Koncert Johna Portera na Songwriter Łódź Festiwal
Walijski muzyk, kompozytor i tekściarz, zagra w sobotę (27.05) o godz. 20 na skrzyżowaniu ulic Piotrkowskiej i 6 Sierpnia.

John Porter będzie gościem audycji Piotra Bielawskiego – “Moje radio – Moja muzyka” w sobotę (27.05) między 15 a 18.
Najbardziej interesują go trudniejsze strony relacji międzyludzkich. – Wtedy wychodzi cały charakter człowieka i to, jak reaguje w różnych sytuacjach mówił w wywiadzie dla radiowej Trójki. – Im trudniejszy człowiek, tym jest ciekawszy – uważa. Czy siebie nazwałby ciekawym?
Pod zegarem wystąpi dla łodzian artysta, który jak ocenił jeden z dziennikarzy uśmiecha się jak satyr, wygląda jak diabeł, a ubiera jak pastor z amerykańskiego horroru. Śpiewa coraz bardziej jak Johnny Cash. Kawę pije mocną i czarną.
Porter przyznaje, że gdyby nie przyjechał do Polski i pozostał w Walii, być może nie byłby muzykiem. Tak naprawdę zaczął grać w Polsce. Po przyjeździe do naszego kraju w 1976 roku poznał Korę i Marka Jackowskiego. Wspomina, jak zaczęło się to wspólne granie.
– Był kupiony plecak piwa. Zaczęliśmy bawić się muzycznie. Marek powiedział, że fajnie by było, gdybym grał z nimi – opowiada piosenkarz. Założyli zespół Elektryczny prysznic i – ku zaskoczeniu – grali dużo koncertów w Polsce. Jednak zespół rozpadł się, bo Kora dość szybko dojrzewała muzycznie i śpiewała już swoje nagrania.
Z zespołem Porter Band w 1980 roku nagrał płytę, która do dziś uchodzi za nowatorską. To Helicopters. John Porter cieszy się, że dostał wówczas szansę nagrania płyty. Znalazła się na niej piosenka Refill, uważana za podwaliny polskiego rocka lat 80.
Największy sukces komercyjny odniósł w duecie z dawną wokalistką Varius Manx – Anitą Lipnicką.
– Jestem elektryczny albo akustyczny. Nie ma nic pośrodku podkreśla. – Trudno jest mi dostosować się do pewnych reguł i sytuacji. I to na pewno ma odbicie w mojej muzyce. Robię to, co robię, i będę to robić.