Arterie biedy [PISZĘ, WIĘC JESTEM JOANNA SIKORZANKA]
Właśnie ukazał się nowy numer kwartalnika artystyczno-literackiego Arterie, który jak czytamy we wstępniaku ima się biedy. Pisze o niej w eseju Inga Kuźma, etnografka i antropolożka z UŁ, przywołując zantropomorfizowany obraz biedy w polskiej kulturze. Przygląda się jej filolog-regionalista, Wiesław Przybyła, zaglądający do utworów literackich przedstawiających dawną Łódź. O badaniach jej poświęconych wspomina socjolożka z UŁ Iza Desperak. Znajdziemy ją też w reportażu Bramy.
![Arterie biedy [PISZĘ, WIĘC JESTEM – JOANNA SIKORZANKA] 1 29997 830fda0eb65441509551020228b443f2](/wp-content/archiwum/files/29997-830fda0eb65441509551020228b443f2.jpg)
Co bieda znaczy dzisiaj? pytanie to stawia w tytule swego eseju Inga Kuźma, zajmująca się naukowo problematyką wykluczenia społecznego i działająca w Łódzkim Partnerstwie Pomocy w sytuacji Wykluczenia i Bezdomności. Bezdomności, która towarzyszy biedzie. Jedna w drugą spycha i wzajemnie się podtrzymują pisze badaczka niższy stopień biedy to ubóstwo [], kolejnym stopniem jest bieda właściwa [], a ostatnim nędza, najpoważniej wykluczająca, prowadząca do coraz bardziej widocznej i odczuwanej degradacji fizycznej. Antropolożka sięga również do danych Głównego Urzędu Statystycznego, gdzie znajdziemy dane dotyczące zjawiska okazuje się, że dwa lata temu około 43 procent osób w gospodarstwach domowych żyło poniżej granicy minimum socjalnego, uznawanego za próg, poniżej którego następuje deprywacja integracyjnych potrzeb człowieka związanych m.in. z uczestnictwem w kulturze czy edukacji. Kuźma przypomina też pochodzącą z 1633 roku satyrę Nędza z Bidą z Polski idą, na okładce której znajdował się drzeworyt przedstawiający dwie półnagie postacie Nędzę, z siecią na grzbiecie i Biedę dźwigającą kosz z czworgiem dzieci. Bieda ma zatem płeć żeńską od początku tworzenia wyobrażeń na jej temat zauważa autorka eseju i dodaje brzmi to dość dwuznacznie w powiązaniu z tezą o feminizacji biedy w Polsce.
Do kwestii tej odnosi się w tekście zatytułowanym Kto jest biedny w Polsce? Badania coraz częściej uczestniczące Iza Desperak, podkreślająca, iż to kobiety właśnie stają się pierwszymi do zwolnienia, a ostatnimi do zatrudnienia i w wieku czterdzieści plus narażone są na bezrobocie, które w ich przypadku z długotrwałego przeradza się w chroniczne, a potem dożywotnie. Widać to znakomicie w Łodzi, tak chętnie badanej przez socjologów, którzy wyspecjalizowali się w definiowaniu granic łódzkich enklaw biedy. Socjolożka zwraca również uwagę na to, iż obraz ubożenia społeczeństwa w ciągu ostatnich lat zmienił się. Obok ubogich, korzystających z opieki społecznej, pojawili się prekariusze, którzy zatrudniani są na tymczasowych śmieciówkach lub umowach nie dających im żadnej gwarancji zatrudnienia, co przekłada się na brak stabilizacji życiowej. Dobrą pointą mogą być, opisane przez Desperak, tzw. badania partycypacyjne, które w naszej łódzkiej rzeczywistości są tak naprawdę badaniami własnego życia, bowiem absolwenci np. uniwersyteckiej socjologii, by nie dać się biedzie, podejmują pracę na taśmie w jednej ze specjalnych stref ekonomicznych, a dopiero potem podejmują wyzwanie zrobienia z tego projektu badawczego
Zeszliśmy się tu ze wszech stron ziemi ubogiej. [] Pracujemy. Prze Bóg żywy! Krwawo pracujemy. Czarne mamy twarze i czarne ręce, krwawą plwocinę i ciemne widmo w duszy. Patrzymy na nasze dzieci wychudłe, rosnące w kałuży Bałut ten fragment Róży Stefana Żeromskiego przytacza w eseju przedstawiającym Obraz miejskiej nędzy w dawnej literaturze łódzkiej Wiesław Przybyła. Autor odwołuje się w nim również do Hotelu Savoy Józefa Rotha, Bawełny Wincentego Kosiakiewicza czy powieści Wśród kąkolu, którą napisała Waleria Marrene-Morzkowska. Wszystkie te utwory w wyrazisty sposób opisują łódzką nędzę schorowanych, wycieńczonych robotników, suchotnicze dzieci, krajobraz zasnuty fabrycznym dymem i mdłym zapachem zepsutych wód. – Górą miasto wre, kipi i w rozgwarze tonie pisał Artur Glisczyński w tomie Z mroku i dymu – W ciemnej izbie zapłakał ktoś po dziecka zgonie / w zimnej i pustej izbie, gdzie żyją pariasi
Oczywiście tej Łodzi już nie ma, minął wiek. Ale jeśli ktoś zajrzy, tak jak ja w reportażu Bramy, do którejś z nich, może odnajdzie coś z minionego czasu, choć w innym wymiarze. Ulica Tuwima 77 mężczyzna w średnim wieku podnosi z ziemi turlające się w porywistym wietrze plastikowe kubeczki, zagląda do nich. Od trzech dni niczego nie jadłem, poza małym kawałkiem chleba patrzę na jego granatowe dżinsy, błękitną koszulę w kratkę i nie mogę uwierzyć. Przez szesnaście lat mieszkałem z przyjaciółką, ale umarła niedawno na raka i teraz nie mam nikogo. Jestem bezdomny. Czasem śpię w noclegowni, ale generalnie nie lubię tego miejsca, kradną, pełno wszy, już lepiej w bramie, na klatce schodowej, jak się da. Opowiada o wypadku, któremu uległ, pobycie w szpitalu, trepanacji czaszki, leczeniu. Przykro mi, naprawdę mi przykro powtórzy to jeszcze kilka razy nigdy nie przypuszczałem, że tak będzie wyglądać moje życie. Pracowałem wiele lat jako folusznik, w Textilpolu, przy Siedleckiej, zarabiałem, żyłem, a teraz? Chciałem jak najlepiej, ale nie ułożyło się. Ma łzy w oczach. Będę wdzięczny, jeśli pani podzieli się czymś ze mną aż nie wierzę sam, że to mówię Po bramie hula wiatr, kręci kubkami, sypie brudnym piaskiem. Ratajczak Kazimierz jestem mówi na pożegnanie i całuje mnie w rękę.
Ulica Wschodnia, Kilińskiego, Tuwima, Mokra, Włókienka, Limanowskiego, Abramka wystarczy zajrzeć do bram, by spotkać się z biedą. Ma się całkiem dobrze.