W piątek (7 sierpnia) kolarze mieli do przejechania najdłuższy odcinek na tegorocznym Tour de Pologne. Trasa z Wadowic do Bielska-Białej liczyła ponad 203 kilometry, a honorowym starterem był kardynał Stanisław Dziwisz, osobisty sekretarz św. Jana Pawła II. Było to nawiązanie do 100. rocznicy urodzin Karola Wojtyły.

Chwilę po starcie uformowała się ucieczka, w której znaleźli się Quentin Jauregui (AG2R), Kamil Gradek (CCC Team), Taco van der Hoorn (Jumbo Visma) i Patryk Stosz (Reprezentacja Polski). Kolejne górskie premie zwyciężali Polacy, dopiero na ostatniej wspinaczce na Przegibek najlepszy okazał się van der Hoorn. Jutro w koszulce najlepszego górala na trasę ruszy natomiast Gradek.

Uciekinierzy zostali dogonieni przez podzielony na grupy peleton. W tej najmocniejszej znalazło się około 50 kolarzy. O finiszu ponownie decydował sprint, ale tym razem w klasycznym wykonaniu – długo lekko pod górę.

W tych warunkach najlepiej poradził sobie Ekwadorczyk Richard Carapaz. Ubiegłoroczny zwycięzca Giro d’Italia wyprzedził Diego Ulissiego (UAE Team Emirates) oraz Rudyego Molarda (Groupama FDJ) i został nowym liderem wyścigu. – Jestem bardzo zadowolony, że znowu możemy się ścigać po tak długiej przerwie. Cieszę się również ze zwycięstwa, zwłaszcza, że etap nie był łatwy. Zdawaliśmy sobie sprawę ze skali trudności, dlatego na początku oszczędzaliśmy siły. Po wszystkich premiach włączyliśmy się do pracy i koledzy przygotowali grunt pod moje zwycięstwo. Czwarty etap będzie bardzo ważny pod kątem klasyfikacji generalnej. Łatwiej nam będzie bronić koszulki i kontrolować wyścig niż za wszelką cenę szukać okazji do ataku – podsumował Carapaz.

Czwarty etap 77. Tour de Pologne już w sobotę (8 sierpnia). Kolarze z BUKOVINA Resort do Bukowiny Tatrzańskiej będą mieli do przejechania 153 kilometry. Ten etap powinien rozstrzygnąć o wygranej w całym wyścigu.

Koronawirus – co musisz wiedzieć?