Drifting po łódzku i bardzo drogie zaręczyny
Szybka jazda, adrenalina i pisk opon – nieodłączny element tzw. driftingu, czyli techniki jazdy samochodem w kontrolowanym przez kierowcę poślizgu. W sobotę (25 marca) łódzka drogówka wiedziała, że fani motoryzacji zgromadzą się w kilku miejscach. Drifting po łódzku urządzili sobie u zbiegu al. Jana Pawła II z ul. Wróblewskiego. Cała akcja zaczęła się jednak od spotkania na jednym z parkingów przy centrum handlowym.
– Takie spotkanie nie jest zupełnie nielegalne. Przyjeżdża na nie wielu sympatyków motoryzacji, ogrom wielkich serc, którzy też chcą pomagać. Większość akcji na parkingach, które organizujemy, to wydarzenia charytatywne. Zbieramy albo karmę dla pasiaków, albo zabawki lub odzież dla domów dziecka lub, tak jak ostatnio, na leczenie dla Antosia chorego na SMA – mówi Sebastian z grupy The Night Race, organizator ulicznej „imprezy”.
Jaka dodaje, spotkanie na parkingu było jednym z dwóch elementów sobotniej akcji. Drugim był wyjazd na wspomniane już skrzyżowanie. – Był to cel stricte marketingowy, by zwrócić na nas uwagę i na to, co robimy przed spotem. Nie oszukujmy się, mało kto wie o naszych spotkaniach na parkingach. Niewiele osób wie też o tym, że spotykamy się nie tylko po to, by pooglądać swoje samochody, ale również po to, by zebrać karmę, pieniądze na leczenie chłopaka albo jeszcze inne gadżety do domów dziecka, które są jak najbardziej potrzebne – opowiada przedstawiciel grupy The Night Race.
Sobotni drifting po łódzku miał również pomóc w… zaręczynach. – Chłop już się od dłuższego czasu planował zaręczyć, ale chciał to zrobić w mega widowiskowy i oryginalny sposób – dodaje Sebastian.
Ukarano 38 kierowców
Zaręczyny zostały przyjęte, a nocne spotkania kilkuset fanów czterech kółek, chcących popisywać się swoimi umiejętnościami na łódzkich drogach, zakończyły się nałożeniem przez policjantów 38 mandatów karnych na łączna kwotę 12,2 tys. zł. – Podczas zabezpieczania nielegalnych wyścigów, stróże prawa zwracali szczególną uwagę na przekroczenie dopuszczalnej prędkości, stan techniczny pojazdów, trzeźwość kierowców, jak również uprawnienia do kierowania pojazdami jakie posiadają. – mówi kom. Aneta Sobieraj, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Jak dodaje, policjanci przestrzegają wszystkich, którzy starają się zmienić ulicę w tor wyścigowy, że brawura i brak umiejętności, a także zły stan techniczny pojazdu mogą skończyć się tragicznie. Drogi publiczne to nie jest miejsce do urządzania wyścigów i rajdów samochodowych.
Sebastian z grupy The Night Race zdaje sobie sprawę z tego, że drifting na ulicach miast jest niebezpieczny. – Wiemy, że to mega niebezpieczne i może skończyć się kolizją, a nawet wypadkiem. Tego typu akcje nie są jednak organizowane pod wpływem impulsu. Tę ostatnią planowaliśmy jakieś 1,5 tygodnia – dodaje.
Na szczęście, tym razem nie doszło do żadnej kolizji. Pojawiają się jednak głosy, że tego typu akcji byłoby mniej, gdyby miłośnicy motoryzacji mieli gdzie realizować swoje pasje. A jak na drifting po łódzku patrzą mieszkańcy?