Bareja wiecznie żywy – także, a może zwłaszcza, w Łodzi. Mieszkańcy ulicy Senatorskiej od ponad roku walczą nie o remont nawierzchni, nie o budowę wiaduktu czy tunelu dla kolei dużych prędkości, ale o słupki oddzielające trawnik od jezdni tak, aby samochody nie mogły parkować i rozjeżdżać zieleni.
O drobnym, ale w realizacji wielkim, problemie zaalarmowała Radio Łódź pani Emilia.
Zauważyłam, że rozjeżdżane są pasy zieleni wokół bloków i napisałam pismo do dyrektora Departamentu Klimatu i Środowiska, zapytaniem i wyrażeniem w imieniu wspólnoty zaniepokojenia, że tutaj należałoby postawić słupki i jakoś zabezpieczyć zieleń – mówi pani Emilia, która od około roku jest właścicielką mieszkania przy Senatorskiej.
W sprawę włączyli się radna Magdalena Gałkiewicz z Zielonych i Maciej Riemer dyrektor Departamentu Ekologii i Klimatu. Zorganizowano spotkanie z przedstawicielami Departamentu Zarządu Dróg i Transportu oraz zarządu Zieleni Miejskiej.
Efektem tego spotkania miało być rozwiązanie, polegające na tym, że ZDIT postawi słupki zabezpieczające, a następnie zarząd Zieleni Miejskiej dokona rekultywacji terenu zielonego. Kością niezgody pomiędzy ZDiT-em, a tak naprawdę pomiędzy też dyrektorem Departamentu, radnymi i mieszkańcami był dokument, który stanowi wytyczne zabezpieczenia. Zgodnie z nim, tereny zielone nie oddziela się za pomocą słupków, a za pomocą krzewów. Tylko wtedy, gdyby istniał chodnik, można ciągi piesze oddzielić słupkami. Ostatecznie, nie można zabezpieczyć terenu, który jest notorycznie rozjeżdżany – relacjonuje pani Emilia.
Padła propozycja, aby postawić tam elementy przyrody nieożywionej – brzmi szumnie, a chodzi po prostu o kamienie utrudniające samochodom wjazd na trawnik.
Na to ZDiT odpowiedział, że kamienie są nielegalne. Pomijam kwestię, że wzdłuż ulicy Senatorskiej ludzie na własną rękę zabezpieczają swoje tereny zielone tak, żeby nikt ich nie rozjeżdżał i nikt nie stawiał aut. Tam, gdzie są kamienie, po prostu jest trawnik – dodaje pani Emilia.
Słupków jak nie było, tak nie ma, o co pytała między innymi radna Magdalena Gałkiewicz, która w rozmowie z Radiem Łódź odniosła się do sprawy.
Wydawałoby się, że jedna jednostka urzędu wystarczy, natomiast praktyka pokazuje, że jest to temat, który można wałkować nawet 1,5 roku i który przeszedł przez chyba wszystkie możliwe jednostki. Te jednostki rzeczywiście po kolei były zaangażowane. Jeszcze zaangażowana była również Straż Miejska. Mieszkańcy byli odsyłani od jednej jednostki do drugiej jednostki z obietnicami i remontu, i postawienia słupków.
Były też inne deklaracje, ale komunikacja między jednostkami Urzędu Miasta wygląda tragicznie.
Komunikacja pomiędzy wydziałami dla mieszkańca, który chce załatwić jakąś sprawę, powinna być niewidoczna, a tak nie jest. Dzisiaj każda sprawa, która znajduje się gdzieś na styku różnych komórek, a większość spraw jest właśnie takich, wiąże się z tym, że mieszkańcy są odsyłani od jednej komórki do drugiej, Niektóre, niezwykle proste, sprawy potrafią ciągnąć się miesiącami, a czasami latami. Jest to sytuacja absolutnie patologiczna, z którą na pewno Urząd Miasta musi sobie poradzić i musi ją rozwiązać – komentuje Magdalena Gałkiewicz.
Z takim stanowiskiem zgadza się też Tomasz Andrzejewski rzecznik Zarządu Dróg i Transportu.
Mieszkańcy powinni zgłosić się po prostu do urzędu, niezależnie od tego, jaki panuje w nim podział. To nie mieszkańcy powinni wiedzieć, do kogo należą poszczególne realizacje. Czy też poszczególne elementy drogi, która jednostka urzędu musi wykonać pewne prace, mieszkańcy mają otrzymać zadowalający dla nich efekt.
Sam wniosek, który dotyczy tutaj ochrony zieleńców na ulicy Senatorskiej musimy wewnętrznie przeanalizować i po prostu wykonać w ten sposób, aby mieszkańcy mogli uzyskać stan zadowalający.
Co do efektu, to za tak długie wewnętrzne urzędnicze rozterki, możemy tylko przeprosić. Tutaj musimy zadecydować pomiędzy Zarządem Dróg i Transportu oraz Zarządem Zieleni Miejskiej, kto zajmie się tą sprawą, aby dokończyć ten już zbyt długo trwający proces – mówi Tomasz Andrzejewski