Proces apelacyjny przeciwko mBankowi. Szansa dla frankowiczów
Poszkodowaną w sprawie jest kobieta, która wzięła kredyt we franku szwajcarskim i domaga się zwrotu, nieuczciwie jej zdaniem, naliczonych przez bank opłat. Rozprawa odbyła się przed Sądem Okręgowym w Łodzi.

Pod koniec ubiegłego roku sąd pierwszej instancji przyznał rację klientce, unieważniając podpisaną przez nią umowę kredytową. W uzasadnieniu sąd stwierdził wtedy, że klauzula w umowie kredytu, dotycząca zasad ustalania zmiennego oprocentowania, była niejasna i sprzeczna z prawem bankowym. Pozwalało to bankowi na dużą swobodę w kształtowaniu oprocentowania, którego wysokość uzależnił on od kilku czynników, w tym stawki LIBOR, podczas gdy w innych bankach oprocentowanie opiera się wyłącznie na stawce LIBOR.
Mimo, że po kryzysie ekonomicznym w 2008 roku, notowania LIBOR spadały, bank przestał stosować się do zmian tej stawki i zaczął pobierać od klientów zawyżone raty odsetkowe. Sąd uznał to za praktykę niedozwoloną i unieważnił umowę w całości, nakazując bankowi wypłatę roszczeń na rzecz kredytobiorcy.
Wyrok nie był prawomocny i orzeczenie sądu zostało zaskarżone przez bank. Podczas dzisiejszej rozprawy w procesie apelacyjnym, przedstawiciele mBanku domagali się skierowania sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd pierwszej instancji, który jak twierdzą, rozpoznając sprawę za pierwszym razem, miał popełnić błędy proceduralne. Z argumentami nie zgodził się przedstawiciel powódki wskazując, że zmiana trybu procesowego z uproszczonego na zwykły, nie będzie miała wpływu na orzeczenie.
Jeśli sąd odrzuci wniosek apelacyjny i podtrzyma pierwszy wyrok, bank będzie musiał wypłacić kobiecie wszystkie roszczenia oraz zwrócić nadpłacone raty kapitałowo-odsetkowe. Byłby to przełomowy, prawomocny wyrok, który może zmienić orzecznictwo i zachęcić do składania pozwów innych pokrzywdzonych przez banki klientów. Decyzję z w tej sprawie sąd podejmie w przyszłym tygodniu.