Zakończył się strajk w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania [ZDJĘCIA]
Udało się osiągnąć porozumienie w łódzkim MPO. Pracownicy wywożący śmieci od rana nie przystąpili do pracy i protestowali przez 6 godzin, domagając się podwyżek. Po wielogodzinnych negocjacjach z zarządem udało się osiągnąć kompromis.
Jak mówi prezes miejskiej spółki Paweł Jankiewicz, pracownicy mogą się spodziewać podwyżek. – Określiliśmy pewne kierunki postępowania; w poniedziałek będziemy rozmawiali już o szczegółach. Wiadomo, że z punktu widzenia zarządu, żadna decyzja nie może być podjęta bez precyzyjnych obliczeń. Do poniedziałku musimy mieć je gotowe w kilku różnych wariantach.
Pracownicy i przedstawiciele związków zawodowych nie wykluczają jednak, że jeśli poniedziałkowe rozmowy nie będą przebiegały zgodnie z planem, to podejmą kolejne, zgodne z prawem, formy protestu. – To, że w poniedziałek usiądziemy z zarządem jako związki zawodowe do dalszych rozmów nie wyklucza sytuacji, że jeżeli nie osiągniemy porozumienia, to będziemy myśleć, co dalej – powiedział jeden ze związkowców.
Porozumienie pracowników z zarządem zakłada podwyżki m.in. dla kierowców do poziomu 4 tys. zł brutto, a dla ładowaczy do 3,5 tys. zł. 3,5 tys. zł mają zarabiać również pracownicy sortowni i operatorzy wózków widłowych.
MPO wywozi śmieci z dwóch łódzkich dzielnic – Polesia i Górnej. Pracownicy ok. godz. 12:00 przystąpili do pracy, a śmieci mają być uprzątnięte do wieczora.
Posłuchaj relacji naszego reportera i dowiedz się więcej:
Nazwa | Plik | Autor |
Protest MPO | audio (m4a) audio (oga) |
Dziś (13 kwietnia) od rana cała załoga MPO odbierająca śmieci nie wyjechałado pracy.
Wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela apelował do pracowników MPO, aby wrócili do wykonywania swoich obowiązków. Podczas konferencji prasowej oni opłacani są z pieniędzy podatników, a to właśnie mieszkańcy najbardziej ucierpią na strajku.
Adam Uznański z Solidarności mówi, że problem narastał od dłuższego czasu. – Mamy stary tabor, niskie pensje i nędzne wypłaty. Te sytuacje spowodowały, że ludzie mają dość i chcą konkretnych wyjaśnień. Od zarządu spółki urzędników i właściciela, który zajmuje się spółką. Boimy się, że przy tych sytuacjach MPO zostanie zlikwidowane, a nie chcemy do tego dopuścić – powiedział.
Głównym problemem są niskie wynagrodzenia pracowników MPO.- Miały być podwyżki w 2017 roku, a ciągle słyszymy, że może za miesiąc. Mamy tego dosyć. Ciężko pracujemy, jeżdżą niepełne brygady, niekiedy jeździmy starymi samochodami – dodał Uznański.
Jak tłumacza pracownicy, od lat zarabiają zbyt mało, w przeciwieństwie do innych zatrudnionych w miejskiej spółce.- Po 29 latach pracy mam 2100 zł na rękę. Pracuję jako jeden ładowacz na samochodzie, a za niepełną obsadę na samochodzie należą się dodatki. Pracujemy niezgodnie z przepisami pracy, wyjeżdżamy niesprawnym, uszkodzonym sprzętem, na którego naprawę teoretycznie nie ma pieniędzy.
Pracownicy wczoraj (12 kwietnia) spotkali się z zarządem firmy m.in. z prezesem spółki Pawłem Jankiewiczem. Rozmowy zakończyły się jednak niepowodzeniem. Jak mówią strajkujący, prezes nie przedstawił żadnych konkretnych propozycji.- Krótko mówiąc, oszukiwał nas. Będzie więcej zatrudnionych w biurze niż pracowników fizycznych. Zarabiamy średnią krajową; mamy dwa tys. zł na rękę, biuro dostaje osiem tys. zł – dodali pracownicy spółki.
MPO odpowiada za Polesie i Górną.
Protestujący chcieli podwyżek:
– o 500 zł dla kierowców,
– i o tysiąc zł dla ładowaczy.
ZDJĘCIA, NAGRANIA WIDEO, WIĘCEJ INFORMACJI Z ŁODZI I REGIONU |