Pracownicy łódzkiego ZWIK uratowali jedenaście małych kaczuszek
Uwagę pracowników Zakładu Wodociągów i Kanalizacji zwróciła kacza mama, która krążyła dookoła włazu od studzienki i głośno nawoływała.

Okazało się, że ktoś ukradł pokrywę włazu i zastąpił ją betonową płytą z otworami. To przez nie najprawdopodobniej powpadały pisklęta.
Kaczęta znalazły się w pułapce bez wyjścia na głębokości ponad 3 metrów. Dno studni o przekroju 1 metra wypełniało błoto.
Do studni wszedł jeden z pracowników, wkładał ptaki do wiaderka, a pozostali wyciągali je na górę i oddawali matce.