Lato leśnych ludzi – zaczynamy! [PISZĘ, WIĘC JESTEM – JOANNA SIKORZANKA]
Ta książka to oddech dla duszy, lek na skołatane nerwy – razem z bohaterami powieści wędrujemy przez dziewiczą puszczę, w której śmigają ku słońcu brzozy, jak tanecznice smukłe, zielone swe gazy kołysząc, prą się jedna przed drugimi do nieba olchy, jesiony, dęby, lipy, jarzębiny, klony, a dołem, jak snopy, leszczyny, kaliny, czeremchy, kruszyna
Jesteśmy świadkami łowienia ryb, przedzierania się przez mokradła, napotykamy łosie i rysie, słuchamy opowieści sędziwego Odrowąża o puszczańskich zwyczajach i odległym – zaledwie o 40 lat – powstaniu styczniowym.
Maria Rodziewiczówna, autorka Lata leśnych ludzi, często wracała w swych powieściach do tego narodowowyzwoleńczego zrywu; pochodziła z rodziny ziemiańskiej, która udzielała pomocy powstańcom, za co spotkały ją represje. Skonfiskowany został majątek rodzinny Rodziewiczów, a ich samych zesłano na Sybir. Matce będącej wówczas w ciąży z Marią, zezwolono na urodzenie dziecka w rodzinnych stronach i późniejszy wyjazd na wygnanie. Dzieci trafiły do krewnych. Po powrocie z zesłania ojciec pisarki odziedziczył majątek Hruszowa na Polesiu, którym tak naprawdę zarządzała Maria. Obcięła krótko włosy (!), chodziła w krótkiej spódnicy i męskim żakiecie (!!), ciężko pracowała, a przy tym działała w stowarzyszeniach ziemiańskich i pisała, pisała, pisała. Dorota Grupińska z Wyd. MG, które publikuje na nowo wszystkie książki Rodziewiczówny uważa, że to jedna z najciekawszych polskich pisarek okresu zaborów i międzywojennego, a już niewątpliwie jedna z najciekawszych postaci tego okresu. Uwielbiana przez czytelników, pomijana milczeniem przez większość kolegów po piórze, zwłaszcza po tym jak odniosła niebywały sukces komercyjny. W swych książkach bardzo często podejmowała problemy dotyczące kobiet, stawała w ich obronie, nie przejmowała się konwenansami, czego dowodem był styl życia, jaki prowadziła. Kobieta o niezwykle silnej osobowości, potrafiąca walczyć o swoje, nie wahała się zamieszkać ze swoją najbliższą przyjaciółką i – dziś powiedzielibyśmy partnerką, Jadwigą Skirmuttówną, z którą były razem 25 lat. Świadectwo tego wspólnego życia można znaleźć we wspomnieniowej książce Pani na Hruszowej. Drugą kobietą z otoczenia pisarki była Helena Weychertówna, z którą Rodziewiczówna również spędzała dużo czasu, kto wie, czy to nie one trzy właśnie są pierwowzorami bohaterów Lata leśnych ludzi, mężczyzn
Rosomak, Żuraw i Pantera spędzają każde lato w leśnej głuszy, mieszkając w drewnianej chacie nad jeziorem. Żyją zgodnie z rytmem natury i jej prawami. Uprawiają ogród, wędrują po puszczy obserwując zwyczaje zwierząt i kolekcjonując rośliny, pomagają mieszkańcom lasu. Każdego dnia, słowami – Pochwalony bądź, Panie, coś te cuda uczynił oddają hołd Stwórcy, w pracy widzą sens życia, w harmonii z przyrodą – ukojenie. Przekazują również kolejnemu pokoleniu wartości, jakimi trzeba kierować się w życiu Naprawdę pracujemy dla pracy, z ochotą – mówi Rosomak swojemu siostrzeńcowi – Mniejsza o to, czyje bydło przekarmi się naszą praca, byle sytość stworzeniu-pomocnikowi dał nasz trud. Lato leśnych ludzi to nie tylko piękne i mądre przesłania, to także wyraz miłości Marii Rodziewiczówny do Kresów, o których pisała – Hej, rubieże dalekie Rzeczypospolitej, hej, kresy ciche, puste, zdławione, wyludnione, wymordowane, wysiedlone, zamarłe dla szpiegowskiego oka triumfującego łupieżcy-kata, kordonami bagnetów i ziemskiej mocy, dokumentami rządów potężnych i kongresów od Macierzy oddarte i z kart wykreślone! Gorzkie słowa o ukochanej ziemi powtarzała wielokrotnie, fatalnie oceniając również decyzje władz w II RP dotyczące Kresów. Dorota Grupińska przypomina, iż po 1945 roku wydano tylko kilka z jej książek, te w których nie były poruszane niewygodne dla władz tematy, szczególnie o wchodzących wcześniej w obszar Polski terenach zagrabionych przez Związek Sowiecki. Na szczęście w ostatnich latach nadrobiono zaległości i wiele interesujących powieści Pani na Hruszowej można przeczytać, wśród nich Dewajtis, Wrzos, Straszny dziadunio, Czahary czy też polecane dziś przeze mnie Lato leśnych ludzi z 1920 roku.
Wiem, ktoś się skrzywi i powie, że to ramota, napuszony język, mowa-trawa o pracy i doskonaleniu się. Gdy ja dostałam tę książkę od mojego Taty, wielbiciela natury i puszczańskich ostępów, pochłonęłam ją natychmiast; no, w końcu obydwoje marzyliśmy o tym, by zaszyć się gdzieś w lesie i tam już pozostać Dziś jest ona dla mnie pięknym wspomnieniem, a jej lektura – odpoczynkiem. I wierzę, że może się tym samym stać dla innych, tym bardziej, że promujemy ostatnio zdrowy styl życia, zgodny z naturą, prawda? A więc zapraszam do świata, gdzie – cisza jest tak głęboka, że słychać kucie dzięcioła za topielą, brzęk pszczół żerujących na kruszynach i bicie swych serc.