Według wyliczeń radnego Sebastiana Bulaka z PiS-u, w przyszłym roku spółka zainkasuje prawie 35 milionów złotych – to tyle, ile kosztował remont placu Wolności.
materiały nadesłane przez Sebastiana Bulaka
Pięć procent, które od przecież wielomilionowych inwestycji może stanowić naprawdę poważną kwotę, będzie zasilało tę czapę jaką są Łódzkie Inwestycje – mówił w „Wieczorze samorządowym” Radia Łódź Piotr Cieplucha, radny PiS.
Marcin Hencz, radny KO, odpowiedział, że dotychczas nadzór nad inwestycjami był rozproszony, a przeniesienie tego do spółki może faktycznie ten proces usprawnić.
Zwykle firmy biorą nawet do 8 procent, więc tak naprawdę te 5 procent, nie jest pod tym względem wygórowane. Pytanie, które też sobie zdajemy jako radni brzmi, czy rzeczywiście spółka stanie na wysokości zadania – dodał.
Część z inwestycji ma już wyznaczonego inżyniera kontraktu, który jest opłacony, a nad nim dodatkowo jeszcze nadzór ma prowadzić spółka.
Jak powoływano spółkę Łódzkie Inwestycje, kluczowe były dwa słowa – taniej i lepiej. Na razie wydaje się, że jednak nie jest taniej. Szczególnie, jeżeli spółka ma nadzorować inwestycje, które już i tak mają nadzór. W ten sposób jako mieszkańcy Łodzi płacimy za niego podwójnie – mówiła Emilia Susniło-Gruszka, radna Nowoczesnej.
Magdalena Gałkiewicz z Zielonych zaznacza, że skupienie procesu inwestycyjnego w jednym miejscu może być bardziej skuteczne, niż zlecanie tego kilku podmiotom.
Przygotowanie dokumentacji projektowej, następnie nadzór, inżynier kontraktu z kolejnej firmy. Mając to wszystko w jednym miejscu, również specjalistów czy to z zakresu architektury, czy służb prawnych, czy nadzoru inwestycyjnego, inwestycje mają szansę być przeprowadzone sprawniej – dodała.
Wtorkowej (3 grudnia) audycji „Wieczór Samorządowy” można posłuchać TUTAJ.
Jak przekonywał podczas komisji transportu (co zarejestrowała TV TOYA) Grzegorz Nita, dyrektor ds. technicznych spółki Łódzkie Inwestycje, za nadzór nad remontami w Łodzi zapłacimy podwójnie, ale tylko przez jakiś czas – przekonywał. – Począwszy od przyszłego roku, później jeszcze tego typu pozycje się pojawią, ale będziemy je w trakcie przejmować i wygaszać – tłumaczył.
Jak dodał, do trwających inwestycji należy doliczyć koszt funkcjonowania Zarządu Inwestycji Miejskich. – ZIM zatrudnia inżyniera kontraktu, bo nie ma własnego personelu. Głównie chodzi o inspektorów nadzoru – mówił.