Wielkie ufff (felieton z 21.02.2014)
Ufff – można by powiedzieć śmiało. Łódzka Straż Miejska ma nowego komendanta. Łodzianie mogą przestać żyć w napięciu, że ich ktoś w nocy napadnie, kiedy będą sobie starym zwyczajem spacerować po ulicy Wschodniej, radni też się mogą cieszyć, bo będzie na kogo zwalać winę za niskie wskaźniki bezpieczeństwa w mieście, a prezydent miasta Hanna Zdanowska może w końcu zasnąć spokojnie, bo po ponad 2 miesiącach ktoś w końcu wyciągnął najkrótszą zapałkę.
Kiedy pod koniec listopada z funkcji komendanta został odwołany Dariusz Grzybowski władze miasta zapowiedziały kurs na zmianę – strażnicy mieli być od tamtej pory bliżej mieszkańca, nie zajmować się papierami, czy analizami. Mieli chodzić na partole i pilnować porządku. Pomóc w tym miał nowy komendant, który w końcu zaspokoi potrzeby łodzian. Problem był jeden – nie było wiadomo kto miałby to stanowisko zająć. Pierwszy konkurs na komendanta musiał zostać nawet nierozstrzygnięty, bo przez sito eliminacji przeszły osoby, które nie podobały się komisji konkursowej. W drugim obniżono wymagania, dzięki czemu w końcu udało się wybrać odpowiednią personę. W sumie trwało to ponad 2 miesiące. I to zmusiło mnie do myślenia, bo zwykle kiedy politycy chcą zmian, albo oczekują jakiś reform, to mają w zanadrzu osoby, które te wizje mogą zrealizować. Tu było inaczej. Najpierw powstał pomysł, a później kogoś trzeba było znaleźć. Trochę z łapanki, trochę na szybko. Tak to niestety wygląda. No ale widać czas przedwyborczy ma swoje reguły. Pamiętać należy, że komendant Grzybowski został odwołany po publikacji w jednej z gazet rankingu, z którego wynikało, że łodzianie czują się w swoim mieście niebezpiecznie. Prawdziwy gospodarz powinien na takie doniesienia zareagować szybko. I tak się stało – władze Łodzi pokazały swoją siłę głównie w mediach i na konferencjach prasowych. Później zostawiły formację z nie najlepszym budżetem na kilka miesięcy bez szefa (to znaczy był pełniący obowiązki, ale chyba nie przywiązał się do swojego stanowiska). Najwyraźniej przez ten czas bezpieczeństwo łodzian aż tak bardzo się nie liczyło, jak mogłoby się zdawać. No ale już nie drążmy. Najważniejsze, że nowy komendant jest i zaczyna działać.
A kim jest nowy komendant? Dotychczasowym zastępcą komendanta, czyli osobą, która już miała wpływ na funkcjonowanie całej formacji. W Straży Miejskiej pracuje od ponad 20 lat. Jak dumnie podkreślają służby pani prezydent pracę zaczynał od patrolowania ulic. I w sumie dobrze. Zastanawiam się tylko, czy osoba, która siedzi w nie najlepiej podobno działającej straży, od prawie samego początku jej funkcjonowania, będzie wstanie tę instytucję naprawdę zreformować. Oby moje przeczucia okazały się nietrafione.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |