“Dopóki się nic nie zdarzy, jakoś to będzie” – tak myślą organizatorzy imprez masowych?
Problem z zabezpieczeniem wydarzeń masowych w Polsce wynika z lekceważenia kwestii bezpieczeństwa – ocenia prof. Ryszard Machnikowski z Uniwersytetu Łódzkiego.

Po tragicznych wydarzeniach w Gdańsku podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy rozgorzała dyskusja o zabezpieczaniu imprez masowych w Polsce. Zdaniem profesora Ryszarda Machnikowskiego, o zapewnieniu ochrony dla uczestników na przykład koncertów albo imprez sportowych zaczyna się myśleć dopiero po wielkiej tragedii, takiej jak zabójstwo prezydenta Gdańska.- Dopóki się nic nie zdarzy, tutaj przypomnę słowa Mickiewicza, jakoś to będzie. Bardzo często wszelkiego rodzaju działania tłumaczone są słowami “jakoś to będzie”, “nic się przecież nie działo”, “nie jesteśmy zagrożeni”, “nic się nam nie stanie”, więc “nie będziemy na to zwracali uwagi”. Potem nagle się dzieje i rozpoczyna się narodowa dyskusja “co też się stało?” – mówi specjalista do spraw bezpieczeństwa z Uniwersytetu Łódzkiego.
Czytaj też, Kto odpowiada za bezpieczeństwo na imprezach masowych?
Tymczasem w krajach zachodnich poczucie zagrożenia, choćby po atakach terrorystycznych, jest bardziej powszechne, dlatego wydarzenia są zabezpieczane lepiej. – Część ludzi nie ma takiej świadomości, żyje w takiej obłudzie, że to co się dzieje gdzieś daleko, jest nam niedostępne. Świat jest jednak taki, jaki jest i w niektórych miejscach jesteśmy zagrożeni. Na organizatorach imprez ciąży olbrzymia odpowiedzialność, która w takich sytuacjach jest ujawniana – uważa prof. Machnikowski.
Łódzka policja podała, że w zeszłym roku na prawie tysiąc wydarzeń w Łodzi zaledwie 181 było zarejestrowane jako imprezy masowe.