Zabójca Kai ze Zduńskiej Woli przed sądem
Przed łódzkim Sądem Okręgowym stanie 30-latek oskarżony o brutalne zabójstwo 20-letniej kobiety. Grozi mu dożywocie.
Chodzi o głośną sprawę Kai ze Zduńskiej Woli, której zwłoki znaleziono w wersalce w mieszkaniu na Teofilowie.Policja i prokuratura poszukiwała partnera kobiety przez kilka tygodni, wysłano za nim list gończy.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, podczas przesłuchania Artur K. przyznał się do popełnienia morderstwa. – Wyjaśnił, że pomiędzy nim a 20-latką doszło do awantury. W trakcie kłótni mężczyzna wyszedł do sklepu nocnego po piwo. Po powrocie do domu sytuacja zaogniła się i doszło do szarpaniny w trakcie której zaczął dusić pokrzywdzoną. Kiedy kobieta przestała dawać oznaki życia, ukrył jej ciało w wersalce.
W toku śledztwa podejrzanego poddano obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Biegli stwierdzili, że w chwili popełnienia czynu był poczytalny.Przyczyną śmierci 20-latki, co potwierdziła sekcja zwłok, było uduszenie.
Kobieta pochodziła z polsko-romskiej rodziny, ostatni raz widziana była 15 sierpnia, kiedy wraz z 2-letnim synem przyjechała do Łodzi, do swojego 29-letniego partnera Artura, którego poznała kilka tygodni wcześniej. Następnego dnia mężczyzna odwiózł syna 20-latki do Zduńskiej Woli i ślad po nim zaginął – mówiła w sierpniu Joanna Kącka z łódzkiej policji. – Przywiózł tego chłopca, przekazał go siostrze stwierdzając, że matka chłopca źle się poczuła i nie jest w stanie wrócić do domu. Wieczorem rodzina nie mogła się dodzwonić do tej kobiety, jej telefon jest aktywny, ale odbiera mężczyzna, który mówi, że wzięła jakieś tabletki przeciwbólowe i zasnęła.
Artur W. zostałzatrzymany we wtorek po południu (29 sierpnia 2018 r.) w Koszalinie.Poszukiwanego zatrzymał patrol drogówki. Mężczyzna nie stawiał oporu, nie znaleziono przy nim dokumentów. – Wszystko odbyło się dynamicznie. Był całkowicie zaskoczony -powiedział Polskiemu Radiu Koszalin podkomisarz Robert Opas z Komendy Głównej Policji.
Nazwa | Plik | Autor |
Artur W. zatrzymany przez polskich policjantów | video (m4v) video (webmv) video (webmv_hd) video (m4v_hd) | |
Rozmowa z Gracjaną Łukasik nt zaginięcia siostry | audio (m4a) audio (oga) |
Ciało dziewczyny policjanci znaleźli w mieszkaniu wynajmowanym przez 29-latka w Łodzi przy ul. Rojnej. Zwłoki kobiety zostały znalezione podczas oględzin. Były umieszczone w jednej z wersalek, ustawionych jedna na drugiej, w dolnym pojemniku. Kobieta była owinięta szczelnie kołdrą. Sekcja zwłok potwierdziła, że kobieta najpierw została uduszona, a następnie jej ciało skrępowano i ukryto w wersalce.
Sprawa zaginięcia i poszukiwania 20-latki była bardzo głośna, za sprawą policji, która początkowo nie przeszukała mieszkania, w którym znaleziono martwą mieszkankę Zduńskiej Woli, mimo, że w toku śledztwa, wskazano konkretny adres do sprawdzenia. – Pierwsze czynności zduńskowolskiej policji zostały wszczęte w dniu zgłoszenia zaginięcia dziewczyny. Udało się ustalić dane partnera dziewczyny. Następnego dnia do wynajmowanego przez mężczyznę mieszkania na osiedlu Teofilów udali się policjanci i straż pożarna. Strażacy weszli do mieszkania przez okno, stwierdzili, że nikogo w nim nie ma – wyjaśniła w sierpniu rzeczniczka łódzkiej Komendy Wojewódzkiej Policji Joanna Kącka.
Z II komisariatu w Łodzi do policji w Zduńskiej Woli wysłano informację, że mieszkanie zostało sprawdzone. Tymczasem według Kąckiej zduńskowolscy policjanci w toku prowadzonego śledztwa podjęli podejrzenie, że kobieta mogła paść ofiarą przestępstwa i wystąpili do prokuratury o wszczęcie postępowania karnego. Sprawą zaginięcia kobiety zainteresowała się reporterka telewizji Polsat, która nawiązała kontakt z jej rodziną. Rodzeństwo zaginionej skarżyło się, że policja nie podjęła właściwych ich zdaniem kroków, by odnaleźć kobietę, m.in. że funkcjonariusze nawet nie weszli do mieszkania otwartego przez wezwanych na miejsce strażaków. – Wsobotę, wspólnie z operatorem, pojechaliśmy na miejsce przed zamkniętymi drzwiami mieszkania wyczuwalny był nieprzyjemny zapach. Jednak policja w rozmowach z nami zarzekała się, że miejsce to zostało sprawdzone – mówiła Polskiej Agencji Prasowej Ewa Żarska z Polsatu.
Zdaniem Kąckiej jednak to nie interwencja Polsatu, ale przebieg śledztwa, z którego wynikło, że kobieta padła ofiara przestępstwa zabójstwa lub uprowadzenia skłonił policję do ponownego przeszukania mieszkania na Teofilowie. – Nikt nie podejrzewał, że doszło do takiego karygodnego błędu, że policjanci nie sprawdzili mieszkania. Absolutnie nie powinni się ograniczyć do wysłuchania opinii strażaków, lecz osobiście wejść do środka i sprawdzić mieszkanie – mówiła.
Posłuchaj całej rozmowy z siostrą Kai Wiśniewskiej:
Mężczyzna był już wcześniej karany, wyroki skazujące zapadły w Wielkiej Brytanii i w Niemczech.
Teraz grozi mu kara od 8 do 25 lat więzienia albo dożywocie.