dojrzałem. Jak zmieniłem się jako człowiek i jak zmieniło się moje życie dzięki robieniu muzyki. Myślę, że jak u każdego człowieka, moje życie dzieli się na dwie główne sfery – prywatną i zawodową. Robienie rapu dało mi wszystko. Nie mówię tu o aspekcie materialnym, a przede wszystkim o ukształtowaniu mojego charakteru. O zmianach mojej osobowości, które we mnie zaszły.
Podobno większość materiału do „Kilku Numerów o Czymś” powstała w trakcie Twojego pobytu na wymianie studenckiej we Włoszech.
To prawda. Studiowałem geografię. Będąc na czwartym roku studiów na toruńskim Uniwersytecie zdecydowałem się na wyjazd na Erazmusa. Wyjechałem do Triestu, miasta na północy Włoch. Przed wyjazdem miałem nagrane 2 lub 3 numery. Stworzyłem je z myślą o nagraniu jakiejś EPki. Rapuję zresztą o tym w utworze „Miałem to rzucić”, który powstał w czasie, gdy byłem jeszcze w Polsce. Okoliczności do tworzenia we Włoszech były bardzo sprzyjające. Piękne miejsce, oderwanie od codzienności i wielu rzeczy, które rozpraszały mnie w kraju. Miałem bardzo dobre warunki do tworzenia, bo w zasadzie nie było tam specjalnie nic więcej do roboty. Moje studiowanie tam też było pewną iluzją. Właściwie chyba ani razu nie byłem na uczelni, mogłem uczyć się z domu. Miałem więc mnóstwo czasu na to, by robić muzę. Internet był już wtedy na tyle rozwinięty, że mogłem spokojnie się tym zająć korespondencyjnie i skorzystałem z tej szansy. Po powrocie z Erazmusa w czerwcu nagrałem tę płytę. Wyszła w listopadzie.
Twoja debiutancka płyta okazała się wielkim sukcesem.
Fakt. Nie było tak, że miałem już na swoim koncie kilka albumów w podziemiu, tak to często bywa. W Polsce mamy przecież kilku raperów, którzy bardzo ciężko pracowali na to by osiągnąć sukces i wydawali najpierw płyty w podziemiu, jak Słoń czy Paluch. U mnie wyglądało to trochę inaczej. Nie było jednak też tak, że „Kilka Numerów o Czymś” to były moje pierwsze nagrania. Rapować zacząłem mniej więcej w roku 2002, więc siedem lat przed wydaniem debiutanckiego albumu. Ten czas poświęciłem na doskonalenie swojego warsztatu. Do tego czasu nie udało mi się jednak złożyć żadnego spójnego projektu. To były raczej pojedyncze numery. Dlaczego mój debiut osiągnął taki sukces? Nie wiem. Ja jestem od tworzenia muzyki, a nie od analizowania jej potencjału komercyjnego.
To ja spróbuję. W „Kilku Numerach o Czymś” mamy dobre brzmienie, ale i teksty, z którymi wielu z nas mogło się utożsamić.
Słyszałem właśnie wiele takich opinii, że z tej płyty biła jakaś taka szczerość. Moja emocjonalność i wrażliwość, które były po prostu autentyczne. Słuchacze docenili także moją otwartość w sprawach, które dla wielu mogły okazać się trudne. Wiele osób może by się wstydziło i wolałoby zachować je dla siebie. Ja jednak zawsze starałem się mówić o rzeczach istotnych i nie wstydzić się swoich słabości. Myślę, że z wiekiem to się jeszcze bardziej nasiliło.
Czy za utworem „Paznokcie” kryje się jakaś prawdziwa historia?
Emocje zawarte w tym utworze są jak najbardziej prawdziwe. Słowa są skierowane do konkretnej dziewczyny. Część tekstu jest jednak pewną fikcją, która miała zobrazować moje ówczesne uczucia.
Jesteś zadowolony z faktu, że wiele osób kojarzy Cię właśnie z tym numerem?
W momencie tworzenia tych numerów, nie myślałem, które z nich osiągną największy sukces i będą cieszyć się największą popularnością. Dopiero później ,przy wyborze singli, przychodziły mi do głowy różne takie myśli. Zauważ jednak, że poza „Pozwól mi nie mówić nic”, który także jest dobrze znany słuchaczom, to pozostałe single nie cieszyły się największą popularnością na tej płycie. Dopiero po pewnym czasie ukazał się teledysk do „Nie byłem nigdy” i to nie z mojej własnej inicjatywy, a za namową osób z mojego otoczenia. Z mojego pomysłu powstało video-promo do takich utworów jak „Męczennik”, „Pozwól mi nie mówić nic” i „Miałem to rzucić”. To dowodzi, że zazwyczaj wybieram na single utwory, które choć nie będą cieszyły się być może największą popularnością wśród słuchaczy, to są po prostu mi z jakiegoś powodu szczególnie bliskie.
Wspomniałeś utwór „Nie byłem nigdy”, który moim zdaniem doskonale obrazuje Ciebie z tamtych lat. Jest to opowieść o młodym i ambitnym człowieku pełnym marzeń, któremu się jednak nie przelewało. Pracowałeś na stacji benzynowej, pisałeś rymy i chciałeś zostać raperem. W końcu przyszedł upragniony sukces. Poradziłeś sobie z tym wszystkim od razu?
Paradoksalnie z większą ilością gotówki nie przyszła większa stabilność finansowa. Kiedy masz do dyspozycji mniejsze kwoty, to rozsądniej nimi dysponujesz. Zachłysnąłem się nieco tym sukcesem. Większość, jak nie wszystko, co wtedy zarobiłem, wydałem na głupoty. Dopiero po wydaniu albumu „Małpa Mówi” zacząłem lepiej gospodarować pieniędzmi zarobionymi na muzyce. Mimo, że na „Kilku Numerach” zarobiłem najwięcej. Najwięcej też jednak przy tej okazji straciłem. Musiałem to przeżyć i się tego nauczyć. Byłem bardzo młodym człowiekiem, pochodzącym z rodziny o tradycjach robotniczych. Moi rodzice zarabiali niewiele. Często musieliśmy się martwić o to, jak związać koniec z końcem. Nie nauczono mnie więc tego, by myśleć o zabezpieczeniu swojej przyszłości. Gdybym mógł cofnąć się w czasie, to właśnie to bym zmienił i zaczął działać w ten rozsądny sposób już wcześniej.
„Pamiętaj kto” to swoisty hołd dla raperów, dzięki którym pokochałeś tę kulturę.
Czułem taką potrzebę wspomnienia o osobach, które były i są dla mnie istotne. Jak wspomniałem na początku naszej rozmowy, rap dał mi wszystko, zmienił moje życie. Kiedy mówię „rap” to mam na myśli właśnie tych ludzi, których słuchałem jako małolat. Znam ich teksty do dzisiaj i to oni inspirowali mnie do tego, by robić tę muzykę po swojemu. Tym drobnym gestem chciałem się odwdzięczyć i głośno powiedzieć na głos, że tak było i jest.
„Zrobiłem te zwrotki bo kumam, że czekałeś na ten klasyczny rap z Torunia”. Te słowa możemy usłyszeć w utworze „Właśnie Ty”. Lata mijają i przez te 15 lat doczekaliśmy się Twoich czterech solowych albumów. Wielu Twoich kolegów z branży przez taki czas wydało tych płyt o wiele więcej. Z czego to wynika?
Taki mam po prostu styl pracy. Musiałem się do tego przyzwyczaić i na początku mojej kariery było to dla mnie trudniejsze. Im bardziej myślałem o tym, że powinienem już coś wydać, to trudniej było mi to faktycznie zrobić. Tworzyło się wtedy błędne koło. Sam narzucałem na siebie presję, czułem ją także ze strony słuchaczy, którzy oczekiwali czegoś jeszcze lepszego od „Kilku numerów o czymś”. Dziś już pogodziłem się z tym, że prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie przeskoczyć swojego debiutu. Jest to zupełnie naturalne. Sam mam ulubionych raperów i ich albumy, które były i są moimi ulubionymi, a były debiutami. Nawet jeśli później robili inne dobre płyty. Myślę, że każdy mój słuchacz zdaje sobie sprawę z tego, jak bliska jest mi Molesta. Mimo, że chłopaki zrobili potem mnóstwo świetnych rzeczy, to najbliższy mojemu sercu już na zawsze pozostanie „Skandal”. Podobnie mam z pierwszym albumem Jaya-Z. Uważam, że tak też jest w wielu przypadkach ze mną i moimi słuchaczami. To nawet nie musi być kwestia muzyki, a tego w jakim momencie życia jej słuchaliśmy. Zresztą, w tym tkwi chyba także siła „Kilku Numerów o Czymś”. Jest pewnym wehikułem czasu, który pozwala słuchaczom cofnąć się do tamtych lat, kiedy czuli taką krystaliczną zajawkę na rap i był on tak istotnym elementem ich życia.
Który z utworów z „Kilku Numerów o Czymś” jest Tobie po latach najbliższy?
Minęło 15 lat. Jestem przed trasą z tej okazji, dlatego też wróciłem sobie do tej płyty. Czego nie robiłem od bardzo dawna, bo nie mam w zwyczaju słuchać swojej muzyki. Być może to będzie dla kogoś zaskakujące, ale taka jest prawda. Trudno mi wymienić jeden, bo darzę szczególną sympatią kilka. Jakbym miał wybrać jeden, to byłby to chyba wspomniany przez Ciebie „Właśnie Ty”. To jest dla mnie numer, w którym jest wszystko to, co w muzyce lubię – dobry bit, refren, a utwór jest o czymś istotnym. Tak samo lubię bardzo „Mógłbym” , które w mojej ocenie jest numerem trochę niedocenionym.