Niecodzienna sytuacja w końcówce. PGE Skra znów wygrywa do zera
Siatkarze PGE Skry Bełchatów wygrali z Treflem Gdańsk 3:0. Bełchatowianie w tym sezonie PlusLigi jeszcze nie przegrali seta we własnej hali.

Mimo braku Mariusza Wlazłego, siatkarze PGE Skry Bełchatów nie zwalniają tempa. W rozegranym w środę (22 listopada) zaległym spotkaniu nie dali szans Treflowi Gdańsk. Żółto-czarni rozbijali przeciwników trudnymi serwisami. Prym wiedli w tym Milad Ebadipour i Karol Kłos (po 3 asy). Kolejne punkty zagrywką dołożyli Srecko Lisinać, Bartosz Bednorz oraz Nikolay Penchev. Goście w pierwszych dwóch partiach ugrali odpowiednio 23 i 18 punktów.
Prawdziwy festiwal bełchatowian miał miejsce w trzecim secie. Grzegorz Łomacz znakomicie mylił blok rywali. Na czystej siatce “gwoździe” wbijali Srecko Lisinać i Bartosz Bednorz. Trener Roberto Piazza na pozycji atakującego wstawił Pencheva, co powodowało różne kombinacje gospodarzy. Po swoich serwisach na ławkę nie schodził np. Lisinać, który pełnił rolę właśnie atakującego. Partię (do 18) i całe spotkanie zakończył Penchev, ale nagrodę MVP odebrał Ebadipour. Sędziowie wstrzymali jednak świętowanie i zarządzili challenge, po którym… odgwizdali błąd ustawienia PGE Skry.
Co ciekawe, wcześniej szkoleniowca Piazzę uratował system, wychwytując, że na parkiecie przebywałoby czterech obcokrajowców. Trener gospodarzy dostał żółtą kartkę, a wejście Milana Katicia zostało cofnięte. W tamtym sezonie taka wpadka bełchatowian zakończyła się późniejszym walkowerem z Espadonem Szczecin.
Ostatecznie PGE Skra wygrała 25:20 i cały mecz 3:0, a ostatni punkt atakiem z drugiej linii zdobył Lisinać. Choć koledzy, żartowali, żeby to Serb został jednak MVP, statuetkę mógł zachować Ebadipour. Bełchatowianie w siódmym meczu na własnym parkiecie w tym sezonie PlusLigi nie stracili nawet seta.