Pierwszy taki, ale nie ostatni – to już pewne. Zlot ochotniczych straży pożarnych z powiatów opoczyńskiego, tomaszowskiego i piotrkowskiego zorganizowano w niedzielne popołudnie w Prymusowej Woli. Miejsce wybrano nieprzypadkowo. To stąd pochodzi jeden z najstarszych wozów bojowych, które mimo że drewniane wciąż służą strażakom.
– Wpadliśmy na pomysł, że warto pokazać wszystkim to, co skrywają strażackie garaże, ale i pochwalić się też tym nowoczesnym sprzętem, które coraz więcej jest w jednostkach – mówi Paweł Telus, organizator zlotu.
Zlot Ochotniczych Straży Pożarnych
Każdy mógł nie tylko zobaczyć duże i małe, czerwone auta strażaków, ale i zobaczyć co skrywają te samochody w schowkach. Nie zabrakło oczywiście pokazów sprzętu, którym strażacy walczą z ogniem, czy pomagają rannym w wypadkach, a całą imprezę rozpoczęła wielka parada. Kilkadziesiąt wozów bojowych przejechało przy dźwiękach strażackich syren.
– To niesamowita okazja, by zobaczyć, jak wiele jest tego sprzętu. To potęga, która na co dzień pozwala strażakom ratować ludzkie życie – mówi poseł Robert Telus, wiceprzewodniczący sejmowej komisji strażackiej.
Nowoczesny sprzęt jest niezbędny do ratowania ludzkiego życia i dobytku. Jednak sami strażacy niejednokrotnie korzystają z wozów bojowych, które służą im już od pół wieku. To nie przeszkadza, bo – jak mówią – stare samochody wjadą wszędzie: błotnista droga, mokradła, czy las. Wszędzie są w stanie nieść pomoc. I tak od wieków.
– Można powiedzieć, że czasem ze sobą rywalizują. Kto ma lepszy sprzęt, kto więcej pożarów zgasił, kto ma nowszy wóz. Jednak, gdy tylko zawyje syrena alarmowa – zawsze możemy na nich liczyć – mówi Marcin Baranowski, starosta opoczyński.
Najstarszy nie znaczy najgorszy
Choć trudno w to uwierzyć, najstarszy wóz strażacki, który dziś uczestniczył w paradzie, został wyprodukowany w 1918 roku. Stulatek cały niemal został wykonany z drewna. Jedynie resory, elementy mocowań kół do osi i dyszla zostały wykonane z metalu.
– Trudno o części zapasowe, bo kowal to już prawie wymarły zawód, a i na kołodzieja [red. rzemieślnik zajmujący się wyrobem drewnianych kół i wozów] nie ma co liczyć – opowiadają strażacy z gminy Tuszyn, którzy wozem przyjechali na gościnną paradę.
Co najważniejsze, prezentowany wóz jest w pełni sprawny. Jednak do jego obsługi koniecznych jest co najmniej czterech strażaków. Tylu właśnie musi obsługiwać ręczną pompę. Zaletą tego „staruszka” jest to, że wjedzie ciągnięty przez konie tam, gdzie niejeden nowoczesny samochód strażacki, dojechać szans nie ma.
W trakcie zlotu zaprezentowała się strażacka orkiestra dęta z miejscowości Zawada, a strażacy częstowali uczestników pikniku przygotowaną przez siebie grochówką. Do schłodzenia publiczności wykorzystano też działko wodne.
W tracie zlotu zbierano pieniądze na leczenie Mateusza Wołonkiewicza z Żardek, honorowego dawcy krwi ze strażackiej rodziny.