Wzrosła liczba harcerzy poszkodowanych w czasie nawałnicy na Pomorzu
Liczba łódzkich harcerzy przebywających w szpitalach na Pomorzu wzrosła do 14.

Ostatnie wczorajsze raporty mówiły o 12 hospitalizowanych uczestnikach obozu w Suszku. Rzecznik Wojewody Łódzkiego, Dagmara Zalewska mówi, że dziesięcioro harcerzy przebywa w szpitalu w Chojnicach, a czworo w Bydgoszczy. – Z porannego raportu lekarza koordynatora wynika, że tych osób jest 14. Może to wynikać z tego, że poszkodowani byli w tym czasie transportowani. Wczoraj informacje dotyczyły 9 szpitali, dzisiaj są to tylko 2. Być może w nocy lub nad ranem zgłaszano się jeszcze z jakimiś dolegliwościami – dodaje.
Według raportu lekarza-koordynatora Ratownictwa Medycznego w szpitalach przebywało:
9 dzieci w szpitalu w Chojnicach,
4 dzieci w szpitalu w Bydgoszczy.
Z raportu o godzinie 14.00 w szpitalach pozostało 6 dzieci:
2 dzieci w szpitalu w Chojnicach
4 dzieci w szpitalu w Bydgoszczy
Harcerze, którzy przebywali na feralnym obozie i ich rodzice mogą bez kolejki otrzymać pomoc psychologiczną w Poradni Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Dorosłych szpitala im. Babińskiego przy ulicy Aleksandrowskiej 159 w Łodzi.
O pomoc można prosić także telefonując pod nr 42 71 55 777.
Czytaj także:Specjaliści udzielają pomocy poszkodowanym w Suszku
Posłuchaj i dowiedz się więcej:
Nazwa | Plik | Autor |
Tragedia w Suszku | audio (m4a) audio (oga) |
Usuwanie skutków nawałnicy i porządkowanie obozu w Suszku
Strażacy wciąż usuwają skutki nawałnicy, która w nocy z piątku na sobotę przeszła nad Pomorzem. Zginęło 5 osób. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Chojnicach.
W wielu miejscach nadal nie ma prądu. Tak jest między innymi w Sierakowicach. Tam, gdzie prąd jest i czynne są sklepy, z półek w ekspresowym tempie znikają świeczki. W najgorszej sytuacji są ci, którzy mieszkają na obrzeżach Sierakowic. Nie dość, że nie mają prądu i szwankuje sieć wodociągowa, to mieli też problemy z wydostaniem się z domów.
Trwa akcja porządkowania zniszczonego przez nawałnicę terenu obozu w Suszku. Na miejscu pracuje ok. 60 osób poinformował w niedzielę PAP rzecznik łódzkiego okręgu ZHR Grzegorz Bielawski. – Przyjechali tam nasi instruktorzy, harcerze, przyjaciele. Porządkują, zbierają cały sprzęt, rzeczy uczestników. Wszystko będzie pakowane i przywiezione do Łodzi. Zabierają nawet to, co jest zniszczone. Będziemy starali się, aby jak najwięcej rzeczy uratować – powiedział.
Część dobytku jest segregowana na miejscu, ale większość będzie segregowana w Łodzi. Jak mówił, harcerze ratują m.in. namioty, sprzęt kuchenny, młotki, saperki piły do cięcia drewna. Później zapadnie decyzja, czy te rzeczy, przedmioty nadają się jeszcze do użytkowania.
IAR/PAP