Historia ME. Turniejowe ciekawostki
Kto zostanie piłkarskim mistrzem Europy w roku 2024? Nie wiadomo. Pewne jest jednak, że nie zabraknie wielkich emocji do samego końca. Trudno jednak będzie przebić to, co wydarzyło się na Euro 1992. Rozgrywki wygrała bowiem drużyna… której na tej imprezie w ogóle miało nie być. Jak to możliwe?
Futbol kochamy właśnie dlatego, że bywa tak nieprzewidywalny. Turniej w Szwecji udowodnił nam, że romantyzm w piłce nożnej jeszcze nie umarł.
Kibice mieli nadzieję, że zobaczą ciekawsze zawody niż ostatni mundial w Italii. O wiele bardziej liczyli na powtórkę z Euro ’88, w którym piękną grą czarowali Holendrzy.
Kibice mieli nadzieję, że zobaczą ciekawsze zawody niż ostatni mundial w Italii. O wiele bardziej liczyli na powtórkę z Euro ’88, w którym piękną grą czarowali Holendrzy.
„Zbliżone” emocje być może miała zwiastować oficjalna maskotka, którą podobnie jak cztery lata wcześniej był sympatyczny królik. Nazywał się po prostu Rabbit i był ubrany w charakterystyczny dla Szwedów, żółto-niebieski strój piłkarski.
Nie od dziś wiadomo, że mimo szczerych chęci, polityka dość często łączy się ze sportem. Tak też było w roku 1992. Był to czas, w którym rozpadł się Związek Radziecki i doszło do zjednoczenia Niemiec.
W związku z tym wiele osób, z Franzem Beckenbauerem na czele było zdania, że teraz już nikt nie będzie w stanie wygrać z naszymi zachodnimi sąsiadami. Jak miało się okazać, były to jedynie pobożne życzenia.
W wielu miejscach na początku lat 90. sytuacja była jednak nadal bardzo napięta. Na Bałkanach trwała krwawa wojna domowa, więc udział Jugosławii stał pod wielkim znakiem zapytania.
Co ciekawe, reprezentacja ta zameldowała się na turnieju, jednak opuściła go jeszcze przed pierwszym gwizdkiem meczu otwarcia. UEFA nie zezwoliła na obecność Jugosławii na Euro ze względu na sankcje, które Organizacja Narodów Zjednoczonych nałożyła na ten kraj za prowadzone działania wojenne.
W takich okolicznościach, nieco ponad tydzień przed startem imprezy, pojawiło się wolne miejsce. Do udziału zaproszono Danię – drużynę, która zajęła w swojej grupie drugie miejsce za wycofaną Jugosławią. Powiedzieć, że Skandynawowie wykorzystali tę szansę, to stanowczo zbyt mało.
W związku z tym wiele osób, z Franzem Beckenbauerem na czele było zdania, że teraz już nikt nie będzie w stanie wygrać z naszymi zachodnimi sąsiadami. Jak miało się okazać, były to jedynie pobożne życzenia.
W wielu miejscach na początku lat 90. sytuacja była jednak nadal bardzo napięta. Na Bałkanach trwała krwawa wojna domowa, więc udział Jugosławii stał pod wielkim znakiem zapytania.
Co ciekawe, reprezentacja ta zameldowała się na turnieju, jednak opuściła go jeszcze przed pierwszym gwizdkiem meczu otwarcia. UEFA nie zezwoliła na obecność Jugosławii na Euro ze względu na sankcje, które Organizacja Narodów Zjednoczonych nałożyła na ten kraj za prowadzone działania wojenne.
W takich okolicznościach, nieco ponad tydzień przed startem imprezy, pojawiło się wolne miejsce. Do udziału zaproszono Danię – drużynę, która zajęła w swojej grupie drugie miejsce za wycofaną Jugosławią. Powiedzieć, że Skandynawowie wykorzystali tę szansę, to stanowczo zbyt mało.
Były to czasy, w których dostęp do internetu, czy telefony komórkowe nie były tak powszechne w użyciu jak dziś. Trener Richard Moller-Nielsen kiedy tylko dowiedział się o zaproszeniu na mistrzostwa, dwoił się i troił by jak najszybciej poinformować drużynę.
W dość niecodziennych okolicznościach piłkarze musieli przerwać zaplanowane wakacje, odłożyć drinki z palemką i zawalczyć o tytuł najlepszego zespołu w Europie.
Pierwszym rywalem Duńczyków byli Anglicy, którzy zajęli pierwsze miejsce w grupie eliminacyjnej i awansowali m.in. kosztem naszej reprezentacji. Synowie Albionu byli wtedy czwartą drużyną świata, a w ataku mieli niezwykle groźnego napastnika Garego Linekera.
Bezbramkowy remis z drużyną Grahama Taylora i porażka 0-1 z gospodarzami nie zwiastowały niczego wyjątkowego. Kiedy jednak Duńczycy sensacyjnie pokonali Francuzów i awansowali dalej, o drużynie trenera Mollera-Nielsena zaczęło być coraz głośniej.
Kiedy w półfinale los skrzyżował ich z obrońcami tytułu Holendrami, wydawało się, że sprawa jest z góry przesądzona. W 5’ minucie Henrik Larsen dał jednak prowadzenie Duńczykom. Niespełna 20 minut później wyrównał Dennis Bergkamp .Skandynawowie nie zamierzali poddać się bez walki i jeszcze w pierwszej połowie kolejny raz objęli prowadzenie dzięki bramce Larsena. Szczęśliwi uczestnicy tego turnieju nie potrafili utrzymać korzystnego wyniku do końca. Gola na 2:2 tuż przed końcem strzelił Frank Rijkard. Dogrywka nie przyniosła zmiany rezultatu. Piłkarze Oranje w konkursie rzutów karnych pomylili się o jeden raz za dużo i to Dania sensacyjnie awansowała do finału.
Wszystko wskazywało na to, że przepowiednia Beckenbauera się spełni. Mimo wszystko, niewielu wierzyło w końcowy sukces piłkarzy z Kopenhagi.
Ówczesny mistrz świata musiał jednak uznać wyższość rywali, w którego składzie grali tak wyśmienici piłkarze jak Peter Smeichel, Brian Laudrup, Flemming Povlsen, czy Henrik Andersen. Niemcy przegrali 0-2, a mistrzem Europy została drużyna, której przecież w ogóle na boiskach Szwecji miało nie być. Duńczycy dokonali niemożliwego, skradli serca kibiców i zapisali przepiękną kartę w historii futbolu.
Posłuchaj:
00:00
1X
Przykro mi, ale nic nie znalazłem.
Proszę wpisać inną frazę