Pani o ptasich łapkach albo siła literatury [PISZĘ, WIĘC JESTEM JOANNA SIKORZANKA]
Jeden z poetów przekonywał ją, że jako kobieta nie zdziała nic w literaturze i odesłał do garnków, miotły i służby męskiemu rodowi. Nie poddała się i odniosła zwycięstwo.
Kto dziś pamięta autora tych słów, Roberta Southeya? Tylko ci, którzy interesują się angielską literaturą okresu romantyzmu i wiedzą, że Southey zaliczany jest do tzw. poetów jezior. A ona? Choć była jak wspomina Elizabeth Gaskell – nienaturalnie mała, chuda, zaś jej dłonie przypominały ptasie łapki, do dziś jest jedną z najbardziej cenionych i czytanych powieściopisarek, jej książki znane są na całym świecie, a kolejni reżyserzy kręcą na ich podstawie filmy, na nowo odczytując ukryte znaczenia. Wchodzi w mitynkach, w ciszy, w powadze. Serca nam biją w szalonym podnieceniu tak opisywała spotkanie z nią, ponad 180 lat temu, córka znakomitego pisarza Williama Thackeraya – a więc to jest ta pisarka, ta nieznana potęga, której książki sprawiły, że wszyscy w Londynie mówią o nich, czytają, snują domysły Wychowana na oddalonej od zgiełku świata, położonej na wrzosowiskach, plebanii w Haworth, córka ubogiego pastora anglikańskiego, autorka Dziwnych losów Jane Eyre, Shirley, Vilette i Profesora, budzi wciąż mój podziw. Nie tylko z powodu kunsztu literackiego, niezwykłej wyobraźni czy znajomości ludzkiej psychiki, także dlatego, iż musiała jako kobieta wiele znieść i udowadniać bez końca, że coś potrafi.
Charlotte Bronte, bo o niej mowa, spędziła sporo czasu na pensji dla córek ubogich duchownych anglikańskich w Cowan Bridge, gdzie marzyła o jedzeniu; doskwierały jej zimno i wilgoć, które mniej odporne uczennice skazywały na choroby i śmierć. Na gruźlicę, po pobycie w takim miejscu, zmarły jej dwie starsze siostry. Kolejnym etapem była praca nauczycielki w szkole lub guwernantki w czyimś domu. Ciężka i niewdzięczna, odbierająca chęć do życia – czy muszę dzień w dzień siedzieć przykuta do krzesła, zamknięta w czterech gołych ścianach, podczas gdy wspaniałe letnie słońca płoną na niebie? pytała w jednym z listów. Innym razem pisała – wiem, że moja obecna posada jest bardzo dobra jak na guwernantkę [] byłoby mi jednak prościej i łatwiej, gdyby chodziło o samo uczenie, ale najbardziej bolesne jest to, że trzeba mieszkać w cudzym domu, wyzbyć się własnej osobowości i przystosować do oziębłości otoczenia. Taki los dzieliło w wiktoriańskiej Anglii wiele ubogich dziewcząt. Jak pisze w książce Siostry Bronte Ewa Kraskowska status młodej kobiety, która znalazła się w obcym domu, nacechowany był dwuznacznością. Jako osoba dobrego urodzenia nie należała do grupy służących, nie mogła jednak czuć się równa państwu, którzy ją zatrudniali. Nie jadała w kuchni z pokojówkami i lokajami, ale też poza wyjątkową okazją nie wolno jej było zasiadać przy stole z chlebodawcami. Gdy zachowywała się z uniżonością nie zyskiwała respektu, zwłaszcza ze strony swoich podopiecznych. Gdy domagała się szacunku dla siebie postrzegano ją jako hardą i niesympatyczną. Uroda przysparzała jej szykan ze strony pani domu i narażała na molestowanie ze strony pana domu i jego kompanów, brak urody na docinki i śmiechy za plecami. Prawie zawsze była ponad miarę obciążona pracą. Od rana przebywała w towarzystwie dzieci, a wieczorami obarczana bywała szyciem, naprawianiem odzieży i innymi robótkami ręcznymi. Za to wszystko otrzymywała żałosną zapłatę kilkunastu funtów rocznie. Charlotte zbuntowana przeciw regułom świata tworzyła powieści, których bohaterkami były pragnące niezależności kobiety, pozbawione majątku, nie mające oparcia w zamożnym mężu, często zmuszane do postępowania wbrew własnym przekonaniom i dążeniom.
Takie też były bohaterki Wichrowych Wzgórz, Agnes Grey czy Lokatorki Wildfell Hall, książek stworzonych przez jej siostry Emily i Anne Bronte. Wszystkie publikowały pod pseudonimami – Currer, Ellis i Acton Bell. Dlaczego? Nie muszę chyba odpowiadać na to pytanie. W liście do swojego wydawcy Charlotte pisała pragnęłabym, aby każda kobieta w Anglii miała [] swoją nadzieję i swoją pracę; niestety, tak wiele z nas nie ma ani jednego, ani drugiego. Powieści sióstr Bronte nie mieszczą się w nurcie tzw. literatury kobiecej. Shirley, w której ukazany jest kryzys gospodarczy wiktoriańskiej Anglii i rewolty ludowe, a wszystko na tle wojen napoleońskich, można porównać zauważa w książce Charlotte i jej siostry śpiące Eryk Ostrowski z Panem Tadeuszem Mickiewicza. Jej bohaterki z postaciami z Lalki Prusa. A jak oceniliby Państwo konkluzję rozważań bohaterki Jane Eyre, która rozmawia o piekle, miejscu pobytu grzeszników i zapytana o to, co powinna zrobić, by tego uniknąć, odpowiada – dbać o zdrowie i nie umierać. Występująca przeciw stereotypom moralnym i estetycznym Charlotte, przedstawiająca w swej twórczości koncepcję kobiecości niezależnej i zrewoltowanej, przeciwstawiającej się opresyjnym formom patriarchalnych rygorów, co dodajmy nie podobało się większości krytyków i czytelników (zwłaszcza jeśli byli mężczyznami), jest prekursorką sufrażystek, które na początku XX wieku zaczęły walczyć o prawa wyborcze kobiet. To również dzięki niej mógł się narodzić feminizm. Pamiętam o tym, czytając wznawiane przez Wydawnictwo MG powieści filigranowej, o ptasich łapkach, smaganej wichrem na otaczających plebanię wrzosowiskach, córki pastora. I myślę, że w literaturze tkwi jednak siła.
ZDJĘCIA, NAGRANIA WIDEO, WIĘCEJ INFORMACJI Z ŁODZI I REGIONU |